Teatr Szekspirowski ma zielone światło

dwugłos Korzeniowskiego i Limona w tej sprawie

Niech go budują, ale z daleka od centrum - uważa Tomasz Korzeniowski, prezes gdańskiego oddziału Towarzystwa Opieki nad Zabytkami i konserwator zabytków w bazylice Mariackiej w Gdańsku. - Projekt Rizziego to dzieło nietuzinkowe, przykład nowego podejścia do "rekonstrukcji". Takiego teatru nie ma nigdzie na świecie. Nasze miasto z pewnością będzie z niego dumne - odpowiada prof. Jerzy Limon, prezes Fundacji Theatrum Gedanense.

Tomasz Korzeniowski:
- Od kilkunastu lat trójmiejskie media informują nas o inicjatywie odbudowy tzw. teatru "elżbietańskiego" nazywanego też "szekspirowskim". "Gazeta Wyborcza" z 23 grudnia 1991 roku poinformowała, że założona wówczas Fundacja Theatrum Gedanense za główny statutowy cel przyjęła odbudowę teatru w formie architektonicznej z początku XVII wieku, a przedsięwzięcie to stało się przedmiotem rozmowy prezydenta RP Lecha Wałęsy z królową brytyjską Elżbietą. W lipcu 1994 roku znany krytyk teatralny Andrzej Żurowski na łamach "Wiadomości Kulturalnych" relacjonuje przyjęcie dla kilkuset gości zorganizowane w St. James\'s Palace w Londynie przez patrona odbudowy teatru Karola Księcia Walii. Po raz kolejny padają tam publiczne zapewnienia, że celem przedsięwzięcia jest rekonstrukcja "unikatowej budowli teatralnej" uwiecznionej na rycinie Petera Willera z XVII w. Prezentowana jest jej makieta. Dwustu gości dokonuje wpłat na ten cel od 150 do 1000 funtów. Jeden z cytowanych Brytyjczyków związany z odtworzeniem w Londynie słynnego teatru Globe stwierdził "Posiadacie niewiarygodną historyczną dokumentację budowli. Nam brak dla Globe precyzyjnych przekazów z epoki". Autentyczne pozostałości gdańskiej budowli udało się odkryć archeologom w 2000 roku. Jak stwierdził w swojej analizie dr Marcin Gawlicki, budynek wzniesiony był na planie zbliżonym do kwadratu, a długość jego elewacji wynosiła ok. 20 m. I tak też miał być odbudowany. I oto, nieoczekiwanie w 2005 roku inicjatorzy przedsięwzięcia zmienili zdanie. Pomimo wielu lat informowania międzynarodowej opinii publicznej i zbierania funduszy na rekonstrukcję niewielkiej budowli, zorganizowano międzynarodowy konkurs architektoniczny.

Co dziwniejsze, organizatorzy konkursu i Fundacja Theatrum Gedanense zrezygnowali z realizacji projektów, które zwyciężyły w rywalizacji. Wystąpili natomiast do prezesa Urzędu Zamówień Publicznych o zgodę na realizację projektu włoskiego architekta Renato Rizziego. Jego projekt musiał zostać wykluczony z konkursu za złamanie regulaminu i wielokrotne przekroczenie planowanych gabarytów przyszłego teatru. Tym jednak wzbudził zachwyt jurorów, którzy przyznali mu nagrodę specjalną. Nielegalność tej decyzji potwierdził wyrok Zespołu Arbitrów Urzędu Zamówień Publicznych z dnia 15 lutego 2005 r. Mimo wszystko Włochowi udzielono zamówienia z wolnej ręki. Tak więc po radykalnych zmianach projektowych, od 2005 roku nie można już mówić ani o odbudowie, ani o rekonstrukcji dawnego teatru "elżbietańskiego". Teraz władze wraz z fundacją chcą zbudować coś zupełnie innego, niż wcześniej oficjalnie planowano. Co ciekawe, większość ze znanych osobistości zaangażowanych w przedsięwzięcie nie zdaje sobie z tego sprawy. Przynajmniej tak to z boku wygląda.

