Teatr nasz drogi

50. Kaliskie Spotkania Teatralne - Festiwal Sztuki Aktorskiej

Doczekaliśmy się w Kaliszu pięknego Jubileuszu! "My"? Ludzie głodni teatru, uczący się, pracujący, renciści i emeryci? Niestety, dla porażającej większości z nas rozpoczynające się właśnie 50. Kaliskie Spotkania Teatralne to nie czas dorocznego świętowania, przeciwnie - to moment upokorzenia.

Cena karnetu na KST to - bagatela! - 1300 (słownie: tysiąc trzysta) złotych. Miesięczne zarobki niejednej i niejednego z nas są niższe od tej kwoty. "Czy można najeść się kulturą, albo czy okazując karnet w energetyce nie będę musiała płacić rachunków?" - pyta członkini grupy "Nie jestem miliarderem/ką i nie wybieram się na KST" na portalu Facebook.com. Ceny na poszczególne spektakle grane podczas KST są wielokrotnie wyższe niż na ich macierzystych scenach. Dla przykładu: bilet na spektakl Doroty Masłowskiej "Między nami dobrze jest" w reżyserii Grzegorza Jarzyny kosztuje 160 zł. W warszawskim Teatrze Rozmaitości oglądać go można na co dzień za 60 zł. 

Zobaczenie "Trylogii" Jana Klaty w ramach KST to wydatek rzędu 140 zł - w Teatrze Starym w Krakowie za bilet zapłacimy do 43 zł. Teatr Polski we Wrocławiu przyjeżdża do Kalisza ze "Smyczą" Bartosza Porczyka w reżyserii Natalii Korczakowskiej. We Wrocławiu wstęp na spektakl kosztuje 40 zł w najdroższych rzędach. Na kaliskim festiwalu cena jest jedna: 120 zł. 

Teatr im. Wojciecha Bogusławskiego w Kaliszu otrzymał wsparcie finansowe na zorganizowanie KST z Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego, od Marszałka Województwa Wielkopolskiego oraz z Miasta Kalisza. Za publiczne pieniądze zafundowano teatralny festiwal finansowym elitom miasta. Będą miały okazję nawiązywać nowe kontakty we własnym gronie, w którym nie będzie zwykłych zjadaczy chleba, użytkowników fiatów punto, rowerów i komunikacji miejskiej. 

Oburzenie zaistniałą sytuacją wśród zainteresowanych udziałem w życiu kulturalnym Kaliszan jest powszechne i oczywiste. Nie bardzo wiadomo, co miał na celu organizator, windując ceny biletów na poziom niedostępny nawet dla średnio zamożnych mieszkańców miasta. Czy liczył na ciche zrozumienie rynkowych realiów przez rozgoryczonych Kaliszan, którym odbiera się właśnie ich wspólne dobro-odświętny dostęp do kultury najwyższej próby?

Nie wiadomo, co miał na myśli minister Zdrojewski, gdy zachwalając KST i obiecując stałe dlań dofinansowanie deklarował, że "ministra kultury (...) nie będzie w stanie nic zwolnić z odpowiedzialności za dziedzictwo narodowe i za edukację artystyczną i kulturalną". Edukacja artystyczna i kulturalna? W Kaliszu mamy poczucie, że edukuje się nas z całkiem innego przedmiotu. Właśnie odbywamy przyspieszony kurs pogardy dla najmniej i średnio zamożnych obywateli. Przed wyborami samorządowymi ustami decydentów miasto Kalisz demonstruje, że to pieniądze (duże pieniądze!) zapewniają obywatelstwo, a teatr nie jest dla wszystkich.

Igor Strapko
www.krytykapolityczna.pl
10 maja 2010

Książka tygodnia

Teatr, który nadchodzi
Wydawnictwo słowo/obraz terytoria Sp. z o.o.
Dariusz Kosiński

Trailer tygodnia

La Phazz
Julieta Gascón i Jose Antonio Puchades
W "La Phazz" udało się twórcom z "La ...