Tak zaczyna się ballada
"Pijani" - reż. Wojciech Urbański - Teatr Dramatyczny m.st. Warszawy„Nasz praszczur Noe, Noe, Noe świętym był,
Przechadzał się przed Panem,
A wody tak jak ognia lękał się,
Więc wino pijał dzbanem."
Tak zaczyna się ballada pt. „Noe (Historia patriarchy Noego) autorstwa: W. Zagórskiego
Później akcja rozwija się, a jedna ze zwrotek brzmi:
"I przyszedł Cham i zaśmiał się,
Że Noe jest urżnięty.
I za to Chama przeklął Pan
I odtąd Cham wyklęty."
Ostatnie cztery zwrotki to są morały, jeden lepszy od drugiego. Warto je poznać!
Nie wiem, czy Iwan Wyrypajew zna tę balladę ale sztuka którą napisał i zatytułował „Pijani" opiera się właśnie na tych dwóch elementach, tzn. piciu alkoholu i boskich przekazach.
Teatr Dramatyczny w Warszawie zafundował widzom, w sobotę 11 maja, wspaniałą ucztę, a właściwie tęgie picie!
Najnowsza premiera na scenie im. Gustawa Holoubka, wywoła na pewno sporo komentarzy i idę o każdy zakład, że nie wszystkie będą przychylne! Jest ku temu kilka powodów.
Po pierwsze – powszechny w naszym życiu zwyczaj picia alkoholu i efekty jakie to wywołuje. Można przyjąć jako pewnik, że nie ma osoby, któryby nie zetknęła się aktywnie lub biernie z alkoholem. I trudno się temu dziwić, bo jak mówi jedna z prawd objawionych „alkohol jest dla ludzi i trudno znaleźć dla niego inne przeznaczenie niż picie". No więc skoro wszyscy się z nim zetknęli, to wszyscy mają na ten temat jakieś przemyślenia, opinie, czy zdanie. A skoro mają, to je wypowiedzą. I będą porównywać swoje doświadczenia, z tym co zobaczą i usłyszą na scenie.
A dzieje się na niej dużo, a nawet bardzo dużo!
Reżyser [Wojciech Urbański] wykorzystał stare dobre urządzenie teatralne, czyli obrotówkę [dla niewtajemniczonych – scenę obrotową] i dzięki temu miejsce akcji zmienia się jak w kalejdoskopie. Widzimy więc różne miejsca, z różnymi osobami, zachowujące się bardzo różnie, ale połączone jednym – wszyscy przyjęli wcześniej potężną dawkę alkoholu i są mocno pijani. Większość zdaje sobie z tego sprawę, ale wcale im to nie przeszkadza w prowadzeniu długich i poważnych rozmów. I jest tak jak w życiu – im więcej przyjętego alkoholu, tym bardziej te rozmowy stają się groteskowe. I co ważne, nawet nie chodzi o treść, bo z reguły są to tematy bardzo życiowe, ważne, czy wręcz o filozoficznym zabarwieniu. Kto z Państwa choć raz przyszedł spóźniony na imprezę do dobrych znajomych ten wie, że groteskowość oznacza w tym przypadku formę! Te trudności z wymową, ten co i raz zdarzający się słowotok, te niesamowite porównania i odniesienia, to pomieszanie realnych zdarzeń z fikcją, no i to powtarzanie po 100 razy tych samych zwrotów, zdań i wątków! Ten spóźniony gość, zauważa to wszystko natychmiast. Natomiast wszyscy, którzy wystartowali wcześniej, nie mają takiego szoku poznawczego! Na „Pijanych" widzowie są w sytuacji takiego spóźnialskiego; nie załapali się na popijawę, ale „na sucho" uczestniczą w późniejszych, bardzo ciekawych i barwnych sytuacjach.
