Tajemnice polskiej duszy

Rozmowa z Krzysztofem Materną o nowym spektaklu Teatru Polonia

Reżyser najnowszego spektaklu Teatru Polonia, Krzysztof Materna opowiada o roli hipnotyzera, w której wystąpi.

RZ: Zgodził się pan na rozmowę o „Hipnozie”, pod warunkiem że nie zdradzimy jej tajemnicy. Jednak żeby zapowiedzieć spektakl, muszę uchylić jej rąbka. Czy mogę?

Krzysztof Materna: Proszę spróbować, panie redaktorze. 

„Hipnoza” dotyka spraw, które zaliczają się do intymnej sfery życia naszego narodu. Wiem, że nawet jeśli pojawią się na widowni przedstawiciele służb specjalnych – ABW, CBA i CBŚ, zostaną przez pana zobowiązani do zachowania tajemnicy.

To prawda i mam nadzieję, że służby specjalne będą działały zgodnie z konstytucją. Ze swojej strony podkreślam w przedstawieniu, że mają swój honor. A jeśli nie – będziemy je likwidować. Gdy chodzi o widzów, mogę liczyć tylko na ich lojalność. Stosuję zasadę, jakiej nauczyłem się od Davida Copperfielda. Znany ten magik, angażując osoby do koronnego tricku, podczas którego znikają w jedną sekundę na oczach publiczności, mówił tak: albo chcecie być w copperfieldowskiej rodzinie i dotrzymacie tajemnicy, albo marnujecie dorobek mojej trzyletniej pracy i jesteście świniami. Myślę, że do Teatru Polonia chodzą przyzwoici ludzie.

Panie Krzysztofie, dziwne jest to, co pan napisał. 

Napisałem to, na co mnie stać. Umownie nazywam to sztuką, żeby nie zniechęcić aktorów. Słowo „sztuka” niesie jednak nadzieję na rolę dla nich. W skeczu by nie wystąpili. Tak naprawdę mamy do czynienia z eksperymentem. Coś pomiędzy hipnozą, teatrem, estradą a kabaretem. Stworzyłem partyturę, której sceniczne losy zależą od mojej improwizacji w roli hipnotyzera i zaproszonego aktora – w roli hipnotyzowanego. Aktor, decydując się na udział w przedstawieniu, nie zna tekstu. Jest mu suflowany przez słuchawki, bezpośrednio na scenie, w czasie akcji. Każdego wieczoru hipnotyzowany będzie inny aktor. W premierze weźmie udział Piotr Adamczyk, a w kolejnych przedstawieniach plejada aktorskich gwiazd.

Co aktor ryzykuje, decydując się na udział w pana hipnozie? 

Aktor ryzykuje zawsze, kiedy wychodzi na scenę. Kto się wstydzi, nie może być aktorem. W „Hipnozie” gwarancją bezpieczeństwa aktorów jest moja osoba. Zależy mi na tym, żeby potraktowali swoją rolę serio, a nie jak zabawę. Tę powinni mieć tylko widzowie.

Czy może pan obiecać widzom, że nagle znikną?

Tak. Nie mogę tylko obiecać, że po spektaklu nie poczują się zagubieni. Sam czuję się zagubiony. Przecież próby, jakie przeprowadzałem – mogłem robić tylko ze sobą. To dziwne.

Ostatnie polskie sztuki Doroty Masłowskiej i Andrzeja Stasiuka powstały na zamówienie instytucji niemieckich. Pan napisał dla Teatru Polonia. Czy widzowie mogą się spodziewać sztuki patriotycznej?

Poruszam temat patriotyzmu, bo mam wrażenie, że jest rozumiany coraz bardziejinfantylnie

Przesadził pan, porównując mnie do zawodowych dramaturgów. Ale jeśli uda mi się przemycić parę ważnych spostrzeżeń na temat Polski i Polaków – będziemy mieli dodatkowy powód do satysfakcji. Poruszam temat patriotyzmu, bo mam wrażenie, że jest rozumiany coraz bardziej infantylnie. Ogranicza się do zachowań kibiców – zewnętrznych. Mało ma wspólnego z tym, czego nas kiedyś uczono – z wewnętrznym powodem do dumy. Na marginesie dodam, że powodu do dumy nie mamy wcale. Pewnych rzeczy, których byłem świadkiem, nie mogę zrozumieć. Kiedy na mistrzostwach świata w Niemczech polscy kibice podczas meczu z Ekwadorem zaśpiewali ni z tego, ni z owego hymn narodowy – padła bramka dla drużyny przeciwnej. Widocznie bramkarz stanął na baczność.

