Tak czyni Wrocław!

Wrocławskie wizje miłości.

Tragikomedia Mozarta nie schodziła z afiszy operowych w tym pandemicznym sezonie artystycznym 2020/2021. "Cosi fan tutte" wydaje się być odpowiedzią na wszystkie pragnienia i potrzeby wygłodniałej widowni w Polsce. Kraków (razy dwa!), Warszawa, Szczecin, Bydgoszcz i Wrocław to miasta, w których wystawiono ten sam tytuł w jednym sezonie. Nie jest to często spotykane zjawisko, ale na pewno ożywiło operowych amatorów w Polsce, którzy mieli teraz możliwość wziąć udział w nieoficjalnym festiwalu "Cosi fan tutte" w różnych miastach Polski.

Krakowska inscenizacja uwiodła pieczołowitością, której stanowczo zabrakło w wizji wrocławskiej. Reżyser (André Heller-Lopes) wpadł natomiast na bardzo ciekawy pomysł, a mianowicie postanowił na uwerturze zagrać z losem w rzut monetą. Jeśli danego wieczoru wypadł "orzeł" - koncepcja spektaklu zachowana była w stylu "classico", a jeśli wypadła reszka- opera wystawiona była "na współcześnie". Biorąc pod uwagę ogrom pracy całego zespołu nad jednym spektaklem, a nie mówię tu tylko o śpiewakach, śmiem wątpić, aby widzowie na pewno nie zostali oszukani przedtem zaplanowaną koncepcją, a to, na którą stronę upadnie moneta, było jednie teatralną fikcją niemożliwą do weryfikacji... Nie mniej był to niezwykle udały zabieg niemalże marketingowy, a widownia słysząc okrzyk rzucających monetą: "Classico!" wydała gromki aplauz. Dalej było już tylko gorzej...

Reżyseria w ogóle zdawała się być zupełnie nieprzemyślana i przypadkowa. Artyści podołali muzycznym wyzwaniom jakie stawia przed nimi utwór klasyczny, jednak muzyka to nie wszystko. Wykreowani bohaterowie wydawali się rozmyci, a nawet jakby ich nie było- jakby śpiewak przedstawiał samego siebie, a nie mozartowskie "damy z Ferrary" czy przebiegłego Don Alfonsa. W przeciwieństwie do krakowskiej wersji "Cosi fan tutte" wszystkie żarty, gagi i mini skecze były tak samo niewyraźne jak charaktery przedstawianych postaci. Jednym słowem: mętność w każdej możliwej postaci.

Rozumiem, że praca nad dwoma wersjami reżyserii jest niezwykle trudna i wymaga ogromnego nakładu pracy i zaangażowania wszystkich jej kreatorów. Bardzo doceniam samą koncepcję swoistego rozdwojenia światów na ten klasyczny i współczesny. Jednak czy warto ryzykować jakość spektaklu dla samej hecy, która po prostu dobrze się sprzedaje jako ciekawostka teatralna. Nie warto.

K. D.
Dziennik Teatralny Kraków
30 września 2021

Książka tygodnia

Białość
Wydawnictwo ArtRage
Jon Fosse

Trailer tygodnia