Szukając nadziei

„Mój rok relaksu i odpoczynku" - aut. Ottessa Moshfegh – reż. Katarzyna Minkowska - Teatr Dramatyczny m.st. Warszawy

Spektakl w reżyserii Katarzyny Minkowskiej to historia próby odnalezienia się w świecie skrajnie przesiąkniętym kapitalizmem, napędzanym szaleńczym konsumpcjonizmem, zmuszającym człowieka do życia na coraz wyższych obrotach.

Główna bohaterka w niekonwencjonalny sposób próbuje uporać się z żałobą po rodzicach, którzy nigdy nie okazali jej czułości, szuka swojego miejsca w nieprzystępnej rzeczywistości. Na scenie obserwujemy jej codzienne poczynania, toksyczną relację z przyjaciółką, jeszcze bardziej wyniszczającą z, wciąż powracającym, byłym partnerem.

Pojawiają się również retrospekcje ukazujące dzieciństwo bohaterki, moment choroby ojca, w których próbuje ona analizować przyczyny dręczących ją problemów. Kobieta zmaga się z apatią, brakiem chęci do życia oraz ogólnie pojętą depresją. Szuka więc pomocy u lekarki, która sprawia wrażenie, że wsparcie jest jej bardziej potrzebne niż pacjentce. Dostaje garść leków na receptę, ogranicza wyjścia z domu, nie dba o siebie, przeważnie leży na kanapie i ogląda filmy. Zdarzają jej się też akty zakupoholizmu, w których potrafi kupować ogromne ilości jedzenia, które później beznamiętnie wyrzuca. Kupuje też wiele innych rzeczy, o których zakupie później nie pamięta. Bohaterka może pozwolić sobie na taki styl życia ze względu na to, że utrzymuje się z wynajmu domu po zmarłych rodzicach. Pozwala jej to opłacić mieszkanie w najbogatszej dzielnicy Nowego Yorku, Upper East Side.

Po kilku miesiącach autodestrukcji podejmuje decyzję, żeby wziąć udział w osobliwym projekcie artystycznym zatytułowanym „Mój rok relaksu i odpoczynku". Jeśli plan się powiedzie i faktycznie zażywając leki psychotropowe w połączeniu z nasennymi uda jej się zahibernować i odrodzić po wszystkim niczym feniks z popiołów jest pewna, że będzie żyć dalej. W przeciwnym razie zamierza się zabić. Uważa, iż nie ma sensu kontynuować życia, które i tak było dotychczas pasmem nieszczęść. Jej życie podczas eksperymentu ma filmować słynny artysta. Poznała go w galerii, w której wcześniej pracowała. Musiał pilnować, aby nie opuszczała domu oraz miała odpowiednią ilość jedzenia. Bardzo ciekawym zabiegiem jest wykreowanie głównej postaci w taki sposób, żeby widz z nią nie sympatyzował. Kobieta sprawia wrażenie rozpuszczonej, cynicznej, kryje się za traumą po stracie rodziców. Przerwa, na jaką sobie pozwala, odcięcie się od życia, to luksus, na który niewielu stać, kolejny powód do krytyki i zazdrości. Mimo wszystko bohaterka wzbudziła we mnie współczucie, ponieważ relacja z rodzicami w pewien sposób upośledziła ją społecznie, a przez całe życie jedyne czego pragnęła to uwaga i miłość. Mimo całego bogactwa, w jakim żyła, wysokiej pozycji społecznej nie mogła znaleźć szczęścia.

Spektakl został zrealizowany w bardzo nietypowy sposób, na scenie przez większość czasu obecny był operator kamery( Janusz Szymański), który nagrywał zbliżenia aktorów. Materiał z kamery pojawiał się na ekranach umieszczonych na scenie, dzięki temu widz mógł się dokładniej przyjrzeć detalom, „wniknąć wgłąb sceny". Niektóre materiały zostały nagrane wcześniej na przykład film poklatkowy prezentujący życie bohaterki w owym mieszkaniu, nagrany w instalacji znajdującej się pod Pałacem Kultury i Nauki, gdzie widać zainteresowanych przechodniów podchodzących do gabloty, w której przebywała aktorka.

Bardzo spodobał mi się uzyskany dzięki temu zabiegowi efekt za co należy się uznanie dla Wojciecha Frycza, gdyż to on odpowiadał za sferę multimedialną przedstawienia. Pojawiła się również muzyka, za każdym razem gdy bohaterka zażywała eksperymentalny lek, słychać było charakterystyczny dźwięk. Jej wizje w stanie odurzenia również opatrzone były bardzo interesującą mieszanką muzyki klubowej, z tą którą można spotkać na przykład na wybiegach mody.

