Teatr śmierci i zmartwychwstania

Przeczytane... zasłyszane... obejrzane...

DEMETER Żegnaj mi, dziecię, żegnaj, córo;
(...)
KORA O matko – letnią wrócę porą.
(...)
DEMETER Patrz, wszystkie pędy pomarnieją,
gdy nocą wichry powieją;
(...)
KORA Z tajemnic moich, matko znaj:
Jest inny tamten kraj,
kędy są wiecznotrwałe siły;
z tych coraz nowy rośnie pęd
i wzejdą, i będą rodziły.
(...)
DEMETER A te zważone kędyż legną;
imże w barłogu zimnym gnić ...?
KORA Umierać musi, co ma żyć ...
(...)
Z tajemnic moich, matko, wiedz:
Gdy wszystko żywe musi lec
pod ręką, która znaczy kres,
śmierć tych użyźnia nowe pędy
i życie nowe sieje wszędy.
(...)
DEMETER Obłędna, stamtąd nikt nie wraca;
(...)
KORA Gdy więzy śmierci skruszę
i ziele pędów nowych rzucę
na niwy, łęgi, na zagony –
o matko, Bogów godna praca! –
sposobić każ lemiesze, brony ...
DEMETER Śmierć biorąc żywa, spełniasz zbrodnię!
KORA Zaś w nieśmiertelnych wieńcu wrócę.

Oto fragmenty „Nocy listopadowej" Stanisława Wyspiańskiego, pożegnanie Demeter z Korą, jeden z najpiękniejszych poetyckich obrazów odchodzenia w nicość, w śmierć, po to żeby życie mogło się odrodzić i trwać nadal. Kora, jako Persefona, odchodziła jesienią do Hadesu, podziemnego królestwa cieni, aby towarzyszyć władcy tej krainy, któremu była poślubiona. Z wiosną pojawiała się u boku matki – bogini płodności ziemi i urodzaju. Tak postanowił Zeus. Demeter to bogini życia, wyobrażana z pękiem zbóż, makami, koszem pełnym owoców. Kora to bogini śmierci, towarzyszył jej narcyz i owoc granatu. Śmierć nigdy nie była kresem, zawsze zalążkiem czegoś nowego. Życie i śmierć towarzyszą nam stale, biologicznie, na co dzień, dlatego są tak ważne w kulturze, przedstawianiu świata, wierzeniach, w obrzędzie, w filozofii, w religiach. Wyspiański uczynił z Kory strażniczkę podziemnego spichlerza: nasion, kłączy, cebulek – tego wszystkiego z czego na wiosnę wybuchnie życie, bo „umierać musi co ma żyć". Teraz schodziła w zaświaty, a przyroda płakała. Antyczne królestwo cieni składało się z trzech części: Pól Elizejskich (niebo), Erebu (dla wszystkich niewyróżniających się) i Tartaru (piekło). Nad tym wszystkim trzymał władzę Hades, bóg surowy, ale sprawiedliwy. Wyspiański posłużył się jego dalekim, rzymskim wcieleniem - Orkusem, demonem śmierci, bardziej kojarzonym z czeluściami piekielnymi, niż z odwiecznym spokojem. Dlaczego? Myślę, że chciał, aby ofiara Kory była większa, a rozpacz Demeter bardziej dojmująca. Z moich konkretnych, teatralnych wspomnień wydobywam wzruszający obraz: oto jeszcze przedwojenna tragiczka, Zofia Jaroszewska żegna młodziutką Annę Dymną w pięknej scenie głośnego spektaklu Andrzeja Wajdy z 1974 roku.