Dotychczas inwestycja uzasadniana była teorią filologa, prof. Jerzego Limona. Przed laty ogłosił on, że niewielki budynek gdańskiej Szkoły Fechtunku z ok. 1610 r. był w rzeczywistości pierwszym na terenie Polski teatrem publicznym. Tymczasem to nieprawda, a historyczne źródła wyraźnie temu przeczą. Zainteresowanych odsyłam do sfinansowanej przez Miasto Gdańsk oraz Urząd Marszałkowski publikacji naukowej Jerzego Mariana Michalaka ("Gdański Rocznik Kulturalny" nr 19, Gdańsk 2000) ujawniającej nieznane wcześniej dokumenty odkryte przez autora w Archiwum Państwowym w Gdańsku. Budowla znana z siedemnastowiecznej ryciny Petera Willera, uznawana za teatr publiczny z czasów Szekspira, w istocie została wniesiona od postaw w latach 1634-35, a więc 19 lat po śmierci słynnego dramaturga. Była to sala ćwiczeń szermierczych i dla takich celów ją zbudowano.

Tak więc ogromna inwestycja budowlana za 80 mln zł, o nazwie Gdański Teatr Szekspirowski, po prostu nie ma uzasadnienia historycznego, nie mówiąc już o miejscu tej budowy. W obecnie zaprojektowanej, kolosalnej formie przyszły budynek naruszy wartości zabytkowe historycznego centrum Gdańska. Przede wszystkim zasłoni całkowicie cenne gdańskie zabytki. Zarówno przechodnie jak i turyści przejeżdżający ul. Podwale Przedmiejskie nie zobaczą już ważnej części sylwety Głównego Miasta. Zniknie ono za długą na 131 metrów ścianą z klinkieru. Bulwersujący jest fakt, że pozwolenie Wojewódzkiego Konserwatora Zabytków w Gdańsku dotyczące tej inwestycji zostało wydane wbrew wytycznym wydanym przez ten sam urząd w 2004 r. Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego w zeszłorocznej decyzji z wymowną ostrożnością stwierdza, że planowane zamierzenie budowlane "nie pozostaje w rażącej sprzeczności" z wytycznymi konserwatorskimi. Tak więc sprzeczność z przepisami istnieje. Czy jednak rzeczywiście nie jest ona rażąca? Skalę tej sprzeczności dobitnie określają wspomniane wytyczne konserwatorskie, w których czytamy, że "nową architekturę poprzez właściwy dobór gabarytów (...) należy harmonijnie wtopić w zabytkową strukturę miasta" oraz że "należy dążyć - poprzez odpowiednie ukształtowanie bryły oraz linię zabudowy - do takiego ukształtowania budynku, aby nie spowodować zdominowania przez nią historycznego otoczenia". A przecież teatr Rizziego jest kilkunastokrotnie większy od którejkolwiek z sąsiadujących budowli Głównego Miasta. Złudzeń nie pozostawiają liczby. Wg obliczeń dr. Marcina Gawlickiego siedemnastowieczna Szkoła Fechtunku miała ok. 600 m kw. powierzchni. Kolos Rizziego jest ponad siedemnastokrotnie większy, gdyż ma 10 600 m kw.

Jeśli teatr Rizziego musi koniecznie powstać w aktualnie forsowanej monstrualnej formie, to niech go budują z daleka od skarbu kultury, jakim jest zabytkowe centrum Gdańska. Muszę tu dodać, że nigdy nie proponowałem przeniesienia budynku Rizziego na Wyspę Spichrzów, gdzie miałby rzekomo lepiej wyglądać. Informacja taka opublikowana przez "Gazetę Wyborczą Trójmiasto" z 7-8 lutego 2009 r. jest nieprawdziwa. Rekonstrukcja spichlerzy na północnym cyplu wyspy jest konieczna choćby ze względów symbolicznych, a nadanie im funkcji kulturalnych będzie sukcesem miasta i regionu.

