Taktownie wyreżyserowane, z wyczuciem zagrane
"Dawno temu dziś" - reż. Tomasz Obara - Teatr Nowy w ZabrzuMyślimy schematami. I to dlatego wydaje się nam, że starcza demencja nie może (i nie powinna) być tematem komedii. Tymczasem trzeba tylko napisać tę komedię tak mądrze, jak zrobił to Victor Lanoux w "Dawno temu, dziś". A potem taktownie ją wyreżyserować, jak Tomasz Obara w Teatrze Nowym w Zabrzu. Przede wszystkim trzeba jednak słodko-gorzki tekst zagrać z wyczuciem, i uczuciem, jak aktorzy zabrzańskiej sceny!
Z pozoru rzecz wydaje się nieskomplikowana. Oto Babcia zaczyna tracić kontakt z realnym życiem. Talerze chowa w piekarniku, córkę bierze za własną matkę, a w przystojnym wnuku widzi męża, którego straciła tuż po ślubie. Jej jedynym przyjacielem jest Pan z Ławki, który gra na akordeonie i nie ma nazwiska, bo mu się "zgubiło".
Każda z postaci ma powód do zmartwienia. Babcię trzeba pilnować, żeby sobie nie zrobiła krzywdy, Babcia nie rozumie, czego chce od niej rodzina Ale Lanoux powolutku sugeruje widzom, że wszystko, także zdziecinnienie staruszki, może mieć dobry aspekt. Że może lepiej odejść z tego świata w cudownej atmosferze wspomnień młodości, niż w realnym poczuciu nieudanego życia.
Przedstawienie Teatru Nowego jest doskonale wyważone w nastroju. Śmiech ani razu nie przeradza się w drwinę, a wzruszenie nie przechodzi w tani sentymentalizm.
Na scenie króluje Hanna Boratyńska w roli seniorki. To postać skomplikowana, zagrana doskonale. Upiornie zrzędliwa w scenach wiecznego powtarzania tych samych pytań i mylenia faktów. Delikatnie nieśmiała i zalotna, gdy wraca do czasów swojej wielkiej miłości. I zdumiewająco spokojna w nielicznych minutach, w których widzi sytuację taką, jaką ona naprawdę jest. Trzy odmienne stany świadomości układają się dzięki talentowi aktorki w prawdziwy, ciepły i przejmujący, portret Genowefy-Malwiny, która chce umrzeć piękniej niż żyła.
Tak umrzeć, jak postanowił to Akordeonista, nakreślony przez Grzegorza Cinkowskiego z fantazją, świetnie "podrobionym" akcentem kloszarda i nieodpartym wdziękiem abnegata z wyboru. Robert Lubawy pięknie zagrał Wnuka, który pierwszy odnajduje się w niecodziennej zamianie ról. Jego czułość dla Babci nie pozostawia wątpliwości; jest prawdziwa, a nie wyspekulowana.
Córka to postać najbardziej rozdarta. Miłość do matki jest w niej równie wielka, jak zmęczenie opieką. W interpretacji Jolanty Niestrój-Malisz obydwie emocje dochodzą do głosu w równej mierze, co czyni ją po prostu wiarygodną.
Krótko mówiąc: spektakl do śmiechu i do płaczu. Jak w życiu.