Wielkie theatrum mundi umierania oczekuje na zmartwychwstanie, czyli na nowe życie. W mojej wierze to wyciszony kościół z ascetyczną scenografią. Dominuje liliowy kolor materii, którą spowite są krzyże. Niezwykła liturgia Triduum Paschalnego, niezależnie od przeżyć duchowych jakie dostarcza ludziom jest też formalnie pięknym i dojmującym teatrem. Wystrój „sceny" zmienia się w wielkoczwartkowy wieczór na oczach widzów - zgromadzonych wiernych. Aktorami – sprawcami żałobnego decorum są księża i asysta kościelna. Znikają obrusy, krzyże, niepotrzebne precjoza, świeczniki, kwiaty, wszystko co nadaje się do wyniesienia na „zascenie". Przygasają światła, zaczyna panować cisza. Milczą dzwony i organy. W ornatach pojawiają się dwa kolory - najpierw biel, potem czerwień, wreszcie w wigilię Zmartwychwstania znowu biel. Liturgia Mszy Wieczerzy Pańskiej, odprawianej w Wielki Czwartek, zawiera niezwykle realistyczną scenę: umywania nóg i całowania stóp dwunastu mężczyznom przez celebransa. Wielkopiątkowa adoracja Krzyża, która rozpoczyna się od jego odsłaniania z liliowego sukna ma też wymiar teatralny, podobnie jak przeniesienie do grobu Najświętszego Sakramentu spowitego w biały welon (na pamiątkę całunu, w które owinięte zostało ciało Chrystusa). Tak jak w dawnych misteriach antycznych, albo jak często postuluje współczesny teatr - Triduum Paschalne zawiera ceremonie, w których zacierają się granice między sceną a widownią. Czymś takim jest niewątpliwie Droga Krzyżowa, zwłaszcza, jeśli odbywa się poza świątynią, na ulicach i placach miasta. Obrazem wspólnoty jest też święcenie pokarmów. Niezwykle teatralna jest liturgia światła, należąca do Niedzieli Wielkanocnej, ale sprawowana w Wielką Sobotę. Wieczorem przed kościołem poświęcony zostaje ogień, kapłan odpala odeń świecę paschalną (paschał) i zanosi ją do wyciemnionego kościoła, gdzie czekają wierni ze swoimi świeczkami. Rozjarzają się płomyki, potem rozbłyska światło w całej świątyni. Ale zanim to nastąpi ksiądz przygotowuje paschał - tak jak ważny teatralny rekwizyt: żłobi znak krzyża, litery Alfa i Omega, umieszcza pięć czerwonych gwoździ (symbol ran Chrystusa) oraz bieżącą datę. Wspólna procesja rezurekcyjna zaczyna nowy dzień budzącego się życia.

Teatralnej liturgii towarzyszył nieomal od zawsze dramat liturgiczny, inaczej mówiąc teatr religijny, który w późnym średniowieczu zaczął opuszczać kościelne mury, przenosząc się w przestrzeń publiczną. U podstaw tego zjawiska legła tradycja ludowa i benedyktyńska. Grano symultanicznie, w mansjonach, w szczątkowych dekoracjach, z początku intermedia, często farsowe, w coraz większym oderwaniu od liturgii, korzystając z aktorów świeckich. Brakowało fabuły przyczynowo - skutkowej, powiązania akcji były symboliczno – alegoryczne. Czas miał wymiar sakralny nie linearny, pokazywał wieczność i jednoczesność. Powoli wykształcały się z tych widowisk bardziej rozbudowane literacko i fabularnie misteria, później dojrzałe formy dramatyczne tzw. moralitety. Na ogół nie były to już utwory anonimowe.

