Teatr, który umie grać
"Troilus i Kresyda" - reż. Luk Perceval - 5. Festiwal DIALOG-WROCŁAWLuk Perceval mnie zaskoczył. Już od pierwszych chwil. A wszystko zaczęło się od kłębów dymu jak mgła osiadających na scenie. Białe tumany podkreśliły jeszcze jej esencjonalną szarość i niezwykłą ascezę. Na składanych taboretach siedziały postacie dramatu. Przypominały urzędników. W szarych spodniach, wyblakłych koszulach i przekrzywionych krawatach. Z nieodłącznymi okularami na nosie. W tym świecie każdy kolor to wydarzenie. Jak żółta sukienka Kresydy. Jak czerwień krwi na ciele Troilusa.
W dramacie Szekspira wyraźne są dwie linie fabularne. Pierwszą z nich jest miłość Troilusa i Kresydy, drugą kulisy wojny trojańskiej. Luk Perceval z tego nie zrezygnował. Posłużył się nimi niczym szkieletem, który potem starannie obudował, nadając mu nowe sensy. Dramat stał się dla niego punktem wyjścia do opowieści o wojnie w ogóle. Reżyser zaprezentował nam świat mężczyzn, pełen poczucia straty i żądzy zemsty. Świat, w którym gwałtowność miesza się z dojmującym smutkiem. Tu rządy wiedzie gorycz i niespełniona ambicja. Wszystko jest posępne i automatyczne. Jak przestrogi wieszczki Kasandry. Mężczyźni w Troilusie i Kresydzie są jak maszyny, od wieków zaprogramowane w ten sam sposób.
Luk Perceval, konstruując sztukę, skupił się na przestrzeni otaczającej aktorów. Rezygnując ze zbędnych dekoracji, pozostawił na scenie oprócz taboretów, jedynie miski i wiadra. Metalowe, odrapane, wypełnione wodą. Uczynił z nich punkt oparcia najważniejszych scen spektaklu. Aktorzy zakładali je na głowy. Wchodzili w nie, tupiąc i rozchlapując wodę. Rzucali nimi i je kopali. A to wszystko dźwięczało, brzmiało, uderzało w widza z znienacka, budziło z transu i wciągało coraz bardziej w sam środek sztuki. Bardzo ciekawym zabiegiem było także wyposażenie Menelaosa w gitarę. Jego smętne pieśni i melodyjne pobrzękiwania stały się doskonałym wykończeniem tego osobliwego, fantazyjnego spektaklu.
Troilus i Kresyda to teatr obrazów. Precyzyjnych, wystudiowanych, artystycznych. Aktorzy są bardzo dobrze rozmieszczeni przestrzennie, tworząc sceny spójne wewnętrznie. Szczególnie widoczne jest to, gdy przytuleni do siebie główni bohaterowie zostają otoczeni przez pląsające w jakimś przedziwnym tańcu postaci. Można to zauważyć także w scenie rozdawania pocałunków, gdy Kresyda stoi na taborecie, z zarzuconą na głowę sukienką – welonem. W spektaklu istotną rolę odgrywa także drugi plan. To właśnie na tyłach sceny aktorzy przechadzają się pokracznym krokiem, strojąc miny i puszczając do widza oko. Ten kontakt z widzem bywa także bardziej bezpośredni, gdy aktorzy wygłaszają naukowy wykład o wojnie trojańskiej lub opowieść o czasach Szekspira.
Teatr Luka Percevala to teatr, który umie grać. Nie okradając Troilusa i Kresydy z tego, co szekspirowskie, reżyser powoli budował kolejne poziomy sztuki, dążąc do wyrazistego, dynamicznego finału. Wplótł w to elementy groteskowe, często karykaturalne, nie popadając przy tym w banał.
Mówił o Wielkiej Wojnie i Wielkiej Miłości, które w obu przypadkach kończą się Wielką Stratą. Poruszając aktorami jak marionetkami pokazywał, że te historie rodzą się wciąż i wciąż na nowo. Na koniec wprowadził na scenę kawalkadę wędrujących postaci i drewnianego konia, którego dosiadał Menelaos. Jednym słowem - bardzo czysta teatralna robota.