Tarta jest dobra na wszystko

Waitress - reż. Wojciech Kępczyński - Teatr Muzyczny Roma w Warszawie.

„Waitress” to musical, który wystawiany jest na Broadwayu, a jak wiadomo w Midtown pojawiają się same najlepsze sztuki. Do Polski spektakl dotarł zza oceanu w zaledwie 5 lat (czyli bardzo szybko). Czy jego fenomen w reżyserii Wojciecha Kępczyńakiego powtórzy się w Polsce?

Musical skupia się wokół dziewczyny o imieniu Jenna (Zofia Nowakowska), tytułowej kelnerki, której pyszne tarty podbijają kubki smakowe klientów. Życie głównej bohaterki zmienia się, gdy dowiaduje się, że jest w ciąży. W trakcie seansu widzowie obserwują historię przemiany życia Jenny. Jednocześnie fabuła w „Waitress" toczy się naturalnym rytmem. Postacie drugoplanowe również się rozwijają, przeżywają własne historie.

Co prawda musical miał gorsze momenty (o czym później), ale uważam, że ogromną zaletą „Waitress" jest gra aktorska. Postacie mają swoje własne charaktery, a dopasowane kostiumy dodają im jeszcze więcej wiarygodności. Głosy również doskonale komponują się z ich osobowościami. W spektaklu większość bohaterów jest grana naprzemiennie przez trzech aktorów. Obsadę, którą ja miałam okazję oglądać podsumuję słowem: znakomita. Zofia Nowakowska w roli Jenny śpiewa głosem grzecznej i niepewnej żony. Za to Agata Walczak, jako Becky, mocnym wokalem reprezentuje kobietę silną i zaradną. Inną ciekawą postacią jest Joe (Wojciech Paszkowski). Z pozoru zrzędliwy starzec, a w rzeczywistości dobry, starszy pan.

Spektakl ma charakter rozrywkowy, ale porusza też kwestie emancypacji kobiet, przemocy domowej czy zdrady i moralności. Z jednej strony można nazwać zaletą to, że „Waitress" nie tylko bawi, ale też uczy. Z drugiej strony przez komediowo-rozrywkowy charakter musicalu problemy zostają momentami spłycone - widz dostaje informację, że miłość to przede wszystkim seks, a prawie każda osoba zdradza swojego partnera i nie ponosi żadnych konsekwencji. Na szczęście Spox (Wiktor Korzeniowski) i Dawn (Ewa Kłosowicz) ratują ten obraz.

Tłumaczenia tekstów komediowych to trudna sztuka. W „Waitress" moim zdaniem były one na różnym poziomie. Pojawiły się żarty, które wprawiły mnie w zażenowanie, ale to pojedyncze przypadki. Poza tymi kilkoma wyjątkami tłumaczenie było dobre.

Przechodząc do aspektów technicznych, muszę pochwalić musical i techników Teatru Roma (reżyseria dźwięku – Paweł Kacprzycki, Jan Kluszewski; realizacja światła - Krzysztof Gantner). Wszystkie dialogi i piosenki były wyraźne, co nie jest wbrew pozorom takie oczywiste, a jednocześnie jest bardzo ważne, szczególnie w przypadku słowa śpiewanego. Oświetlenie również było na wysokim poziomie. Spektakl dzięki światłom był jeszcze bardziej kolorowy i dynamiczny. W „Waitress" jest wszystko, co musi mieć w sobie musical.

Ruchome elementy sprawiają, że sztuka jest dosyć dynamiczna. Podobało mi się połączenie baru z tartami z kuchnia. Poza kuchnią i barem pojawia się różwnież dom z muzycznymi dekoracjami, dodającymi rockowego charakteru Earlowi (Paweł Mielewczyk) i szpital, w którym rezyduje Dr. Pomatter (Robert Kempa) z żoną (Patrycha Mizerska). Bardzo kreatywnie twórcy wykorzystali wózek kuchenny - podczas licznych aktobacji na scenie.

W musicalu, jak wyżej wspomniałam, znadziemy elementy poważne, ale jest to spektakl przede wszystkim lekki, od którego nie oczekujmy fabuły jak z dramatu (na czym często się łapię). Na "Waitress" można się dobrze bawić i narobić sobie apetytu na tartę. Tarta jest dobra na wszystko!

Beata Zwierzyńska
Dziennik Teatralny
7 lipca 2021

Książka tygodnia

Białość
Wydawnictwo ArtRage
Jon Fosse

Trailer tygodnia