Teatr otwartych drzwi 2025 – notatka szósta
Każdy festiwal ma swoje punkty kulminacyjne.W tegorocznym Open The Door da się bez trudu znaleźć ich co najmniej kilka - „Kto zabił mojego ojca" Ostermeiera/Louisa, „Ocalone" Kleczewskiej/Przepiórskiej, może też wyreżyserowana przez Michała Zadarę „Smutna rzeka". Niewątpliwie należy do nich również „Jak opowiadała moja Matka" zespołu libańskiego choreografa, tancerza i reżysera Aliego Chahroura.
Ledwie godzinny seans mieści w sobie przejmujący koncert tradycyjnych pieśni i kołysanek, które zatopione w żałobie głoszą hymn na cześć życia, a także fenomenalnie czysty i precyzyjny, z maestrią zrealizowany spektakl o dzisiejszych Antygonach z Bliskiego Wschodu – zmuszonych szukać zaginionych na wojnie synów albo przynajmniej walczyć o ich godny pochówek.
Znam tylko to jedno przedstawienie Aliego Chahroura, ale wiem, że o jego produkcje walczą dziś najważniejsze światowe festiwale. Kiedy Ēdouard Louis usłyszał, że libański artysta kilka dni po nim wystąpi na katowickim festiwalu, dokładnie wiedział, o kogo chodzi. Jego najnowszy spektakl planuje bowiem zobaczyć tego lata w Awinionie.
Chahrour jest więc dziś gwiazdą niekwestionowaną, swe przedstawienia inscenizuje z absolutną pewnością, w „Jak opowiadała moja Matka" trudno dostrzec choć jedną niekonieczną chwilę. Chce tego czy nie chce jest mocno zanurzony we własny krąg polityczny i kulturowy, jego dzieła otwierają oczy widowni, zazwyczaj odległej od krwawego bliskowschodniego tygla. Gdy zapytałem go o to podczas wieczornej dyskusji, lekko się obruszył i podkreślił, że wszystko, co robi, wypływa z jego serca, z dyktowanej przez zaufanie i najszczersze uczucia współpracy z jego zespołem. Stara się premiery dawać w Bejrucie, ale o reakcjach widowni nie myśli, a już na pewno nie prowadzi jakichkolwiek kalkulacji.
To oczywiste, tyle że spektakle Aliego Chahroura – oceniam po obejrzeniu „Jak opowiadała moja Matka" – działają na wielu płaszczyznach. To pokazane w Katowicach jest intymnym rodzinnym wyznaniem oraz przestrogą przed uczynieniem z wojny dnia powszedniego. W uniwersalnym przesłaniu mieści w sobie historie wielu matek i ich synów, co ruszają do walki, nie wiedząc, co przyniosą kolejne dni. Stare i wcale niestare kobiety potem czekają na nich, wypłakując oczy, a kiedy przychodzi najgorsza wiadomość, nie dopuszczają jej do siebie albo chcą przynajmniej dać dziecku dobry odpoczynek, porządny grób, należny ceremoniał. Są jak współczesne Antygony, za wierność sobie i własnym wartościom gotowe płacić najwyższą cenę.
„Jak opowiadała moja Matka" w przestrzeni mitu ukazuje wiarę w odwieczny porządek, którego nie podważy żaden zbrojny wybuch. Gdy idzie o losy jednostek przedstawia dwie bardzo konkretne historie, w warstwie uczuć, niesionej przede wszystkim przez głosy i muzykę, jest wielką pieśnią skargi na okrucieństwo losu, co na koniec – paradoksalnie nie ma w tym żadnej sprzeczności – staje się hymnem na cześć życia. Połączenie wydaje się karkołomne, a mimo to wszystkie te pozornie odległe od siebie sfery w przedstawieniu Chahroura przenikają się bezszelestnie, tworząc jedno z tych dzieł, o których trudno mówić czym jest, samo w sobie jest bowiem tym czymś.
Artysta z Libanu pracuje w gronie ludzi sobie bliskich. Do udziału w „Jak opowiadała moja Matka" zaprosił Lailę Chahrour. Jej syn Abbas w wieku 18 lat zaangażował się w działania wojenne, nie wiedząc, czy kiedykolwiek wróci do domu. Otoczony opieką matki wrócił, życie wygrało ze śmiercią. Teraz zaproszony przez Aliego zgodził się na występ w spektaklu i razem z Lailą opowiadają swą historię. Znów nie w skali jeden do jednego, ale z zaangażowaniem, jakiego nie znalazłby w sobie żaden postronny wykonawca.
Historię Laili i Abbasa wieńczy szczęśliwe zakończenie. Tyle że na nią nałożona zostaje w widowisku rzecz Fatimie i Hassanie. Hassan poszedł na wojnę w 2013 roku, potem przyszły do matki jego rzeczy i wiadomość, że zaginął w Syrii. Kobieta nie uwierzyła. Mam pochować jego bluzę – pytała. Nie zrobiła tego, postanowiła szukać syna. Cały czas wierząc w jego powrót, spędziła wszystkie swe dni. Umierając, prosiła, by go pozdrowić i powiedzieć, że na niego czekała. W ostatniej scenie, gdy mam już mokre oczy, słychać prawdziwe ich głosy. Fatima śpiewa najstarszą sumaryjską kołysankę, Hassana ulubioną, potem są jeszcze strzępy ich rozmowy. Wszystko.
Na scenie Laila Charhour, w chuście, z twarzą, na której wszystko wyryło jej życie, Abbas Al Mawla – niby nieefektowny, gdy tańczy wchodzi w jego inny duch, fenomenalni muzycy Abed Kobeissy i Ali Hout, syryjska aktorka i wokalistka Hala Omran zamieniająca tradycyjne pieśni w wielki lament, wreszcie sam Ali Charhour, celowo na drugim planie, oddający scenę matce i synowi, wspaniały w tanecznym solo z partyturą złożoną z samych emocji. Właśnie emocje są najważniejsze, ale nie można zapominać, że „Jak opowiadała moja Matka" to wielki teatr – w każdym punkcie przejrzysty, wspaniale zaprojektowany i wykonany. Będę szukał zespołu Aliego Charhoura tu i tam. Mam nadzieję, że wróci do Polski, do Katowic na Open The Door albo gdziekolwiek indziej.
Jak wspominałem, to była wielka kulminacja, ale znakiem rozpoznawczym katowickiego festiwalu jest różnorodność. Stąd propozycje z ostatnich dni – tak odmienne od siebie, a wszystkie burzące granice. Brytyjsko-japońska Głucha artystka Chisato Minamimura w performansie „Spisane z ciszy" przegląda się sytuacji społeczności Głuchych po wybuchu bomby atomowej w Hiroszimie i Nagasaki. Oprócz samego świadectwa w jej pracy najciekawsze i najbardziej nieoczekiwane jest połączenie języka nowoczesnych technologii, generujących zaskakujące, bo celowo naiwne wizualizacje z ruchową partyturą wykonywaną przez twórczynię.
A kiedy mowa o kwestionowaniu sztucznie wznoszonych barier, pełnym energii zakończeniem tegorocznego Open The Door stał się show co się zowie – „Show Pony" berlińskiego kolektywu Still Hungry. Były w nim i cyrk i teatr, strach przed starością i zachwyt siłą ciała, opresja i ucieczka do wolności.
Obyśmy umieli z niej korzystać, jak międzynarodowa społeczność artystów, których spotkałem w Katowicach. Wbrew wszystkim okolicznościom.