Teatr online jeszcze nikomu nie zaszkodził
"Małe morderstwo jeszcze nikomu nie zaszkodziło" - reż. Andrzej Nejman - Teatr Kwadrat w Warszawie - czytanie performatywneW naturze teatru leży od zawsze nieustanny rozwój: od wprowadzenia kobiet-aktorek do nowoczesnych technik, choćby wykorzystania wirtualnej scenografii w musicalu Polita Józefowicza.
Nic więc dziwnego, że w odpowiedzi na pandemię to właśnie wśród artystów teatralnych nastąpiła niewyobrażalna mobilizacja i na całym świecie widzowie mają możliwość obejrzenia transmisji nie tylko swoich ulubionych spektakli, ale również wyczekiwanych premier. Nawet utrudnienia w postaci zakazu spotkań w większych grupach udaje się rozwiązać: nie brakuje przecież monodramów; Teatr Kwadrat wyszedł zaś do odbiorców z wyjątkową propozycją: czytaniem performatywnym realizowanym przy pomocy... wideokonferencji.
Czytanie performatywne to doświadczenie niecodzienne, które by zostało odpowiednio odebrane musi zakładać, że widzowie bardziej niż zazwyczaj zagłębią się w konwencję reinterpretowanego tekstu. Zwolennicy tego typu spektakli mieli ostatnio okazję zobaczyć występy z cyklu Czytelnia Dramatu w ramach Karnawału Teatralnego Centrum Kultury w Lublinie – ze względu na niesprzyjające okoliczności część z nich została odwołana. Warszawski Teatr Kwadrat ma odmienną koncepcję: odczytanie jedynej sztuki Rona Bernasa – komedii Małe morderstwo jeszcze nikomu nie zaszkodziło, nie mogło zostać zakłócone w żaden sposób. Transmisja spektaklu, w jeszcze bardziej minimalistycznej formie, pozbawionej choćby najprostszej scenografii, odbyła się prosto z domów aktorów.
Historia rozpoczynająca się w Nowy Rok – czystą kartę, przynoszącą ze sobą nowe postanowienia, może być pewnego rodzaju odniesieniem do współczesnej sytuacji, również wymagającej nowych rozwiązań. Obsada stanęła przed sporym wyzwaniem zagrania na tyle przekonująco, by udało się uzyskać iluzję portretowanych postaci bez rekwizytów i charakteryzacji. Co więcej, ogniwem spajającym wszystkie wątki sztuki jest bal kostiumowy. Zagadkowe morderstwa – wynik przypadku feralnej obietnicy głowy bogatej rodziny, Matthew Perry'ego, próbuje wyjaśnić detektyw Plotnik, prezentujący się w kilku różnych odsłonach: pastiszu słynnych detektywów, czasem nawet odmiennych narodowości. Wszystko to udało się zagrać znakomitemu w tej roli Jackowi Łuczakowi – dopasowującego swoją postać do wskazówek w didaskaliach wyłącznie mimiką i głosem. Warto wyróżnić również Olgę Kalicką w roli córki państwa Perry, wpisującą się w stereotyp słodkiej idiotki Bunny. Wielokrotnie, poza brawurowym odczytaniem swoich kwestii, starała się przełamywać ograniczenia formy wideokonferencji, wykorzystując własny telefon jako rekwizyt, demonstrując matce i widzom pierścionek zaręczynowy, czy wchodząc w interakcje ze swoim „scenicznym" (uznając, że w tym wypadku komunikator internetowy może być sceną) partnerem – Donaldem (w tej roli Patryk Pietrzak). Nie sposób pominąć postaci, dzięki której połączyły się wszystkie wątki – kamerdynera Buttrama, w której wyjątkowo swobodnie czuł się Andrzej Andrzejewski. Najlepszym wyrazem uznania dla tych ról niech będą choćby reakcje pozostałych aktorów, których, nawet, gdy nie brali udziału w danej scenie, odbiorcy mogli oglądać w poszczególnych okienkach na ekranie.
Nad właściwym przebiegiem spektaklu czuwał odtwórca głównej roli, pana Perry'ego, postanawiającego uśmiercić żonę (graną przez Zuzannę Grabowską) – Andrzej Nejman, który poza bardzo dobrą interpretacją postaci, dawał również wskazówki pozostałym i dbał o jak najlepszy rezultat ryzykownego przedsięwzięcia. Taki sposób realizacji spektaklu stworzył nie tylko iluzję uczestniczenia w inscenizowanych wydarzeniach, ale też równocześnie w próbie do niego. Udostępniając Małe morderstwo... obsada postanowiła zrezygnować z wycięcia momentu podziału na role, drobnych pomyłek, zagubienia w tekście, zupełnie naturalnych reakcji na kreacje pozostałych, czy nawet – idealnie synchronizującego się z wybijającym północ zegarów – dzwonkiem w mieszkaniu jednego z aktorów. Luźna atmosfera nie powinna być odbierana jako nieprofesjonalizm, lecz jako wyraz nieskrępowanej niczym radości i satysfakcji z własnej pracy, szczególnie ważne w tym trudnym dla ludzi teatru czasie. Wybór komedii zdaje się być nieprzypadkowy – rolą artystów, oprócz dostarczania wzruszeń i materiałów refleksji, jest również niesienie uśmiechu. Obcowanie ze sztuką jest ku temu najlepszą okazją. Dzięki inicjatywie Teatru Kwadrat i wszystkim podobnym wydarzeniom, które można śledzić na fanpage'u Teatr Online, można to zrobić bez wychodzenia z domu.
Każdy spektakl, zagrany przez profesjonalistów, nawet w tak niecodziennej formie, oddziałuje niemal tak samo, jak ten doświadczany na żywo – zgodnie ze słowami Kazimierza Korda, że dobry teatr to nie tylko kwestia środków, ale przede wszystkim zapału twórców. Wszystko dzięki pasjonatom, którzy faktycznie chcą. A chcieć to móc.