Takich jeszcze świat nie widział
"Dziady" - reż. Radosław Rychcik - Teatr Nowy im. Tadeusza Łomnickiego w PoznaniuPostaci mówią tekstem naszego wieszcza, co prawda nonszalancko przez reżysera poprzestawianym, niemniej mickiewiczowskim. Ale co to za postaci! Prawie wszystko tu jest made in USA. Guślarz (świetny Tomasz Nosiński) to Joker, Dziewica to Marilyn Monroe w podwiewanej białej sukience, Rózia i Józio są bliźniaczkami z "Lśnienia" Kubricka Zamiast kaplicy - boisko do koszykówki.
Oczywiście nie może się obyć bez Gustawa-Konrada. Gustaw (Mariusz Zaniewski - wow!) jest hipisem, a Konrada w gruncie rzeczy nie ma, bo Wielką Improwizację na zaciemnionej scenie słychać z offu. To wspaniały monolog Gustawa Holoubka z "Lawy" Konwickiego (notabene dostał brawa). A zaraz potem słynna mowa Martina Luthera Kinga (I have a dream). Zderzenie jest wstrząsające. Emocje nie opadają. Do nagich wileńskich studentów dołączają czarno-skórzy niewolnicy i razem śpiewają "Zemsta na wroga". Pieśń zmienia się w gospel, podzwaniają kajdany. To najlepsza, genialna scena.
Radosław Rychcik umyślił wydobyć z naszych arcynarodowych "Dziadów" sens uniwersalny. Opowiedzieć o ciemiężcach i ciemiężonych, o rasizmie i terroryzmie, o walce o równość, sprawiedliwość i wolność. Przedstawienie jest szalone. Na koniec Rollisonowa - murzyńska niania - zabija Senatora i członków Ku-Klux-Klanu. Rozbmiewa piosenka Johna Lennona Totalne panopticum, ale trudno nie ulec jego magii.