Teatr faktów

"Odpowiedzialność" - reż. Michał Zadara - Teatr Powszechny w Warszawie

Michał Zadara konsekwentnie tropi opresyjność państwa polskiego w stosunku do określonych grup społecznych. I nie jest istotne, czy dotyczy to formacji słusznie minionej, czy obecnej formy ustrojowej, co znakomicie przydaje tym działaniom waloru obiektywizmu i wiarygodności, bowiem piętnuje się tu tylko ludzką krzywdę, wyrządzaną słabym, niemogącym się skutecznie bronić jednostkom przez potężny aparat siłowy państwa.

Po wstrząsającej „Sprawiedliwości", wystawionej w 2018 roku na tej samej Małej Scenie warszawskiego Teatru Powszechnego, teatru, który zgodnie ze swoją dewizą nieustannie, i chwała mu za to, się wtrąca, spektaklu traktującym o prawnej, politycznej, ale i etycznej odpowiedzialności za masowe wygnanie polskich Żydów w roku 1968, reżyser zdecydował się na swoistą kontynuację. Stworzył spektakl dotykający tematu jakże aktualnego, czyli jak się to eufemistycznie określa, zawróceń z granicy kraju uchodźców, przybywających z ogarniętych konfliktami zbrojnymi obszarów, przeważnie z Bliskiego i Środkowego Wschodu. Tak powstała kolejna, część teatralnego, na razie przynajmniej, dyptyku dotykającego owej zinstytucjonalizowanej opresyjności pod znamiennym, punktującym tytułem: „Odpowiedzialność".

Wyjątkowa jest zaproponowana przez Zadarę forma, będąca melanżem dramatu sądowego, teatralnego dokumentu oraz klasycznej debaty, gdzie aktorzy są jednocześnie oskarżycielami machiny państwowej i jej prominentnych członków, jak i obrońcami jednostek, będących jej ofiarami. Rzecz jest znakomicie udokumentowana, lege artis z prawnego punktu widzenia. Już na początku pada wyjaśnienie, iż teksty są dlatego czytane z promptera, aby uniknąć pozwów i ewentualnej odpowiedzialności karnej. To groźne memento, przywołujące na myśl znany wielu, prawdziwie niepokornym dziennikarzom efekt mrożący. Wszystko musi zatem być precyzyjne – na papierze, w zapisie video, na jakimkolwiek zresztą nośniku. Rzecz jest oparta na faktach, nie interpretacjach, podanych czarno na białym, bez zbędnych słów. To skondensowana, brutalna, jak działania granicznych służb mundurowych, prawda. To niezaprzeczalnie teatr faktów, gdzie przed widzami toczy się proces: przyzwoitość versus państwo.

Twórcy stawiają fundamentalne dla każdego uczciwego człowieka pytania. Dlaczego państwo segreguje uchodźców, uznając jedne konflikty zbrojne za godne humanitarnego wsparcia, a inne nie, w ten sposób dzieląc potrzebujących pomocy na ofiary wojny lepszego i gorszego sortu? Dlaczego tak czyni, mimo iż zakrawa to na podręcznikowy rasizm? Czy certyfikatem człowieczeństwa ma być metryka chrztu, bądź kolor skóry? Jak słyszymy ze sceny, z Ukrainy przyjęto 4 mln uciekinierów wojennych, z czego w kraju została połowa, a z Białorusi 266 razy mniej. Jest przecież miejsce i społeczna wola, ale państwo nie ewokuje solidarności dla wszystkich, wobec czego jest filtrowana przez fobie, resentymenty i, przede wszystkim, doraźną politykę. Dlaczego narusza się konwencję genewską, konstytucję, prawem ustanawiając bezprawie? Padają konkretne, oparte na szczegółowej analizie dokumentów przykłady, jak choćby dokonana przez ministra spraw wewnętrznych w sierpniu 2021 r., gdy sytuacja w Usnarzu Górnym wymykała się spod kontroli, zmiana ustawy w trybie rozporządzenia, jak przedłużenie przez MSW w listopadzie 2021 stanu wyjątkowego o kolejne 60 dni, aktem niskiego rzędu, czy ten chyba najbardziej wstrząsający, dowodnie wykazujący, że Straż Graniczna łamie prawo, a konkretnie art. 264 & 3 kodeksu karnego, umożliwiając wypychanym nielegalne przekraczanie granicy, przez „okna życia", jak cynicznie dziury w płocie nazywają pogranicznicy. W imię czego poza bezdusznym politycznym interesem manipuluje się przepisami, literą i duchem prawa, uprzedmiotawiając ludzi w tragicznej sytuacji życiowej? Dlaczego zawsze znajdą się jacyś usłużni prawnicy, gotowi kreować choćby najbardziej bezczelne kazusy interpretacyjne? Wola nad prawem? To wszystko mogłoby być w sprawie znacznie lżejszego kalibru nawet zabawne. W spektaklu pojawia się przecież metafora sportowa - wyobraźmy sobie, że PZPN wydaje przepis pozwalający grać Lewandowskiemu ręką, bo tego wymaga dobro polskiego futbolu...