Zarówno muzyka (Wojciech Frycz) i światło (Paulina Góral, Monika Stolarska) wykorzystane w sztuce są istotnym elementem narracji, uatrakcyjniają odbiór. Narkotycznym wizjom głównej bohaterki towarzyszy też choreografia autorstwa Krystyny Lamy Szydłowskiej, kiedy wszyscy ludzie znani narratorce opowieści tańczą, robi to na widzu wrażenie, a sam koncept jest bardzo intrygujący. W spektakl zaangażowana była cała rzesza osób, widać dopracowanie najmniejszych szczegółów i ich wkład w przekucie scenariusza w prawdziwe widowisko.

Izabella Dudziak świetnie oddała charakter marnotrawiącej swój luksus utracjuszki, czyli narratorki opowieści. Domyślam się, że rola, jaka jej przypadła nie była prosta, ponieważ w spektaklu pojawiają się wątki przemocy seksualnej wobec tejże bohaterki. Sceny zostały wprowadzone bardzo profesjonalnie, dzięki wsparciu jakie zapewniła Milena Trzcińska (koordynatorka scen intymnych). Monika Frajczyk w roli Revy wykreowała obraz zakompleksionej i nieco zagubionej w życiu przyjaciółki, szukającej szczęścia w miłości w objęciach starszych żonatych mężczyzn, wyszło jej to doskonale. Niebanalnie zagrali również Katarzyna Herman i Mariusz Drężek, wcielając się w rolę wyjątkowo niedobranej pary, niebędącej w stanie objąć swej córki właściwą opieką i czułością. Przytoczyłam tylko niektóre sylwetki, ale nie skłamię jeśli stwierdzę, że cały zespół aktorski stanął na wysokości zadania, co stworzyło przed widzem fenomenalny obraz.

Teatralna adaptacja książki Moshfegh konfrontuje widza z wizją kapitalistycznego społeczeństwa, w którym panuje kult pracy, a człowiek nawet gdy wypoczywa, ma być produktywny. Wszystkie jednostki czują narzucony odgórnie obowiązek pracy, rozwoju kariery. Uzupełnieniem sztuki stają się próby uporania z depresją bezimiennej (co czyni ją bardziej uniwersalną) narratorki. Wciela ona jeden z kilku utartych stereotypów walki z chorobą w życie. „Wyśpij się, a wszystkie twoje problemy znikną". Prowadzenie sennika i zażywanie świeżego powietrza, które zaleciła doktorka również nie przynoszą porządnych skutków. Czemu trudno się dziwić patrząc na kogoś pogrążonego w tak głębokiej rozpaczy. Widać tu globalny problem z jednej strony z wyrażaniem emocji i mówieniu o swoim samopoczuciu, z drugiej strony zupełny brak zrozumienia dla istoty choroby cywilizacyjnej, jaką jest depresja. Często chorzy zostają wykluczeni ze społeczeństwa, gdyż nie nadążają za tempem życia, jakie ono dyktuje.

W spektaklu znajdziemy też elementy satyry dotyczącej obecnej sztuki, powstawiania projektów artystycznych, otoczki budowanej wokół wystaw. Tworzenie nie do końca jest już celem samym w sobie. Na koniec chciałam zauważyć, że to pierwsza premiera, która odbyła się pod przewodnictwem nowej dyrektorki Moniki Strzępki. Uważam, że wniosła do teatru powiew świeżości, zanim została odwołana ze stanowiska przez Konstantego Radziwiła.

Sztuka zdecydowanie godna uwagi, warto obejrzeć ją osobiście. Zrobiła na mnie niemałe wrażenie ze względu nie tylko na trzymającą w napięciu przez trzy godziny fabułę, znakomitą grę aktorską, ale przede wszystkim sposób, w jaki została zrealizowana. Odradzałbym jednak widowisko osobom wrażliwym na bodźce świetlne i sceny agresji seksualnej, o czym również informuje teatr w programie spektaklu.

Karolina Kwiecień
Dziennik Teatralny Warszawa
19 grudnia 2022

Książka tygodnia

Ziemia Ulro. Przemowa Olga Tokarczuk
Społeczny Instytut Wydawniczy Znak
Czesław Miłosz

Trailer tygodnia