Teatr publiczny

O idei i znaczeniu teatru publicznego.

Przez swą specyfikę unikalnego spotkania, w którym widzi się spektakl i jest się widzianym, teatr jest publiczny. Jest wydarzeniem publicznym i bardzo intymnym jednocześnie - pisze Olgierd Łukaszewicz, prezes Zarządu Głównego ZASP, w trzecim z 12 esejów o idei i znaczeniu teatru publicznego, do napisania których zaproszone zostały wybitne postaci polskiego życia teatralnego.

Pamiętam z dzieciństwa swoje zaskoczenie, kiedy na wakacjach na wsi, moja mama, chcąc pomóc w załatwieniu jakiejś sprawy, napisała w imieniu trzech kobiet pismo i poprosiła o podpis. Kobiety postawiły trzy krzyżyki. Mnie, dziecku, wydawało się wprost niemożliwe, że dorośli nie potrafią pisać. Widziałem, że kolega mieszkał z rodzicami w kurnej chacie, której wnętrze było czarne od dymu, a w dachu zamiast komina była dziura. Wakacje spędzaliśmy przy lampie naftowej przez kolejne dwa lata. W trzecie wakacje przenieśliśmy się do innej epoki, przeżyliśmy elektryfikację wsi. Dziecięcy zachwyt przechowałem w sercu do dziś, ponieważ widziałem wtedy wielu ludzi, których ogarnął entuzjazm do wspólnego działania, aby mógł dokonać się skok cywilizacyjny. Widziałem wielu ludzi, którzy czuli się odpowiedzialni za innych. I nie było w tym ideologicznego przymusu.

Dziś wolność prowokuje wielu do uwolnienia się od takiej odpowiedzialności. Twoja sprawa, gdzie mieszkasz, twoja sprawa, czy się czegoś nauczysz, twoja sprawa, czy będziesz zdrowy, twoja sprawa, czy kiedykolwiek znajdziesz się w teatrze. Jesteś wolny. Społeczeństwo? A cóż to takiego? Obserwuję jak to uwalnianie się zmienia nas. Młodzi, to co powyżej opowiedziałem, przyjmują z niedowierzaniem. Dziś to, co publiczne, brzmi egzotycznie. Biblioteka publiczna, szkoła publiczna tracą wśród nas fundament. Jest nim współodpowiedzialność za to, jakim będzie nasz kraj.

Historia dzieje się póki my żyjemy. Tworzą ją nasze dzieła. Piszę powyższe, ponieważ zaangażowałem się w dyskusję publiczną na temat modelu polskiego teatru. Widzimy kraje w Europie, gdzie teatrem jest już tylko budynek. Budynek do wynajęcia na różne imprezy. Do przedstawienia może dojść lub nie ze względów obiektywnych, to znaczy finansowych. Restrukturyzację modelu teatru odziedziczonego po XIX wieku przeprowadzono między innymi w Holandii, w imię demokratyzacji sztuki, wyzwolenia z mieszczańskich okowów. Jednak w sytuacji kryzysu światowych finansów, artyści skonfederowani w małych, tanich grupach utracili możliwość realizacji swoich wizji. Natomiast kontestowany model niemieckiego teatru jako fabryki sztuki, mimo że poddany wielu restrykcjom oszczędnościowym, stał się gwarancją sytuacji, w której do przedstawienia jednak dochodzi. Tymczasem obserwuję w Polsce od pewnego czasu ataki na model odziedziczony po komunizmie, na sieć teatrów, w których stwarza się możliwości dla stabilnych zespołów i zmiennego repertuaru. Ci, którzy elektryfikowali kraj uznali, że sieć teatrów jest Polsce potrzebna. Myślę, że to wciąż aktualne. Zastanawiam się, czy inspiracje do zmiany polegającej na uwolnieniu budynków od zespołów pochodzą od artystów szukających forum wypowiedzi i rynku pracy, czy też od ludzi, których określamy jako menedżerów teatru. Są artyści, którzy upatrują w teatrze laboratorium dla języka artystycznej wypowiedzi i przeszkadza im to, że teatr jest zjawiskiem eklektycznym i sprawdza się poprzez ilość zajętych miejsc na widowni. Teatr jest w mej opinii publicznym wtedy, kiedy "są w nim różne książki". Erwin Axer zagadnął mnie kiedyś: - Pan zdaje się dużo czyta, ale czy czyta pan też kryminały? Zdziwiłem się: - Po co? - A powinien pan koniecznie, bo to przyda się panu w konstruowaniu scenicznych postaci. Ktoś, kto czuje się odpowiedzialny za teatr publiczny, finansowany ze środków publicznych, dba o różne rodzaje widowni.

Problemem jest jednak obecnie to, że część potencjalnej publiczności - ze względów finansowych - nie pojawia się na widowni. Argumentem w dyskusji na ten temat są ceny biletów w teatrach komercyjnych i pełna tam widownia. Jednak ten, kto chce być odpowiedzialny za innych i odczuwa potrzebę wpływania na wyobraźnię współrodaków, nie może ulec takim argumentom. Kasa rządowa / samorządowa musi być dla teatru otwarta i hojna, by dobro teatru było publiczne, a więc szeroko dostępne.

Dzięki eksperymentowi Wojciecha Bogusławskiego, który swój plajtujący Teatr Narodowy przekazał Komisji Rządowej, możemy się dziś odwołać do jego wiary w to, że w pięknie teatru zawarta jest siła spajająca nasze wspólnotowe oświecenie. Oświecenie wewnętrzne. Aby móc je przeżyć trzeba trenować rozum i wrażliwość, choćby przez ciągłe reinterpretacje. Ci, którzy czują się odpowiedzialni za wspólnotę, muszą się narzucać wolnym współobywatelom. Warto inwestować w umiejętność cieszenia się teatrem już w szkole. Ze szkoły publicznej trzeba by wynieść umiejętność korzystania z publicznego teatru. Niech politycy będą podobni do tych, którzy chcieli elektryfikować kraj w czasach mojego dzieciństwa, niech nie będą jak dzisiejsi przedstawiciele firm sprzedających energię, bo teatr jest po coś. Niech rozświeca jak dawniej kaganek oświaty mrok naszej zagadki, której nie rozwiążą żadne pokolenia.

Dziś, teatr jest zjawiskiem niszowym, nie przez to, że utracił swoją widownię, ale dlatego, że ma ją mniejszą niż telewizja. Przez swą specyfikę unikalnego spotkania, w którym widzi się spektakl i jest się widzianym, teatr jest publiczny. Jest wydarzeniem publicznym i bardzo intymnym jednocześnie.

Olgierd Łukaszewicz
www.250teatr.pl
6 czerwca 2015

Książka tygodnia

Białość
Wydawnictwo ArtRage
Jon Fosse

Trailer tygodnia