Tamten świat różowych superbohaterów

Afterparty - Teatr Nowy w Krakowie i The Pink Mama Theate

The Pink Mama Theater to polsko-niemiecki "wolny" teatr tańca ze Szwajcarii, założony przez Sławka Bendrata, Dominika Krawieckiego i Simona Reimolda. Ich praca artystyczna koncentruje się wokół ciała, seksualności i płci. Teatr nie posiada własnej sceny, więc tym razem gościny udzielił im Teatr Nowy w Krakowie, gdzie zespół zagrał swój nowy spektakl "Afterparty".

Zza sceny dochodzi stukot obcasów. Po chwili pojawiają się na niej trzy postacie: mężczyźni w plastikowych butach na niebotycznych obcasach ubrani w lateksowe stroje superbohaterów – Batmana i Supermana, trzeciej postaci w okularach i z czarną błyskawicą na zielonym tle sukienki nie udaje mi się zdeszyfrować. Ascetyczność scenografii – aktorzy grają właściwie na pustej scenie, jeśli nie liczyć kilku rekwizytów, które przyniosą sobie w trakcie trwania przedstawienia – nadrabiają kostiumy aktorów. Długie sukienki prawie do ziemi, na piersiach znaki superbohaterów, każda w charakterystycznej kolorystyce, aktorzy w rękach trzymają długie, zwiewne peleryny, przypominające trochę treny, przyczepione z tyłu sukienek. Ten swoisty crossdressing, a więc ubieranie się na przekór czy też wbrew płci, nie został właściwie wpisany w żadną przyczynowo-skutkową narrację. Trudno uchwycić kolejne punkty węzłowe akcji. Mężczyźni prężą się, tuptają na owych wysokich obcasach, przybierają pozy, trzepoczą rzęsami. Ich ruch sceniczny zbudowany jest na rytmie i tańcu. Nie noszą peruk, więc gest powierzchownej gry z płcią pozostaje otwarty i znajduje się jakby na granicy niejednoznaczności.

Miejsce akcji także nie jest oczywiste. Kiedy rozłożą na środku sceny koc, opalają się na pikniku. Kiedy uruchomią stojący w kącie mikrofon, patrzymy na koncert drag queen. Trzeba też zaznaczyć, że muzyka jest chyba najmocniejszym punktem spektaklu. Jak sami artyści deklarują na swojej stronie internetowej, chcą, żeby publiczność postrzegała ich przedstawienia jako abstrakcyjne obrazy, raczej emocjonalnie niż rozumowo. Szkoda tylko, że kwestię gender traktują tak powierzchownie. Mówiąc publiczności, że przyszła tutaj, żeby się „skurwić”, że oddała kurtki do szatni, aby zasilić garderobę Supermana, ten anty-bohater wydaje się jedynie banalnie nas prowokować. A scena z fellatio może budzić tylko niesmak. Żeby pokazać nienormatywne seksualności, nie trzeba chyba aż do tego stopnia epatować erotyzmem.

Magdalena Talar
Dziennik Teatralny Kraków
12 maja 2012

Książka tygodnia

Wyklęty lud ziemi
Wydawnictwo Karakter
Fanon Frantz

Trailer tygodnia