Teatr dla ludzi?

Różne stworzenia boże są na świecie. I bardzo dobrze. Niech sobie będą. Tylko nie w teatrze.

Teatr – miejsce spotkań osób kulturalnych, wykształconych, interesujących się sztuką, spragnionych intelektualnego powiewu, poszukujących kreatywności i rozmachu. Definicji tej jednak czegoś ewidentnie brak.

Ktoś może zapytać: „Czego? Przecież wszystko się zgadza, wszystko jest na miejscu, elegancko i w porządku". Jednak upieram się, że trzeba coś poprawić. Moim skromnym zdaniem, wyrazem początkującym definicję teatru powinno być słowo „ZAZWYCZAJ". Z mych wnikliwych obserwacji wynika, że do miejsca przepełnionego artystycznym duchem, jakim bez wątpienia jest teatr, coraz częściej przychodzą ludzie z niższej, mniej kulturalnej, mniej wykształconej, ogólnie - słabszej jakości półki. Pytanie które mnie dręczy bez ustanku, dzień i noc: Po co przychodzą te osobniki na spektakle, skoro nie mają ochoty ich oglądać? Czy ci ludzie nie mają ciekawszych zajęć? Można przecież wypić „małe co nieco" pod całodobowym, obejrzeć serial, w którym bez wątpienia jest więcej „ciach" i „foczek" niż na scenie. A jednak uparcie przychodzą do teatru ci „antyfani" sztuki i myślę, że nigdy nie znajdę odpowiedzi na pytanie dlaczego tak się dzieje, czemu ich upór jest silniejszy od swoistego rozsądku. Nie można ich ani wyrzucić, ani nie można ich obrazić, bo wtedy zniżymy się do ich poziomu. A jaki jest ten poziom? Myślę, że ustala go konkretny regulamin, którego wszystkie zbłąkane w teatrze owieczki muszą przestrzegać, aby być postrzegane jako niekulturalne, pozbawione elokwencji i nieobyte, proste byty. Wyobrażam sobie punkt po punkcie owego regulaminu i coraz bardziej jestem przekonana, że on faktycznie  istnieje!

Punkt pierwszy: Sprawdź, czy definicja teatru, lub wspomnienie jego z dawnych lat są zgodne z rzeczywistością. Odłóż pilota od telewizora i odstaw browca (WAŻNE: Uważaj, broń Boże go nie rozlej, bo stracisz cenne krople, które bez wątpienia przydadzą Ci się po kulturalnym szoku). Ubierz najlepszy dres lub też najkrótszą miniówkę (w zależności od płci, choć to i tak bez znaczenia). I gotowe! Wyrusz w intelektualną podróż do tajemniczej krainy zwanej... TEATREM.

Punkt drugi: Będąc przed wejściem na widownię upewnij się, czy bufetowa dostała burę (czyt. „opierdziel") za zbyt drogą wodę mineralną, czy bileterzy dostali po uszach/głowie za zbyt późne wpuszczenie na widownię (i jeszcze kazali okazać bilet, PROSTAKI!) oraz czy na pewno będziesz miał pełny pęcherz w połowie spektaklu, aby móc przeszkodzić aktorom i trzaskając drzwiami, wyjść do toalety, aby załatwić swą fizjologiczną potrzebę.

Punkt trzeci: Czas na ten no.... No ten..... A! SPEKTAL. Zapamiętaj – upewnij się, czy Twój telefon jest włączony, abyś w trakcie spektaklu mógł zadzwonić do kumpla i opowiedzieć gdzie jesteś, co się dzieje, kto gra, jak gra, jak wygląda. Możliwe, że ktoś będzie chciał także skontaktować się i z Tobą– bez skrępowania odbierz i rozmawiaj do woli. Aktorzy i pozostali widzowie to wprost kochają!

Punkt czwarty: Niezmiernie ważną kwestią jest głośne komentowanie artystów występujących na scenie. „Ej, Łysy – popatrz na tę blond lalkę, co stoi za tym grubym kurduplem! Fajniusia!", „Ty, Elka – ta ruda ma fajną kieckę. Grażyna kupiła sobie ostatnio podobną... No ta, z mojego bloku... No ta z parteru, no! Elka, ogarnij się, no!". Tego typu komentarze zawsze ułatwiają aktorom grę, a publiczności oglądanie sztuki. Wszystkim bardzo zależy aby wiedzieć, co tak wyrafinowana osoba, jak Ty, sądzi o artystach i samym spektaklu.

Punkt piąty: Nie zapominaj o głośnym wzdychaniu, ziewaniu, mlaskaniu przy jedzeniu chipsów, cukierków i orzeszków, siorbaniu przy piciu coli, wody, a może nawet czegoś mocniejszego. Nie patrz na innych, nie przejmuj się negatywnymi uwagami dotyczącymi Twojej persony. Jasne jest, że aktorowi, który się obrusza i krzywo na Ciebie patrzy, zawsze można po spektaklu dać z bańki, albo z liścia. Zależy, jak bardzo Ci się naprzykrzy.

Regulamin klarowny, zrozumiały – przestrzegany do perfekcji przez niedzielnych widzów. Pokusiłabym się o dodanie jeszcze jednego punktu, który według mnie jest niezmiernie ważny:
Punkt szósty: A po spektaklu? Po spektaklu szybko ulotnij się z teatru, nie rób niepotrzebnego zamieszania. Kieruj się prosto do wyjścia ewakuacyjnego, aby nie zostać rozszarpanym przez pozostałych widzów, którzy umieją zachowywać się kulturalnie. Gdy tylko wrócisz do domu, szybko skieruj się do komputera, włącz go i poszukaj w Internecie bardzo ciekawego skeczu Janusza Gajosa (to taki aktor).

Wiem, że będzie Ci ciężko zrozumieć większość spostrzeżeń autora, czy też jego stwierdzeń, ale jedno z nich jest skierowane właśnie do Ciebie i wcale nie jest trudne do opanowania: „Różne stworzenia boże są na świecie. I bardzo dobrze, niech sobie będą – tylko nie w teatrze.Różne stworzenia boże są na świecie. I bardzo dobrze. Niech sobie będą. Tylko nie w teatrze. Teatr ma swoje sacrum, a to się oznacza: morda w kubeł.  Won z kina... i z TEATRU!".

Justyna Wójcik
Dziennik Teatralny Łódź
26 października 2013

Książka tygodnia

Twórcza zdrada w teatrze. Z problemów inscenizacji prozy literackiej
Wydawnictwo Naukowe UKSW
Katarzyna Gołos-Dąbrowska

Trailer tygodnia

Łabędzie
chor. Tobiasz Sebastian Berg
„Łabędzie", spektakl teatru tańca w c...