Taneczne show na FST

"Czyż nie dobija się koni" - reż. Waldemar Raźniak - PWST Kraków, Wydział w Bytomiu

Absolwenci Wydziału Teatru Tańca w Bytomiu wybrali na swój dyplom najbardziej "taneczny" tekst, jaki można sobie wyobrazić. Akcja "Czyż nie dobija się koni" Horace'a McCoya rozgrywa się bowiem w czasie maratonu tanecznego. Aktorzy mają więc okazję do zaprezentowania swoich umiejętności w pełni.

Nagroda, którą ma otrzymać zwycięska para, jest dla młodych bohaterów spektaklu jedyną szansą na wyrwanie się z biedy. Dlatego też, organizatorzy maratonu mogą sobie pozwolić na stosowanie niemoralnych i upokarzających metod zdobycia publiczności. Uczestnicy biorą udział w wykańczających wyścigach, zgadzają się na wszystko, w zamian za dodatkowe pieniądze, są poniżani i poniewierani. Cała ta sytuacja kontrastuje z wesołą muzyką i tańcem, towarzyszącym prezentacji społecznego obrazu Ameryki z czasów kryzysu.
Ważna zaletą „Czyż nie dobija się koni” jest zespołowa praca młodych aktorów. Nie ma tu w zasadzie głównych ról. Każda tańcząca para ma swoje „pięć minut”, zarówno pod względem tanecznym, jak i dramaturgicznym. Kolejne sceny pozwalają poszczególnym osobom zaprezentować swoje możliwości, również poprzez wykorzystanie różnorodnej muzyki. Istotne dla sukcesu spektaklu wydaje się również niezwykłe zgranie zespołu, koordynacja, widoczna szczególnie w scenach tanecznych.

Pierwsze sceny przedstawienia nie są zbyt obiecujące. Wydaje się, że zespół ograniczy się do popisu tańca towarzyskiego. W późniejszych scenach wizja plastyczna spektaklu staje się coraz bardziej dopracowana. Oprócz typowych scen tańca pojawiają się „zatrzymania” akcji - „stop-klatki”, tworzące piękne obrazy. W dalszej części przedstawienia, aktorzy zaczynają bawić się tańcem, ruchem i własnym ciałem.

Niestety, wśród tanecznych popisów ginie akcja i społeczny wydźwięk  tekstu McCoya. Brakuje dramaturgii a ludzkie problemy poruszone w „Czyż nie dobija się koni” schodzą na dalszy plan. Epizody dramatyczne wydają się jedynie przerywnikami pomiędzy atrakcyjnymi scenami tańca. Zaangażowany społecznie tekst staje się jedynie pretekstem dla podziwiania choreografii.

Być może jednak nie przeszkadza to całości przedstawienia? Mimo braku dramaturgii, aktorzy nieźle poradzili sobie ze swoimi zadaniami scenicznymi, szczególnie w zakresie tańca i ruchu. Widowisko stworzone przez zgrany zespół jest atrakcyjne i ciekawe. Prawdopodobnie nie skłoni widza do głębokich przemyśleń, może zagubiono również część ducha tekstu oryginalnego. Zachowano jednak atmosferę i tempo, dzięki którym widz nie ma czasu się nudzić. W spektaklu dyplomowym Wydziału Teatru Tańca w Bytomiu postawiono właśnie na taniec. To on stał się silną stroną spektaklu. Nawet, jeżeli ucierpiała na tym dramaturgia, być może nie stało się nic złego – szczególnie, że ruch artystów przyciąga uwagę i sprawia przyjemność, a prawie dwie godziny widowiska mijają niepostrzeżenie.

PWST Kraków (Wydział Teatru Tańca w Bytomiu)
Horace Mc Coy, Czyż nie dobija się koni, adapt. Jerzy Stuhr, reż. Waldemar Raźniak
Występują:
Robert Buczyński, Natalia Dinges, Magdalena Fejdasz, Helena Gandżalian, Paulina Giwer, Zuzanna Kasprzyk, Anna Kosiorowska, Jakub Krawczyk, Kamil Lipka, Paweł Łyskawa, Nina Minor, Anna Raj, Robert Wasiewicz, Natalia Wilk, Klaudia Stefanowicz, Kamil Bończyk, Wojciech Chowaniec, Szymon Dobosik, Adrian Koszewski, Jan Lorys, Piotr Wach, Jarosław Widuch

Zofia Snelewska-Stempień
Dziennik Teatralny Łódź
30 kwietnia 2012

Książka tygodnia

Teatr, który nadchodzi
Wydawnictwo słowo/obraz terytoria Sp. z o.o.
Dariusz Kosiński

Trailer tygodnia

La Phazz
Julieta Gascón i Jose Antonio Puchades
W "La Phazz" udało się twórcom z "La ...