Pierwszym wydanym drukiem polskim misterium wielkanocnym była pochodząca z lat 1580 – 1582 „Historyja o chwalebnym Zmartwychwstaniu Pańskim", podpisana przez Mikołaja z Wilkowiecka, ale jego autorstwo nie jest pewne. Wystawił je w zawodowym teatrze Kazimierz Dejmek w Łodzi, w 1961 roku (Teatr Nowy), rok później w Warszawie (Teatr Narodowy). Zasługi Dejmka dla przypomnienia dramatu staropolskiego są nie do przecenienia. Po teksty z tego kręgu sięgał kilkunastokrotnie. Widowiska pasyjne były dla niego szczególnie ważne. Premiery odbywały się na ogół poza kalendarzem liturgicznym, reżyser chciał w ten sposób podkreślić ich kulturowe znaczenie, ich wartość teatralną. Jego „Dialogus de Passione, albo Żałosna tragedia o Męce Jezusa", złożony z XV, XVI i XVII wiecznych anonimów ma bogatą historię. Prapremiera miała odbyć się w warszawskim Ateneum, ale została zdjęta przez cenzurę (1969). W 1971 roku Dejmek wystawił „Passione" w mediolańskim Piccolo Teatro, potem inscenizacje tego widowiska pojawiły się w Teatrze Nowym w Łodzi, w dwóch wersjach, w latach 1975 i 1977, wreszcie w warszawskim Teatrze Narodowym, w 1998 roku. A po drodze, jako „Gra o Męce i Zmartwychwstaniu", zagościła w Warszawskiej Operze Kameralnej (1981). Nawiasem mówiąc, z dyrektorem Stefanem Sutkowskim Dejmek współpracował przy kolejnych wystawieniach „Dialogusa" na scenach dramatycznych. W 1982 roku na scenie Teatru Polskiego w Warszawie reżyser dał premierę „Gry o Narodzeniu i Męce", której ostatnia część dotyczyła Pasji. Teatr staropolski Kazimierza Dejmka był poważny i refleksyjny. Niezwykle wysmakowany w słowie i geście, przepiękny plastycznie. Dejmek współpracował z najwybitniejszymi scenografami: Andrzejem Stopką, Zenobiuszem Strzeleckim, Adamem (potem Janem) Polewką. Na scenie „grały" święte rzeźby dłuta Henryka Zygadły. Występowała plejada wybitnych aktorów. Podniosły nastrój przełamywany był nieraz (zgodnie z ludową tradycją) zabawnymi intermediami. A ich współczesna aluzyjność wkurzała cenzorów.

A dzisiaj – co pozostało z ludycznych misteriów wielkanocnych? Niewątpliwie obrzędy kalwaryjskie (to łacińska nazwa Golgoty). W Polsce najstarszy (1602) i najsłynniejszy zespół 42 obiektów sakralnych służących temu celowi mieści się w Kalwarii Zebrzydowskiej, w sanktuarium pasyjno – maryjnym oo. bernardynów. Rokrocznie w Wielkim Tygodniu odbywają się tam ceremonie upamiętniające Mękę Pańską, wraz z - gromadzącą tysiące wiernych i turystów - inscenizowaną Drogą Krzyżową. Kto tego nie widział i nie uczestniczył w tych uroczystościach powinien, przynajmniej raz w życiu, tam się wybrać. Wrażenia są niezapomniane, bo zobrazowanie tego o czym pisze Ewangelia: od wjazdu Jezusa na osiołku do Jerozolimy, aż po Jego Śmierć na Krzyżu jest przede wszystkim dojmującym przeżyciem religijnym, ale też – mimo że organizatorzy ze zrozumiałych powodów odcinają się od tego - teatrem misteryjnym w czystej postaci. Aktorzy przeważnie wywodzący się z lokalnej społeczności, ale też z zakonników bernardyńskich poprzebierani w stroje stylizowane na historyczne demonstrują kolejne sekwencje Pasji w konwencji zbliżonej do realizmu. Granie poszczególnych postaci często należy do obowiązków rodzinnych okolicznych mieszkańców. Niekiedy rola (podobnie jak w tradycji dell'artowskiej) przechodzi z ojca na syna. Polecam piękne zdjęcia Adama Bujaka (w albumie „Kalwaria") wykonane podczas tych misteriów. W dużej mierze oddają klimat tego niezwykłego teatru, jaki w świecie rozbuchanych multimediów spotyka się coraz rzadziej.

Drogi Czytelniku! Nie wiem, czy wierzysz, ale wiem, że postrzegasz. Spójrz na zieloną, soczystą trawę, na pola i łąki z paletą różnokolorowych kwiatów. Pomyśl, że Zmartwychwstanie oznacza również od-rodzenie. Nie tylko przyrody, ale również myśli i czynów. Dla katolików niezwykle ważne jest w tym dniu poświęcone jajko, symbolizujące powstanie nowego życia. Oby było lepsze! Pewnie też byś tego chciał.

A zatem - Wesołego Alleluja!

Krzysztof Orzechowski
dla Dziennika Teatralnego
15 kwietnia 2017
Wątki
KO

Książka tygodnia

Teatr, który nadchodzi
Wydawnictwo słowo/obraz terytoria Sp. z o.o.
Dariusz Kosiński

Trailer tygodnia

La Phazz
Julieta Gascón i Jose Antonio Puchades
W "La Phazz" udało się twórcom z "La ...