Twórcy uwypuklają bezprawność działań mocodawców, ale i wykonawców, którzy mają przecież gwarantowane prawo odmowy wykonania rozkazu z prawem kolidującego. Idzie to w parze z uporczywymi próbami wybielenia służb, nieledwie sakralizacji munduru, jakby ta tkanina ufarbowana w barwy moro rozgrzeszała automatycznie, niczym kapłański gest po konfesji. Ego te absolvo a peccatis tuis in nomine Patriae... Punktuje się zatem w Powszechnym woluntaryzm i uznaniowość, zarówno w sferze legislacyjnej, jak i interpretacyjnej, gdzie wszystko podporządkowane jest bezwzględnemu credo, wiadomego autorstwa - posybilizmowi prawnemu. Dotyczy to zresztą także polityki informacyjnej – przywołano pamiętną, niesławną konferencję prasową dwóch ministrów i jednego generała, kiedy to, wykorzystując klasyczne wzorce autorytarnej propagandy, jakby z Kremla przejęte, usiłowano zohydzić uchodźców, pomawiając ich o rozwlekanie chorób, zoofilię, pedofilię oraz inne dewiacje, nieudolnie manipulując materiałami z sieci, co zresztą natychmiast wyszło na jaw.

Zostawmy jednak instytucje. Osią spektaklu są ludzkie dramaty. Brutalnie zdeptane nadzieje na lepsze, bezpieczne życie, historie bezlitośnie odepchniętych i wypchniętych uchodźców, upokarzanych, traktowanych jak przedmioty, tak samo zresztą na Białorusi, jak i u nas. To przecież uciekinierzy, w tym dzieci i kobiety, z ogarniętych krwawymi wojnami domowymi Syrii, Iraku, nigdzie niechciani, kołatający rozpaczliwie do bram Europy, odrzuceni uprzednio przez system szengeński, zrozpaczeni, zdesperowani, zdani już tylko na przemyt. Twórcy podkreślają winę całej europejskiej wspólnoty. Grzech pierworodny miał miejsce na Morzu Śródziemnym, na wodach terytorialnych Włoch i Grecji. To tam narodził się ów haniebny push-back, nielegalny przecież w myśl orzeczenia Europejskiego Trybunału Praw Człowieka, która to konstrukcja dała wygodny pretekst rządowi polskiemu, wspinającemu się przy tym na Himalaje hipokryzji, poprzez powoływanie się na precedensy znienawidzonej Unii, której to system prawny bezustannie sabotuje.

Twórcy spektaklu pochylają się nad losem młodego Syryjczyka o jakże symbolicznym imieniu – Issy z Hama, miasta, które już raz, w latach 1979-1982, w sprowokowanych waśniach etniczno-religijnych, spłynęło krwią za Hafiza Assada, a teraz bezustannie krwawi za rządów jego syna. Issa dotarł do Polski przez Bejrut i Mińsk. Miał zamiar dołączyć do rodziny w Niemczech. Szacuje się, że ok. 15-20 tysięcy uchodźców zakończyło taką podróż szczęśliwie. Niestety, nie ma wśród nich Issy. Jest jedną z 16 zidentyfikowanych ofiar śmiertelnych inkryminowanych na scenie akcji. Aktorzy odczytują po kolei nazwiska zmarłych, choć ciśnie się na papier inne określenie. Brzmi to jak heroiczny apel poległych lub jak suchy akt oskarżenia. 16 ofiar zidentyfikowano, ale kiedy wliczymy niezidentyfikowanych, pochowanych na mizarze w Bohonikach oraz tych, których szczątki znaleziono i ciągle się znajduje, zmarłych z głodu, chłodu i braku opieki medycznej w podlaskich lasach, bo bali się z nich wyjść, wtedy ta wstrząsająca liczba rośnie do ponad stu osób.

