Szwejk widziany od zaplecza

"Szwejk. Na tyłach" - reż. Adam Walny - Teatr im. L. Solskiego w Tarnowie

Na scenie Teatru im. L. Solskiego w Tarnowie znów pojawiła się klasyka w nieklasycznym wystawieniu. Po pamiętnym Szekspirowskim "Makbecie", który w inscenizacji Rafała Matusza wzbudzał kontrowersje, przyszedł czas na nieco młodszą literaturę i bynajmniej nie dramatyczną - na kanwie słynnej powieści Jaroslava Haska "Przygody dobrego wojaka Szwejka" powstał spektakl "Szwejk. Na tyłach" według pomysłu i w reżyserii Adama Walnego.

Reżyser przedstawienia jest osobą znaną przede wszystkim jako twórca teatru lalkowego i na tym polu odnosi od wielu lat znaczące sukcesy. Jego spektakle lalkowe były nagradzane wielokrotnie na festiwalach polskich i zagranicznych, ciesząc się uznaniem także szerokiej publiczności. Dodać warto, że artysta używa swej sztuki również w celach edukacyjnych oraz w terapii ludzi niepełnosprawnych, a swoją pracownię ulokował po sąsiedzku - w nieodległych Ryglicach.

Jako twórca nietuzinkowy i odważny nie waha się w teatrze lalki i przedmiotu eksperymentować z klasyką dramatu światowego, czego przykładami są choćby spektakle "Hamlet" według Szekspira czy "Prometeusz" według Ajschylosa. Tekst szekspirowskiej tragedii brał zresztą na warsztat dwukrotnie - ostatni raz w ubiegłym roku, gdy we współpracy z duńskim kompozytorem Larsem Kynde stworzył przedstawienie dla zespołu Sceny Hamletowskiej na zamku Elsynor w Kronborgu, w którym perypetie duńskiego księcia opowiedziane są przy pomocy lalek-instrumentów. Pomysłowości więc artyście odmówić nie można, choć zadanie, z jakim postanowił się zmierzyć w przypadku Szwejka, wydaje się o niebo trudniejsze z kilku powodów.

Bohater wykreowany przez Haska cieszy się wyjątkową popularnością wśród czytelników. Książka czeskiego pisarza zyskała nie tylko w Polsce status kultowej i stała się podstawą powstania ruchu szwejkologicznego - żartobliwego towarzystwa propagującego zarówno powieść, jak i specyficzną Szwejkową filozofię życiową. Nawet jeśli ktoś czteroczęściowej powieści nie czytał, to widział jej ekranizację, spektakl na jej kanwie lub choćby serial telewizyjny z Jerzym Stuhrem w roli tytułowej. Bez trudu też zidentyfikuje za sprawą rysownika Josefa Lady charakterystyczną sylwetkę prostodusznego, grubego piwosza w mundurze cesarsko-królewskiej armii, utrwaloną później w naszej wyobraźni przez teatr, kino i media. O ile więc z Hamletem robiono już na scenie prawie wszystko i dawno kogokolwiek przestało to oburzać, o tyle eksperymenty na utrwalonej w społecznej wyobraźni postaci Szwejka mogą nie znaleźć zrozumienia u publiczności.

Adam Walny liczył się z tym zapewne, ale mimo to zaprezentował w Tarnowie spektakl, który szwejkologów raczej rozczarował. Nie znaczy to jednak, że przedstawienie jest słabe. Rzecz w tym, że narusza nasze widzenie kultowego bohatera Haska.

Artysta, jak na lalkarza przystało, zapełnił scenę kukłami i rekwizytami swojego pomysłu, które współistniejąc z aktorami, dopełniają ich grę, ale jej nie zastępują. A są to lalki niesamowite. Całe ich audytorium zasiada na scenie vis-a-vis widowni - publiczność przygląda się im, a one publiczności. Może jesteśmy dziwowiskiem dla nich, jak dla nas wszystko to, co dzieje się na scenie, z nimi włącznie? Inne to bardziej ruchome urządzenia techniczne niż kukły w tradycyjnym rozumieniu, pojawiają się na chwilę, a ich obecność w spektaklu w takiej formie tyleż zaskakuje, co fascynuje (feldkurat Katz, porucznik Lukasz, siusiające psy i inne). Dodajmy jeszcze, że rozmiarami w większości mocno przerastają animujących je aktorów. Istne plastyczne szaleństwo przemawiające do wyobraźni.

