Szukając własnych korzeni

młodzi reżyserzy podejmują w spektaklach problem naszej tożsamości

Młodzi reżyserzy podejmują w spektaklach problem naszej tożsamości

– Kim jesteś? – pytają Leszczuka bohaterowie wałbrzyskich "Opętanych". Główna postać spektaklu ma niejasną biografię i korzenie. 

Przedstawienie wyreżyserował Krzysztof Garbaczewski, adaptując napisaną przez Gombrowicza kryminalną powieść w odcinkach.

Zwyczajność Konrada

Ten młody reżyser, asystent Krystiana Lupy przy "Factory 2", zdaje się wyczuwać, że duża część ludzi, którzy weszli w dorosłe życie po odzyskaniu niepodległości, nie potrafi się do końca utożsamić z żadną z dwóch wersji polskiej historii: niepodległościową czy peerelowską. Bo albo kwitnie kult Polski szlacheckiej, AK-owskiej, ofiar stalinowskich i bohaterów "Solidarności", albo bezkrytyczna pochwała PRL.

Tymczasem życie udowadnia, że żadna z tych wizji nie tłumaczy polskich losów ostatecznie. Dla dojrzewających przed 1989 r. opowiedzenie się po jednej ze stron historycznego sporu było sprawą świadomego wyboru. Ci, którzy nie doświadczyli beznadziei PRL i nie mają silnych rodzinnych wzorców, są zagubieni. Bywa, że drażni ich historia widziana przez pryzmat martyrologii. Biografie najbliższych są różne, często pełne luk, niejasne, bywa, że zafałszowane.

Garbaczewski nie mówi o tym wprost. Unika wysokiego tonu. Celowo wybrał literaturę niższego rzędu, nie uwzniośla rzeczywistości, nie mitologizuje jej, tylko opisuje absurdalność ludzkiego losu i jego złożoność.

Reżyser, idąc tropem Gombrowicza, przeciwstawia szlacheckiej legendzie Soplicowa i zamku Horeszków z "Pana Tadeusza" kryminalno-gotycką opowieść o zamczysku w Mysłoczy i mezaliansie księcia krwi ze zwykłą dziewczyną. Jego owocem jest człowiek o powikłanej, zakłóconej tożsamości. Mieszaniec obciążony kompleksem bastarda, ale i obdarzony życiową intuicją, energią. Tyleż tajemniczy, co atrakcyjny towarzysko trener tenisa Leszczuk szuka nowego miejsca w rzeczywistości.

Gombrowicz konsekwentnie odwoływał się do romantycznego mitu, a Garbaczewski jest mu wierny. Dlatego Leszczuk staje się kolejnym ogniwem w historii Mickiewiczowskiego Gustawa przemieniającego się w Konrada. Tyle że nie jest to Konrad cierpiący za miliony, lecz zmagający się z własnymi problemami. Ludzki, zwyczajny. Współczesny, a nie historyczny.

Bezsilni herosi

W inny – szyderczy i obrazoburczy – sposób tematykę tożsamości podjęła Monika Strzępka w spektaklu "Niech żyje wojna!" inspirowanym "Czterema pancernymi".

Film według powieści Janusza Przymanowskiego współtworzył antyszlachecką, robotniczo-chłopską i plebejską mitologię PRL. Paweł Demirski, autor scenariusza wałbrzyskiego spektaklu, trafnie zauważa, że dowódcę czołgu "Rudy" Olgierda, którego dziad walczył w powstaniu styczniowym i był zesłany na Syberię, szybko, a może nawet symbolicznie, uśmiercono, zastępując go Czereśniakiem. W wałbrzyskim spektaklu prosty chłop sprzeciwia się temu, co tworzy dziś mit powstania warszawskiego. Krzyczy, że jego rodzina nie miała z nim nic wspólnego, że to nie jego historia. A inni bohaterowie, jakby naczytali się Stefana Kisielewskiego, protestują minutą ciszy przeciwko dowódcom AK, którzy wywołali powstanie.

Strzępka i Demirski patrzą na naszą historię w sposób skrajnie antyheroiczny. Do tego stopnia, że odważyli się pokazać premiera Mikołajczyka podczas rozmów ze Stalinem w Moskwie... nago. Można się oburzyć. Można pomyśleć, że autorzy chcieli pokazać, iż polski premier, stawiając radzieckiemu satrapie wiele politycznych żądań, był bezsilny.

Powagę najtrudniejszych pytań narusza fakt, że spektakl jest w przeważającej części grafomański, amatorski, słaby i niepotrzebnie wulgarny. Podobnie jak wałbrzyska "Zemsta" Weroniki Szczawińskiej. Chciała udowodnić anachroniczność Fredry, a obnażyła infantylizm młodego teatru, brak warsztatu, także aktorskiego.

We wrocławskim "Akropolis" Michaela Marmarinosa, które miało być rekonstrukcją dramatu Wyspiańskiego i słynnego spektaklu Grotowskiego, okazało się, że rozmowa o tym, co jest naszym dzisiejszym Akropolis, nie uda się bez zahaczenia o Michaela Jacksona. Czyżby? Przecież spektakle Michała Zadary oraz "Trylogia" Jana Klaty świadczą, że można w inteligentny sposób wejść z klasyką w dialog albo ostrą polemikę.

Tęsknota za ojcem

Pokolenie dzisiejszych czterdziestolatków, Warlikowskiego i Jarzynę, nazwano ojcobójcami. Zbuntowali się przeciwko starszym generacjom i tradycji. Podjęli nowe społeczne i obyczajowe problemy.

Tymczasem Garbaczewski pokazuje w opolskiej "Odysei" zagubienie syna wychowującego się bez ojca. Tęsknotę za nim. Telemach jest słaby, nie dorasta Odysowi do pięt. Jednocześnie czuje, że rodzina nie może dłużej być patriarchalna, a wzajemne relacje – oparte na sile i posłuszeństwie, lecz na miłości, autorytecie i szacunku. Ojciec powinien mieć odwagę przeprosić żonę i syna, jeśli postąpił źle. Nie jest bogiem.

Garbaczewski zakopuje dzieło Homera w ziemi. Symboliczny pogrzeb jest próbą otwarcia nowego rozdziału. Wołaniem o normalność. Inaczej życie w naszych domach, w pracy, w polityce będzie się toczyć w myśl przewrotnego tytułu wałbrzyskiego spektaklu "Niech żyje wojna!".

Spektakle miały być pokazane na Warszawskich Spotkaniach Teatralnych. Można je zobaczyć na macierzystych scenach.


Rzeczpospolita
13 kwietnia 2010

Książka tygodnia

Teatr, który nadchodzi
Wydawnictwo słowo/obraz terytoria Sp. z o.o.
Dariusz Kosiński

Trailer tygodnia

La Phazz
Julieta Gascón i Jose Antonio Puchades
W "La Phazz" udało się twórcom z "La ...