Tajemnica starego nosa

"O Kasi, co gąski zgubiła" - reż: Grzegorz Kwieciński - Teatr Groteska w Krakowie

Jeśli na scenie teatru dla dzieci ma być czarownica - więcej niż pewne, że będzie nochal niczym hak, co na nim zawisł Janosik. No i jest!

W teatrze Groteska, w wyreżyserowanej przez Grzegorza Kwiecińskiego opowiastce Marii Kownackiej "O Kasi, co gąski zgubiła" grająca Czarownicę lalka ściśle taki nos posiada. Do tego, rzecz jasna, gnie ją ku ziemi niewielki, bo niewielki, lecz jednak garb, i raczej nie ułatwia złapania pionu wolno dryfujący biust typu "uszy spaniela". Słowem, nie jest urodziwa, lecz i daleko jej do bycia koszmarem. Ot, klasyczna miła brzydula - niby straszy, a z boku oko do dzieci puszcza. I tak ze wszystkim. 

W ostatniej premierze sezonu wszystko w Grotesce było jak Pan Bóg przykazał. Czarownica - hakowaty nochal. Gąski - długie dyndające szyje. Kasia - warkoczyki plus rumieńczyki. Zajączek - urocze uszyska i popłoch maniakalny. Jeż - gąszcz igieł chyba z filcu. Zły Wilk - wybałuszone gały, jęzor wywalony między kłami wiecznie otwartego pyska, pazury monstrualne i generalnie parszywe maniery. Kowal, Kowalowa, Skrzaty, Owce, Pies, Koza i reszta, jeszcze scenografia - wielka, z Tatr znana, tablica ze schematem szlaków górskich, która się rozkłada jak te sprytne książki dziecięce, ukazujące między kolejnymi stronicami trójwymiarowe miejsce akcji - wszystko zrobione wedle wzoru naszych starych, dobrych przyzwyczajeń. Na czele z opowiastką samą, której nawet jak ktoś nie zna, i tak od pierwszych taktów właściwie wyczuwa nieuchronność zdarzeń: Kasia gąski zgubiła, Kasia będzie szukać gąsek, dobrzy ludzie i Skrzaty Kasi pomogą, Kasia gąski znajdzie, Czarownica i Wilk słuszne baty dostaną. Nic nowego pod słońcem.

Nic nowego, odwieczne sztance teatralne, i ta, co zawsze gra aktorów, operujących lalkami - odwieczna gra nie między sobą, a gra z kolorową sztucznością, z tym radosnym golemem z papier mâché, szmat i klejów, dyndającym na końcu długiego druta. Po raz setny, tysięczny, milionowy - to samo. Tysiące lat po pierwszym razie - podobnie jak za pierwszym razem. I co? Idziesz do Groteski i po minucie nuda cię dusić zaczyna, bo przecież na wylot znasz wygląd i los wszystkich Kasiek oraz gęsi, a tu ci pod oko podtykają kolejną Kaśkę i gęsi kolejne? Od piątej minuty głowa ci opada, a od minuty ósmej śpisz śniąc sen trupa, czyli nic? Na widok haczykowatego nochala wstajesz i opuszczasz teatr, gdyż dokładnie taki nochal nie jeden raz już widziałeś? Zostajesz i dumasz nad jałowością sztuki, która odgrzewając stare kluski - zjada swój ogon?

Owszem, zostajesz, lecz dumasz, jakim cudem nie spełniło się ani pierwsze, ani drugie, ani trzecie, ani czwarte. Nie ruszasz się i zadajesz sobie pytanie: jak to się dzieje, że wiekowe numery sceniczne, na wylot znane, nie odtrącają? Albo: na czym polega cud, który pozwala ci się nie nudzić oko w oko z dziesiąty, setny, tysięczny raz powtarzanymi sztancami, pozwala ci dobrze się czuć wobec dziesiąty, setny, tysięczny raz snutej opowieści, wobec tyle samo razy przywoływanego rytmu i tyle samo razy klepanej mantry melancholii? No, jak to się dzieje?

Na smakowitym, lekkim, mocno na kanwie prostych, celnych nut Jacka Stankiewicza rozśpiewanym seansie Kwiecińskiego, męczysz siebie tą zagwozdką, główkujesz, po czym w czoło się pukasz i szepczesz strzelisty, genialny banał: bo taka jest tajemnica teatru! I przypominasz sobie niegdysiejsze westchnienie HAMMA, bohatera "Końcówki" Samuela Becketta. Oto ślepy starzec w wózku inwalidzkim, przy pomocy wciąż tych samych słów, gestów i cisz kolejny raz przeżywa enty dzień, taki sam jak wszystkie przeszłe, nie inny od nielicznych przyszłych. Nihil novi sub sole. Trwa tak HAMM i sam do siebie mówi w nagłym porywie: "Lubię stare pytania. Ach, stare pytania, stare odpowiedzi, nic im nie dorówna!". 

Nie wiem, czy chcący, czy niechcący (w gruncie rzeczy to bez znaczenia), gdzieś obok bajki, albo za jej plecami, na zakończenie anorektycznego sezonu teatralnego w Krakowie udało się Grotesce cicho przypomnieć tajemnicę. Krogulczy nosie Czarownicy oraz inne, smakowite starocie, powtarzalne, jak pory roku bądź oddech - nic wam nie dorówna. Tak. I znów tylko diabli wiedzą, dlaczego tak.

Paweł Głowacki
Dziennik Polski
15 czerwca 2010

Książka tygodnia

Teatr, który nadchodzi
Wydawnictwo słowo/obraz terytoria Sp. z o.o.
Dariusz Kosiński

Trailer tygodnia

La Phazz
Julieta Gascón i Jose Antonio Puchades
W "La Phazz" udało się twórcom z "La ...