Tomasz Korzeniowski deklaruje się jako przeciwnik budowy Gdańskiego Teatru Szekspirowskiego w takim kształcie, jak zamierza to zrobić Fundacja Theatrum Gedanense. Towarzystwo, którym kieruje, zaskarżyło decyzję wojewódzkiego konserwatora zabytków dopuszczającą budowę teatru, jednak w ostatni piątek Wojewódzki Sąd Administracyjny w Warszawie tę skargę oddalił. Wmurowanie kamienia węgielnego pod budowę gmachu ma się odbyć we wrześniu. Uświetni je widowisko Andrzeja Wajdy oparte na utworach Szekspira.

Prof. Jerzy Limon:
Fakty, donosy i przekłamania o Teatrze Szekspirowskim.
- Projekt teatru szekspirowskiego w Gdańsku stał się przedmiotem bezpardonowych ataków ze strony niewielkiej grupy ludzi. Poziom tych ataków nie pozwalał na podjęcie merytorycznej dyskusji, a podjęte przeze mnie próby porozumienia spełzły na niczym, gdyż zostały niecnie wykorzystane jako okazja do kolejnego pokazania się w mediach. Miara przebrała się jednak, kiedy nasi adwersarze zaczęli torpedować projekt podczas procedur administracyjnych, podając nieprawdziwe informacje do Ministerstwa, a także, ostatnio, w sądzie administracyjnym. Pomimo przegranej rozprawy sądowej nadal w błąd wprowadzają opinię publiczną. Dlatego postanowiłem skorzystać z zaproszenia "Polski Dziennika Bałtyckiego" i naświetlić tło całej sprawy.

Fakty

Niezwykły rozdział w dziejach kultury Gdańska zaczyna się ok. 1600 r., kiedy zawitali tu po raz pierwszy aktorzy angielscy. To właśnie Anglicy przez ponad pół wieku nadawali ton życiu teatralnemu w Gdańsku. Jeszcze za życia Szekspira grano tu jego sztuki. W sumie mamy 25 udokumentowanych wizyt. Ok. 1611 r., dowiadujemy się, że aktorzy występowali w gdańskiej Szkole Fechtunku. I od tego czasu regularnie tam występują. Najważniejsze źródło ikonograficzne to rycina Petera Willera z ok. 1660 r. Z innych dokumentów dowiadujemy się, że Szkołę rozebrano i w tym samym miejscu w 1741 r. wzniesiono nowy, znacznie większy teatr, zwany Komoedienhaus, który odnaleźć można na wielu późniejszych mapach. Rozebrano go na pocz. XIX w., a okolicę szczelnie zabudowano; tuż obok postawiono synagogę, a także jakąś fabryczkę, widoczną na zdjęciu lotniczym sprzed wojny. Jerzy Michalak opublikował dokumenty świadczące o tym, że obiekt widoczny na rycinie Willera powstał w 1635 r., a jego architektem był słynny Jacob van dem Block (interpretacja owych źródeł przez Michalaka budzi jednak wiele obiekcji). Znaczyć by to mogło, że pierwsza Szkoła Fechtunku z 1611 nie musiała koniecznie stać w tym samym miejscu. Choć mogła. W każdym razie Anglicy, również i po1635 r., praktycznie w każdej suplice proszą o zgodę na występy właśnie w Szkole Fechtunku, czyli tej widocznej na rycinie Willera. Nie ulega zatem najmniejszej wątpliwości, że obszar za murami Głównego Miasta przez blisko dwieście lat związany był z działalnością teatralną, a od samego początku ważną rolę odegrali w nim aktorzy angielscy. Do tej tradycji nawiązujemy.

W 1991 r. powstała Fundacja Theatrum Gedanense, która za cel postawiła sobie budowę teatru w historycznym miejscu, dziś mocno zaniedbanym (dawna zabudowa zniknęła pod bombami w 1945). W ciągu lat działalności udało się pozyskać przychylność władz, a co najważniejsze - mieszkańców. Od 1993 r. Fundacja zaczęła organizować Gdańskie Dni Szekspirowskie, przekształcone później w Festiwal. W ciągu 12 edycji pokazano dotąd ponad sto inscenizacji z kilkudziesięciu krajów. Inicjatywę budowy teatru popiera nie tylko środowisko artystyczne, ale i naukowe, w tym i wiele ogólnopolskich towarzystw, oraz - najważniejsze - młodzież (w działaniach edukacyjnych każdego roku bierze udział kilka tysięcy młodych ludzi). Wzbudza ogromne zainteresowanie w kraju i za granicą. Stanowi znakomitą wizytówkę miasta.