Przepraszam, że znowu coś ujawnię, ale widz może się spodziewać portretu naszej niefrasobliwości, niedojrzałości. 

Tym razem trafnie odczytał pan literaturę, którą nieskromnie napisałem. Myślę, że nie dostrzegamy naszej niedojrzałości, nie widzimy, jacy bywamy śmieszni. Pretensje o to, jak nas inni źle widzą, są żalem ludzi, którzy nigdy nie widzieli się w lustrze. Nie są świadomi własnej infantylności. Tymczasem można ją obserwować zarówno w sferze publicznej naszego życia – podczas walki o krzesło na posiedzeniu w Brukseli czy w dyskusji o opcjach walutowych, jak i w życiu przeciętnego Polaka, gdy pije alkohol przed prowadzeniem samochodu. Efektem jest międzynarodowa kompromitacja, ekonomiczny skandal albo życiowy dramat. Polacy często nie potrafią się zachowywać poważnie, stosownie do sytuacji i brać odpowiedzialności za swoje czyny. 

Czy pana zdaniem na Sądzie Ostatecznym wielu Polaków będzie próbowało jej uniknąć?

Pewnie, że tak, bo uważają, że są tacy cwani.

A czy pan poddał się kiedyś hipnozie?

Tak, kiedy gościliśmy w MdM zawodowego hipnotyzera. Zostałem zahipnotyzowany, a po wybudzeniu nie wiedziałem, co robiłem. Dopiero oglądając zapis programu, zobaczyłem, że grałem na instrumencie, na którym grać nie umiem. Hipnoza jest czymś niesamowitym. Traktowana serio pomaga w śledztwach kryminalnych. A gdyby tak zahipnotyzować kilka wysoko postawionych osób w naszym kraju – sytuacja Polski poprawiłaby się gwałtownie. 

Mówiąc o spektaklu, unika pan kwalifikowania siebie jako aktora.

Tak, bo dobrze zapamiętałem lekcję profesora Jerzego Jarockiego. Na drugim roku krakowskiej szkoły aktorskiej zapytał mnie, skąd jestem. Z prowincji, odpowiedziałem. A profesor na to: Jeśli pan wróci do lokalnego teatru, będzie pan mógł tam grać zarówno amanta, jak i kogoś współczesnego. Ale widziałbym pana raczej w kabarecie lub na estradzie, bo do tego ma pan dryg. I dodał, że dostanę u niego trójkę, ale żebym już więcej nie występował na scenie teatralnej. Prawdą jest, że trudno mi było wejść w postać. Wszystko przepuszczałem przez siebie. Dlatego kolegom często udawało się mnie rozśmieszyć. Teraz będę hipnotyzował.

Spektakl 

Premiera „Krzysztofa M. Hipnozy” w reżyserii i w wykonaniu Krzysztofa Materny odbędzie się 10 lipca w warszawskim Teatrze Polonia. Tekst jest autorską, polską adaptacją sztuki Tima Croucha. Zmienione zostały postaci i ich osobowość. Materna zachował tylko sceniczny pomysł badania tajemnic ludzkiej duszy za pomocą hipnozy. W kolejne wieczory towarzyszyć mu będą: Borys Szyc, Tomasz Karolak, Wiktor Zborowski, Piotr Machalica, Magdalena Cielecka, Joanna Trzepiecińska, Maciej Stuhr, Robert Więckiewicz, Cezary Żak, Marcin Dorociński, Ewa Kasprzyk, Rafał Rutkowski, Maria Seweryn, Marcin Perchuć, Jolanta Fraszyńska, Marian Opania, Ewa Telega, Agata Buzek.

Jacek Cieslak
Rzeczpospolita
10 lipca 2009

Książka tygodnia

Teatr, który nadchodzi
Wydawnictwo słowo/obraz terytoria Sp. z o.o.
Dariusz Kosiński

Trailer tygodnia

La Phazz
Julieta Gascón i Jose Antonio Puchades
W "La Phazz" udało się twórcom z "La ...