Z bogactwa epizodów i anegdot, składających się na dzieło Haska, Walny wybrał kilka z gatunku tych niewojennych, zgodnie z sugestią podtytułu przedstawienia "Na tyłach", i przyjął dość prostą formułę ich prezentacji. Tytułowy Szwejk pełni rolę narratora, zaś opowiadane przez niego zdarzenia konkretyzują się na scenie za sprawą aktorów i towarzyszących im lalek. Dystans między nim a innymi bohaterami podkreśla fakt, że opowiadacz krąży w przestrzeni między sceną a widownią. Jest więc raczej głosem odautorskim - to bardziej sam Hasek niż jego alter ego Szwejk. Zresztą z cech charakterystycznych, szwejkowskich, postać ta została dość skutecznie w inscenizacji odarta. Jerzy Pal w tej roli niestety nie zachwyca. Zamiast uroczego, jowialnego gaduły obserwujemy nudziarza safandułę, który na dodatek stojąc pod sceną, mówi za cicho. Taka koncepcja Szwejka bez ikry i nerwu jest zdecydowanie nietrafiona. Czy winić za to aktora, czy może reżysera, który tak go poprowadził? Oto jest pytanie

Za to sceniczne epizody przykuwają uwagę. Tarnowscy aktorzy: Matylda Baczyńska, Bogusława Podstolska-Kras, Aleksander Fiałek, Piotr Hudziak, Ireneusz Pastuszak, Tomasz Piasecki, Mariusz Szaforz i Tomasz Wiśniewski, znakomicie wpisują się swoją grą w absurdalność odtwarzanych sytuacji. Jeżdżą na rolkach, hulajnodze, a nawet dziecinnym rowerku, grają żywiołowo, w sposób mocno przerysowany, nadając postaciom groteskowego skrzywienia. Towarzyszące im monstrualne lalki potęgują jeszcze efekt kreowania świata absurdu - śmiesznego i wrogiego zarazem. Skojarzenie z teatrem Kantora jest tu całkiem zasadne. Ja w każdym razie to kupuję. Bo czyż groteska nie jest najbardziej trafną konwencją ukazania rzeczywistości, w której idzie się do więzienia za muchy srające na obraz jaśnie pana, a do domu wariatów za zdroworozsądkowe opinie? Czyż taki świat nie stoi na głowie?

Na uznanie zasługuje też muzyka skomponowana przez Adama Pierończyka na trzy instrumenty dęte: suzafon (Roman Bartnicki), puzon (Józef Partyka), trąbka (Andrzej Król/Arkadiusz Płaneta). Interesująca oprawa muzyczna dopełnia plastykę widowiska, wzbogacając efekty wizualne o wrażenia słuchowe.

"Szwejk. Na tyłach" w Tarnowskim Teatrze to spektakl niewątpliwie oryginalny, wart obejrzenia mimo nieudanej koncepcji narratora-Szwejka. Kluczem do jego odbioru jest przede wszystkim odrzucenie utrwalonego przez większość dotychczasowych realizacji scenicznych i filmowych schematu myślenia o powieści Haska i jej bohaterze. Wszak z dobrej literatury, jaką niewątpliwie są "Przygody dobrego wojaka Szwejka", wydobyć można różne skojarzenia, wyobrażenia i inspiracje. Zalecam więc poddanie się urokowi plastycznego i muzycznego widowiska bez szukania odniesień do tradycji.

Beata Stelmach-Kutrzuba
Temi
18 kwietnia 2013

Książka tygodnia

Teatr, który nadchodzi
Wydawnictwo słowo/obraz terytoria Sp. z o.o.
Dariusz Kosiński

Trailer tygodnia

La Phazz
Julieta Gascón i Jose Antonio Puchades
W "La Phazz" udało się twórcom z "La ...