W 2004 r. ogłosiliśmy międzynarodowy konkurs architektoniczny. Zgłosiło się kilkadziesiąt zespołów z wielu krajów. Do jury zaprosiliśmy wybitnych twórców z kraju i zagranicy, w tym Andrzeja Wajdę i Gaetano Pesce. Ekspertyzę konserwatorską zapewnił dr Marcin Gawlicki, doświadczony, wieloletni Konserwator Wojewódzki w Gdańsku (odkrywca fundamentów teatru!). Jury było jednomyślne: za najbardziej oryginalny, ba, wybitny w skali światowej, uznano projekt autorstwa prof. Renato Rizziego z Wenecji. Jest to przykład nowego podejścia do "rekonstrukcji": Rizzi zaprojektował rodzaj architektonicznej "szkatuły" na precjoza, z otwieranym wiekiem (czyli dachem), pod którym umieścił "skarb" - drewniany, delikatny teatr w tradycji XVII wieku. Projekt jednych zachwyca, innych mniej; jeszcze inni go krytykują. Jak zawsze, gdy mamy do czynienia z dziełem nietuzinkowym, wykraczającym poza szablony myślowe i estetyczne.

Donosy i przekłamania

Po zakończeniu konkursu wszczęliśmy dalsze procedury administracyjne. Miasto dodało nam gruntu (ze znaczną bonifikatą), zmieniono także plan zagospodarowania przestrzennego, uzgodniony z Konserwatorem Wojewódzkim i wyłożony do publicznego oglądu. Każdy mógł się z nim zapoznać i zgłosić swoje uwagi, a nawet protesty. Nikt nie zaprotestował, a był czas ku temu, więc - po odbyciu wielu publicznych prezentacji i dyskusji - ruszyliśmy dalej z pracami projektowymi. Warto też podkreślić, że od początku nie nastawialiśmy się na wierną rekonstrukcję: w drewnianym teatrze bez zaplecza technicznego, sanitarnego, świateł i techniki, bez garderób itd. nikt nie chciałby grać, nie mówiąc już o tym, że z konieczności byłby to teatr sezonowy. Dzisiejszy teatr to bardzo skomplikowana budowla, tym bardziej, że oprócz sceny elżbietańskiej będzie w nim także scena włoska, tzw. pudełkowa oraz scena "centralna", którą widzowie otaczają ze wszystkich stron. Takiego teatru nie ma nigdzie na świecie, zarówno pod względem niezwykłej genezy, jak i nadanego mu kształtu architektonicznego i rozwiązania funkcjonalnego. Miasto będzie z niego dumne. Będzie ważnym centrum działań artystycznych i edukacyjnych. Wielką atrakcją turystyczną, a jednym z magnesów bez wątpienia będzie otwierany dach.

Gotowy projekt budowlany uzyskał tzw. uzgodnienie z Konserwatorem Wojewódzkim. I wtedy w jego urzędzie zarejestrował się jako strona w procedurze administracyjnej Gdański Oddział Towarzystwa Opieki nad Zabytkami, który od tej pory stara się storpedować naszą inicjatywę, a naszym głównym prześladowcą stał się jego prezes, mgr Tomasz Korzeniowski. Jego zarzuty sprowadzić można do tego, że nasz teatr jest gabarytowo za duży i zasłaniać będzie fragment murów. Przypomnę: projekt został wykonany po zatwierdzeniu planu zagospodarowania przestrzennego, a Konserwator Wojewódzki nie stwierdził żadnych naruszeń gabarytowych czy innych. Skargę do Ministerstwa Kultury odrzucono jako bezzasadną. Skargę do Sądu Administracyjnego też odrzucono. Gabaryty teatru nie wynikają z kaprysu architekta, lecz z wymogów technicznych i funkcjonalnych teatru. Natomiast Szkoła Fechtunku, o wymiarach całkowicie zgodnych z historycznymi, jest umieszczona wewnątrz architektonicznej "szkatuły".
W tym czasie pan Korzeniowski usiłuje stworzyć front społeczny i medialny, który wspomógłby go w działaniach. Na próżno: z autorytetów naukowych chyba nikt go nie poparł, a do nagonki dołączył tylko "Nasz Dziennik" i tygodnik "Nie". Ale opinia publiczna jest stale wprowadzana w błąd. Nie dowie się od pana Korzeniowskiego, że jest właścicielem firmy konserwatorskiej, która oferuje swoje usługi inwestorom. A jest to sytuacja z gruntu dwuznaczna. Dzięki atakom na teatr, pojawia się w mediach (wg naszych obliczeń blisko 30 razy!). Gra rolę bojownika o dobro miasta. Sieje strach, podważa kompetencje urzędników i włodarzy miasta, co rusz składa donosy w prokuraturze.