Opowieści ocalonych, relacje o utraconych, twarde, przerażające fakty są ilustrowane zdjęciami z granicy, a w tle Pasją wg św. Mateusza J.S. Bacha. Muzyka też ma moc oskarżycielską, choćby gdy chór żąda od Piłata - Ukrzyżuj go! Przecież jedna ze scen Pasji zmaterializowała się w Usnarzu, w tak nieludzkim, szyderczym obrazie, kiedy zamaskowany żołdak, napiwszy się, wylewa resztę wody z butelki na oczach spragnionych, stając w jednym, ponadczasowym szeregu psów wojny z tym, co podał Chrystusowi ocet. I to wszystko w kraju dumnym ze swoich chrześcijańskich korzeni. Katalog bezprawia przyczyniającego się do śmierci jest obszerny - leczenie bez dokumentacji medycznej, hipotermia, odwodnienie, chorzy wywożeni na granicę – w tym push-backi obłożnie chorych. Kto na to pozwala, kto to wykonuje? Wszystkie podnoszone w przedstawieniu nieprawości kondensuje jedna wstrząsająca fraza - Eli, eli, lema sabachthani?

Spektakl Michała Zadary jest solidnie udokumentowanym aktem oskarżenia systemowego, politycznie motywowanego prawa silniejszego. Piętnuje resorty siłowe za sprawowanie w strefie stanu wyjątkowego niepodzielnej trójwładzy: wykonawczej, ustawodawczej i sądowniczej, ostrzega, iż może to być próba generalna autorytarnego porządku, dyktatury, jej doświadczalny poligon w mikroskali. Precyzyjnie wyjaśnia kto jest za ten stan rzeczy, tu i teraz, odpowiedzialny. Natomiast finalne pytanie zawisa w gęstej od znaczeń przestrzeni - kto jest odpowiedzialny za to, że mamy taką władzę...

Glosa pojawiła się w kilka dni po spektaklu. Przeglądając prasę przeczytałem, iż według badania World Values Survey aż 80% Polaków ujawnia konformizm i ceni przede wszystkim bezpieczne życie, dla porównania, na przykład w Skandynawii to tylko 50%. Aż 25% naszej populacji skłonne jest powierzyć życie silnie zhierarchizowanej władzy, dopuszcza rządy silnej ręki, bez parlamentu, nawet wojskowe. 25% - czy ta liczba, szczególnie w kontekście sondaży, czegoś nam nie mówi?

Michałowi Zadarze, jego aktorom - Mai Ostaszewskiej, Barbarze Wysockiej i Piotrowi Głowackiemu, autorom scenariusza, prawnikom, wszystkim twórcom tego wyjątkowego spektaklu należą się długotrwałe oklaski na stojąco, czego zresztą na scenie przy Zamoyskiego doświadczyliśmy. Wykonali kawał znakomitej teatralnej i obywatelskiej roboty. Bowiem "Odpowiedzialność" apeluje do państwa polskiego, choć przesłanie nietrudno zuniwersalizować, aby, ze zrozumieniem i odpowiedzialnie, stosowało się do słów jednego ze swoich najwybitniejszych i najuczciwszych obywateli. Aby, jeśli nie wie jak się zachować, zachowało się przyzwoicie. Tylko tyle i aż tyle.

Władysław Bartoszewski, gdyby był tam z nami, też klaskałby na stojąco. Życzmy reżyserowi, choć historiozoficzny pesymizm mocno uwiera, aby ostatni spektakl ewentualnego teatralnego poliptyku mógł wreszcie, w nieodległej miejmy nadzieję przyszłości, nazwać: "Przyzwoitość".

Tomasz Mlącki
Dziennik Teatralny Warszawa
10 września 2022
Portrety
Michał Zadara

Książka tygodnia

Teatr, który nadchodzi
Wydawnictwo słowo/obraz terytoria Sp. z o.o.
Dariusz Kosiński

Trailer tygodnia

La Phazz
Julieta Gascón i Jose Antonio Puchades
W "La Phazz" udało się twórcom z "La ...