Tandetny romantyzm czy groteska z przekazem?
"Noc wampira" - scen. i reż. Jan Naturski - Teatr Współczesny w KrakowieNie będzie niczym nowym, jeśli powiem, że teatr ma to do siebie, iż podlega zmianom. Patrząc na ów spektakl, należy pamiętać, gdzie się znajdujemy. Teatr Współczesny broni się swoimi prawami. Jakkolwiek można by przyjąć niektóre frazesy tegoż spektaklu za banalne czy kiczowate, do mnie ta "kiczowatość" przemówiła, a na spektaklu bawiłam się wybornie!
Niektórzy twierdzą, że spektakle teatralne mają mieć głęboki sens i nietuzinkowy przekaz, zapominając jednak przy tym, jaki był ich początek. Zanim teatry dworskie były pojmowane jako rozrywka na wysokim poziomie, początkowo były one prowadzone siłami amatorskimi, ale na ogół miały jednak charakter mieszany: zawodowo – amatorski. Na dwory często również sprowadzano karły, które miały za zadanie rozśmieszyć Miłościwie Panującego.
Nie będzie niczym nowym, jeśli powiem, że teatr ma to do siebie, iż podlega zmianom.
Patrząc na ów spektakl, należy pamiętać, gdzie się znajdujemy. Teatr Współczesny broni się swoimi prawami. Jakkolwiek można by przyjąć niektóre frazesy tegoż spektaklu za banalne czy kiczowate, do mnie ta "kiczowatość" przemówiła, a na spektaklu bawiłam się wybornie! Sztuka powinna otwierać przed widzami nową perspektywę. Jednym się to spodoba, innym niekoniecznie.
W końcu, kto powiedział, że romantyzm musi być pokazany na poważnie? Z tą całą jego egzaltacją uczuć, chrystianizacją narodów, mesjanizmem, widocznym niemal wszędzie, i tendencją (często przesadną) do melancholii. Kto powiedział, że trzeba pokazywać i nawiązywać jedynie do tematów ważnych społecznie? W epoce romantyzmu? Gdzie główny nacisk stawiano na rozwój własnego ego? Serio? XIX wiek silnie promował indywidualizm kosztem wspólnoty.
Pojawienie się wówczas istot nadprzyrodzonych rodem z horrorów (wilkołaków, wampirów,) było kosztem zwalczania wewnętrznych konfliktów, ludzkich lęków i pragnień. Wilkołak to metafora walki między cywilizacją a pierwotnymi instynktami. Z kolei motyw wampira często wiązał się z erotyzmem i zakazanym pożądaniem, co odzwierciedlało romantyczne fascynacje zakazanymi, niebezpiecznymi uczuciami i namiętnościami. W XIX wieku, w okresie romantyzmu, śmierć była często idealizowana i romantyzowana, traktowana jako ostateczne wyzwolenie lub tajemnicza granica między światem żywych i umarłych.
Doskonale zresztą pisał o tym słynny antropolog Geoffrey Gorer w swoim eseju (1965), w którym opuszczenie romantycznej maski nazywał "pornografią śmierci". W swojej pracy argumentował on, że w kulturze zachodniej nastąpiła zamiana postaw wobec śmierci i seksu. Twierdził, że śmierć, która była kiedyś jawnie omawiana i publicznie doświadczana, stała się tematem tabu. W zamian za to seksualność, miała zostać motywem chętniej i częściej dyskutowanym.
Co więcej, pojawienie się tego typu "postaci" w ówczesnej literaturze, kulturze i sztuce przyniosło swój wydźwięk w tworzeniu komiksowych superbohaterów na początku lat 40. Jak widać, romantyzowanie wojny mamy we krwi.
Współczesne podejście – czy to w malarstwie, czy w teatrze – w dużej mierze odrzuca formę na rzecz treści. Ta była osadzona w utworze tragikomediowym, w którym jednak przeważały wątki komediowe, dla mnie bowiem ten spektakl był tak bardzo kiczowaty sam w sobie, że nie mogłam go wziąć na serio, choć bardzo bym chciała. Epokowe stroje, wnętrze, groteskowe dialogi (- "To wampir, który czai się na nasze dusze" - "No, zawsze miał rozmach"), to wszystko sprawiło, że dobrze się bawiłam. Nie jest to spektakl o wysokich ambicjach artystycznych, i wątpię, by kiedykolwiek miał być. Wystarczy spojrzeć na plakat, który na myśl przywodzi tanie harlequiny z lat 50. XX wieku.
Za scenariusz i reżyserię spektaklu odpowiada Jan Naturski, który również wcielił się w rolę Lorda Byrona. Na scenie towarzyszyli mu Honorata Sokół, Maciej Like oraz gościnnie Bartosz Nowicki i Julia Sierakowska. Fabuła przypomina sen na jawie, w którym przyjaciele Byrona, zaproszeni do jego posiadłości nad Jeziorem Genewskim w burzową noc 1860 roku, nie zastają gospodarza, lecz otrzymują od niego list zachęcający do udziału w konkursie literackim. W następnych scenach publiczność zostaje zaznajomiona z krótką "historią" powstania ikonicznych dla kultury dzieł literatury światowej. Sam spektakl trwa 120 minut z przerwą, czego się jednak w ogóle nie czuje. Widz zostaje wciągnięty w opowieść, przez to, że jest ona podzielona na kilka rozdziałów, opowiadanych przez różnych przyjaciół, a narracja jest zróżnicowana i dynamiczna. O ile opowieść z wilkołakiem się nieco przeciągała, część ze stworzeniem i pobudzeniem do życia Frankensteina była dość groteskowa.
Największe wrażenie swoją grą i humorem wywarł na mnie Bartosz Nowicki, który charyzmą i naturalnym wdziękiem, skutecznie uwodził publiczność. Nadał charakter tej postaci, któremu był wierny do końca. Wtórował mu wampir (Jan Naturski), który przyciągał uwagę swoją inteligencją i przebiegłością. Z postaci kobiecych na pierwszy plan wysuwa się Mary Shelley (grana przez Honoratę Sokół), która wydawała się być jednocześnie delikatną i charakterną postacią. Jej przeciwieństwem była subtelna i wrażliwa Julia Sierakowska, której wątek miłosny z Byronem pozostaje jednak niedokończony, a finał spektaklu wprowadził pewien chaos. Zakończenie pozostawia widzów w niepewności: czy doszło do poronienia? Czy cała historia była jedynie fikcją? O konwencji "teatru w teatrze", jaka tu zaszła, nie będę się bardziej rozpisywać, z uwagi na jej rozrzutność, którą można w ostatnim czasie zauważyć w teatrach krakowskich ("Premiera, która poszła nie tak"), ale na końcu (tak jak we "Fridzie" Naturskiego), czegoś mi jednak zabrakło.
Oglądając spektakl, poczułam się w finale jak w szkole podstawowej, podczas pisania wypracowania – starannie budowane wstęp i rozwinięcie nagle zostają pospiesznie zakończone, jakby autorowi zabrakło czasu na dopracowanie finału, a gdzieś z tyłu miał zaraz zabrzmieć dzwonek.
__
Jan Naturski - Aktor, scenarzysta i reżyser. Urodził się 22 listopada 1985 roku w Katowicach. Jest absolwentem Wydziału Aktorskiego PWST we Wrocławiu. Występuje gościnnie w Teatrze Współczesnym w Krakowie.