W 2008 r. powstała instytucja kultury, Gdański Teatr Szekspirowski, wspierana przez oba samorządy. Wygraliśmy konkurs na dofinansowanie europejskie (ponad 50 mln!), archeolodzy kończą badania, architekci projekt wykonawczy, Andrzej Wajda z setką swoich aktorów szykuje wielkie wydarzenie szekspirowskie na Długim Targu w dniu wmurowania kamienia węgielnego, otworzyliśmy Teatr w Oknie, Festiwal Szekspirowski rośnie z roku na rok, ruszyły nowe programy edukacyjne dla nauczycieli i młodzieży. Nasz prześladowca czasu nie marnuje. Nie wystarcza mu, że zaskarżył nas do Ministerstwa, a potem podał Ministerstwo do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego, pisze jeszcze donosy, w tym także osobiście do członków komitetu obradującego w Gdańsku w sprawie wpisania niektórych obiektów na listę UNESCO. Bardzo chciał wziąć udział w obradach, ale go nie dopuszczono; pozostały więc tylko donosy na nas, na urzędników i na władze Gdańska. Sporządził ilustracje - fotomontaże, które przesyła do mediów, do Ministerstwa, a nawet do sądu. Jak wykazała specjalistyczna ekspertyza, jest to niezdarna, a przy tym tendencyjna ikonograficzna manipulacja: dla uzyskania pożądanego efektu podniósł nasz teatr o ok. osiem metrów nad ziemię, by pokazać, jak bardzo zasłania zrekonstruowane po wojnie mury. W skardze przesłanej do Ministerstwa, a potem, po jej odrzuceniu, do sądu (WSA) w Warszawie, podaje fałszywe dane dotyczące lokalizacji teatru i jego gabarytów. Pisze, m.in., że teatr jest oddalony o sześć metrów od murów, podczas gdy metrów jest - bagatela - trzydzieści (powstanie tam ulica, chodniki, każdy może do woli podziwiać mury, a także - z tarasów teatru - panoramę Gdańska).

Przyszłość

Wśród osób tworzących wspomniany komitet jest prof. dr hab. Aleksander Bohm, najwyższej klasy specjalista od architektury krajobrazu. To również do niego Korzeniowski składa donos, licząc na poparcie niepodważalnego autorytetu. Tak się składa, że Profesor jest autorem ekspertyzy dotyczącej tego wszystkiego, o co się nas oskarża. W rzeczowym, naukowym wywodzie prof. Bohm zbija po kolei wszystkie punkty skargi Korzeniowskiego, po czym stwierdza jednoznacznie, że nie ma ona żadnych podstaw merytorycznych, a nasz projekt to "propozycja udana z punktu widzenia wartości krajobrazu kulturowego". Osobna ekspertyza udowadnia przekłamania ilustracji spreparowanej przez Korzeniowskiego. Zarzuty natury prawnej Sąd odrzucił jako bezzasadne. Ale nasz prześladowca nie daje za wygraną. Pisze kolejne donosy i pomówienia. A my robimy swoje. Bo Gdańska przywłaszczać nie można.

(-)
Nasze Miasto
1 czerwca 2009

Książka tygodnia

Białość
Wydawnictwo ArtRage
Jon Fosse

Trailer tygodnia