Po drugie – wieszczę ostrą polemikę na temat soczystego języka jakim posługują się „Pijane" postacie i różnych, stosowanych przez nie zbitek słownych i kontekstów. Od razu zastrzegam – zwróciłem na to uwagę, ale mnie to nie razi! Co więcej, uważam, że niestety, taki jest teraz język, którym posługuje się ogromna część naszego społeczeństwa! Począwszy od tzw. uczącej się na wszystkich szczeblach edukacji młodzieży, poprzez wszelkie branże, zawody i środowiska. I nie ma co zaprzeczać, że jest inaczej! Tylko – znowu niestety! – tak już przywykliśmy do tego, że na co dzień „nie słyszymy", tych do niedawna uważanych za powszechnie obraźliwe wtrętów. A jak siedzimy na widowni prestiżowego teatru i to samo dociera do nas ze sceny, to raptem może okazać się, że jednak to nie jest to „co tygrysy lubią najbardziej". Przewiduję wielu oburzonych!
Po trzecie – najbardziej chyba ciekawy aspekt. Niby cała ludowa mądrość i dziesiątki przysłów wskazują na to, że pijacy są pod szczególną „opieką" sił wyższych. Każdy z nas albo sam wypowiadał którąś z tych prawd objawionych albo słyszał od kogoś zdanie typu: „No popatrz! Tylu porządnych ludzi się już wykończyło, a tego pijaczka nic nie rusza!", lub „No tak! A temu pijaczkowi znowu się udało!", itp. Cały spektakl „Pijani" oparty jest na twierdzeniu, że „Bóg rozmawia ze światem przez pijanych". Niby nic nowego i odkrywczego, ale w naszych ciekawych czasach na pewno znajdą się ortodoksi, którym nie będzie odpowiadało to połączenie, a już na pewno będą oburzać się na język, którym te tematy są omawiane / poruszane. Ale, tak jak wspomniałem wcześniej, coraz częściej i powszechniej rozmawiamy ze sobą właśnie tak! Nawet na poważne tematy. Smutne to ale prawdziwe! A ponieważ „Pijani" są sztuką z życia wziętą, to postacie biorące w niej udział, nie mogą posługiwać się staropolszczyzną, czy mową zbyt ugrzecznioną.
Czwartym tematem do dyskusji, będzie to na ile oglądane sceny są prawdziwe - czyli skąd czerpał inspiracje autor - i na ile aktorzy są naturalni w swojej grze. Przypominam, że jest to temat / zagadnienie, na którym znają się wszyscy. Ba! W tej dziedzinie, wszyscy uważają się za ekspertów! No więc ja też się wypowiem. Otóż wg mojej wiedzy opartej na opowieściach starszych kolegów i koleżanek z podwórka, autor czerpał inspiracje z bardzo wiarygodnych źródeł i bardzo rzetelnie przedstawił wszystkie sytuacje, a występujący (aktorki i aktorzy) są bardzo wiarygodni w tym trwającym prawie dwie godziny zadaniu aktorskim. WSZYSCY! I wszystkim należą się słowa uznania, chociażby za to, że w sytuacjach, w których nie znajdują się na pierwszym planie, tylko gdzieś w głębi sceny, ani na moment nie zapominają, że „są pijani". A to wymaga żelaznej samodyscypliny! Ale mnie szczególnie podobali się Łukasz Lewandowski, Sebastian Skoczeń (zdecydowanie najbardziej) i Maciej Wyczański. Każdy był „napity" inaczej, ale każdy odegrał ten stan rewelacyjnie!
Gorąco polecam Państwu ten spektakl, ale równocześnie sugeruję aby nie skupiać się wyłącznie na wątku alkoholowym. Warto wsłuchać się uważnie w to, co mają do powiedzenia poszczególni bohaterowie i bohaterki, bo wszak „Bóg rozmawia ze światem przez pijanych" i w każdej chwili i sytuacji można usłyszeć "szept Boga". Trzeba tylko chcieć!