Ta bezczelność mnie ekscytuje

rozmowa z Pawłem Passinim

- Próbujemy otwierać historię Morrisona poprzez teatr. Metafora Morrison-lalka otwiera duże pole do interpretacji. To jest pytanie o to, czy mamy do czynienia tylko z jakąś figurą, z kartą w talii gwiazd, czy z kimś, kto wciąż jest żywy. Marionetka ma obowiązek ożyć, wstać i zabawiać widzów dalej. Jeśli powiemy sobie, że Morrison był marionetką, to następne pytanie, jakie trzeba sobie postawić, brzmi: kto pociąga za sznurki - Bóg, szatan, czy publiczność, a może jeszcze ktoś inny - mówi Paweł Passini, reżyser spektaklu "Morrison/Śmiercisyn" w Opolskim Teatrze Lalki i Aktora.

Już na etapie wstępnych przygotowań do spektaklu o Morrisonie twierdził pan, że to, na co się porywa, jest szalone. Dziś, gdy zaczęły się próby, wciąż pan tak uważa?

- Tak, sięganie po taki mit jak Jim Morrison jest bardzo szalone, żeby nie powiedzieć - bezczelne, I oczywiście ta bezczelność mnie najbardziej ekscytuje.

Co pana tak zafascynowało w człowieku, który przeszedł do historii jako gwiazda rocka, a zmarł mając zaledwie 27 lat, prawdopodobnie dlatego, że przedawkował narkotyki?

- Skąd my znamy tę postać? Przede wszystkim z piosenek. Znamy go z muzyki, która dla mnie zawsze była źródłem takiej niczym nieograniczonej wolności. Jest w tej muzyce coś takiego, że kiedy mam poczucie, że cały świat jest przeciwko mnie, słucham Doorsów i nagle myślę sobie: i co z tego. Odczuwam rodzaj wdzięczności wobec 27-letniego gwiazdora, który się zaćpał na śmierć. On należał do tego samego plemienia, do którego ja należę. Był artystą i spalał się dla swojej publiczności,

Szybko wspiął się na szczyt i równie szybko się z niego stoczył. Na dno. Doprowadził do samozagłady.

- Z Arturem Pałygą, współautorem scenariusza, zaintrygowało nas, że kiedy zaczęliśmy sylabizować nazwisko Morrison wyszło nam to drugie słowo zawarte w tytule spektaklu. W tym nazwisku zapisana jest śmierć. Na najbardziej znanym zdjęciu, które obiegło cały świat, Jim stoi w takiej pozie Chrystusowej. Na koncertach bardzo często nagle rozkrzyżowywał się i upadał. Spazm ciała poprzedzał moment, kiedy rzucał się na ziemię i pozostawał nieruchomy. Ten wątek teatralności śmierci prześladował Morrisona. To jest intrygujące, niepokojące. To też przywodzi na myśl mit romantyczny, tak nam bliski.

Dlaczego uznał pan, że tę historię trzeba opowiedzieć w teatrze lalek?

- Metafora Morrison-lalka otwiera duże pole do interpretacji. To jest pytanie o to, czy mamy do czynienia tylko z jakąś figurą, z kartą w talii gwiazd, czy z kimś, kto wciąż jest żywy. Marionetka ma obowiązek ożyć, wstać i zabawiać widzów dalej. Jeśli powiemy sobie, że Morrison był marionetką, to następne pytanie, jakie trzeba sobie postawić, brzmi: kto pociąga za sznurki - Bóg, szatan, czy publiczność, a może jeszcze ktoś inny. Próbujemy otwierać historię Morrisona poprzez teatr. Nie opowiadać życiorysu, tylko zacząć od ostatnich momentów jego życia, czyli od obrazu w wannie, gdy znaleziono go martwego w paryskim mieszkaniu.

- Muzyka The Doors. Jakie będzie jej miejsce w spektaklu?

- Bardzo lubię tę muzykę i będzie jej dużo. Będą oryginalne nagrania, ale "na pokładzie" mamy też dwie osoby, które fantastycznie śpiewają. Zarówno Helena jak i Sambor, odtwórcy głównych ról to są też muzycy.

- Dla młodych ludzi Jim i Pamela to nie powinny być jednak wzorce do naśladowania.

- W naszej rzeczywistości dominuje średniactwo. Brakuje indywidualności, które miałyby odwagę mówić własnym głosem. Morrison taki był, stworzył się sam od początku do końca i zapłacił za to najwyższą cenę, spalił się. Zawsze musi się znaleźć jakiś wariat, który idzie do końca. To nie znaczy, że wszyscy mamy nimi być. Jego życie było jak teledysk, składający się z intensywnych, ostro montowanych zdarzeń, ale równocześnie pod tym wszystkim ja widzę niesłychaną odwagę i bezkompromisowość. Słyszę ją też w jego piosenkach. On mówi swoimi słowami, ja jako widz nie muszę się z nim zgadzać, ale wiem, że on jest prawdziwy, że ma odwagę mówić swoim głosem. A tego w naszej rzeczywistości potwornie brakuje.

Małgorzata Kroczyńska
mmopole.pl
15 lutego 2013
Portrety
Paweł Passini

Książka tygodnia

Białość
Wydawnictwo ArtRage
Jon Fosse

Trailer tygodnia