Tam, gdzie gubi się młodzież

"Enter" - reż: Anna Smolar, Jacek Poniedziałek - Nowy Teatr w Warszawie

Przygotowany na paradę EuroPride spektakl Jacka Poniedziałka i Anny Smolar to kolorowy wizjer, przez który można zajrzeć do świata młodzieńczych niekonsekwencji, radykalizmu i niebezpieczeństw

Sztuki na tzw. trudne tematy podejrzanie łatwo popadają w schemat. Zwłaszcza sztuki o zakazanej miłości. O gejach i lesbijkach pisało się więc na dwa sposoby: optymistycznie bądź mrocznie. Wersja optymistyczna: homoseksualna miłość napotyka przeszkody, ale po wielu perypetiach zwycięża, wzmacnia się i dojrzewa. Wersja czarniejsza: zakochani geje czy lesbijki przegrywają w walce z okrutnym, opresyjnym systemem. Przegrywają tragicznie i spektakularnie - giną, chorują, tchórzą w ostatniej chwili, pozwalają się złamać.

"Enter" to sztuka, która powstała w warunkach niekonwencjonalnych i równie niekonwencjonalnym językiem mówi o sprawach delikatnych. Tekst inspirowany był blogiem. Jeden z jego autorów to chłopak przeżywający świat "po raz pierwszy". Pierwsze samodzielne wyjazdy. Pierwsze konflikty ze zdezorientowanymi rodzicami. Pierwsze zakochanie. Zakochanie dziwne, niewygodne. Nie w dziewczynie. Nawet nie w rówieśniku. Marcin przyprowadza nagle do domu o kilkanaście lat starszego faceta, Miłosza, Piotrusia Pana pieszczącego i pielęgnującego swoją niedojrzałość. "Chłopakowi" Marcina bliżej do pokolenia rodziców niż do kolegów z imprez. Fascynacja erotyczna miesza się z oczarowaniem nowym, dorosłym światem. Radość z zaangażowania się w coś naprawdę niedopuszczalnego społecznie staje się motorem związku.

Jacek Poniedziałek i Anna Smolar tworzyli scenariusz sztuki wspólnie z młodymi aktorami, a spektakl ma być prezentowany na EuroPride (coroczny festiwal środowisk LGBT dla uczczenia Christopher Street Day - po raz pierwszy w Polsce, po raz pierwszy w Europie Wschodniej), który odbędzie się między 9 i 18 lipca w Warszawie. "Enter" to cegiełka rzucona w ciągle ziejąca lukę teatru dla młodzieży. Nie dla dzieci, nie dla poszukiwaczy lekturowych streszczeń, ale dla ludzi wchodzących w rzeczywistość, jakiej nikt jeszcze dla nich nie opisał, nie zdiagnozował, nie oswoił. "Enter" to próba rozpracowania kodu dostępu do świata psychodelicznej muzyki i dziecięcych lęków, młodzieńczego radykalizmu i niekonsekwencji, samoodtwarzających się w głowach abstrakcyjnych piosenek i szkolnego konkretu. Kino podejmuje te starania już od lat. Czasem mówi językiem dosłownym, jak w "Juno" (Jason Reitman), "Paranoid Park" (Gus Van Sant) czy "Niezasłanych łóżkach" (Alexis Dos Santos), czasem używa historycznej stylizacji ("Była sobie dziewczyna" Lone Scherfig, "Jaśniejsza od gwiazd" Jane Campion). Zawsze jednak chodzi o to, by uchwycić najbardziej niebezpieczne aspekty młodości - płciową nieokreśloność, gotowość do zachowań ekstremalnych, ciągłe przywiązanie do nawyków z dzieciństwa i do ciepłego, zapewniającego ochronę domu.

W "Enterze" przejmujący jest brak ocen, bo "to wszystko nie jest takie proste". Rodzice, zakochani, koledzy Marcina ze szkoły - wszyscy starają się poradzić sobie z sytuacją. Nakaz politycznej poprawności, otwartości i tolerancji kłóci się z troską i poczuciem zagrożenia. Matka usiłuje zaprzyjaźnić się z Miłoszem. Nie imponuje jej skłamana nowoczesność spod znaku Gombrowiczowskich Młodziaków, ale widzi w tym jedyną drogę, by zrozumieć i ochronić syna. Ojciec buduje mur ironii i agresji, szkolni koledzy markują postawę "that\'s cool". Lekko nie jest. Ale w tych warunkach miłość może rozwijać się bądź wygasać zgodnie z wewnętrzną siłą ciążenia - już nie "przeciw", nie "wbrew", ale naturalnie. Po prostu.

Młodzi aktorzy szaleją po zamienionej w boisko do koszykówki scenie, to znów opadają na skórzane kanapy. W tle przygrywają muzycy z zespołu Sen Zu. Jest ostro, kolorowo, energetycznie, różnice między płciami zacierają się, nieokreśloność i zmysłowość stają się prawem naturalnym. Przestrzeń klubu, gdzie na co dzień odbywają się imprezy i koncerty, wzmacnia klimat. Dzieciaki bywają krnąbrne i nieznośne, czasem porywa je prąd niezwykle dojrzałej, autorefleksyjnej poezji. "Enter" jest być może lepszy jako projekt niż jako spektakl. Ale i te granice powoli się przecież zacierają.

Joanna Derkaczew
Gazeta Wyborcza
1 lipca 2010

Książka tygodnia

Białość
Wydawnictwo ArtRage
Jon Fosse

Trailer tygodnia