Teatr to poważna sprawa

Rozmowa z Arturem Tyszkiewiczem.
Ad Spectatores: Od zeszłorocznego udziału w Interpretacjach robił Pan spektakle w Warszawie, Wałbrzychu i Wrocławiu. Woli Pan jeździć i kosztować różnych scen? Nie chce być Pan etatowym reżyserem jakiegoś teatru? Artur Tyszkiewicz: Bardzo chętnie bym został, ale obecnie w naszym kraju jest bardzo mało etatów dla reżyserów. Nie wiem nawet, czy w ogóle istnieje jeszcze u nas w Polsce taka instytucja jak etat reżyserski. - W ubiegłym roku reprezentował Pan Teatr im. Szaniawskiego z Wałbrzycha. Teraz przyjeżdża Pan z Teatrem Współczesnym z Warszawy. Jak nawiązała się ta współpraca? - Zadzwonił do mnie dyrektor tej sceny – Maciej Englert i zaprosił mnie do współpracy. A ponieważ pracowałem kiedyś w Teatrze Współczesnym przez trzy lata jako asystent reżysera i uczyłem się tego zawodu m.in.: właśnie od Macieja Englerta, to propozycja ta była dla mnie niemałym zaszczytem. - Co takiego jest w tekście Zelenki, że zdecydował się Pan wystawić go na scenie? - Ten tekst zawiera w sobie pewną magię. Po pierwsze: sama opowieść o Tereminie jest tak nieprawdopodobna, że wydaje się wymyślona. Ale ona wydarzyła się naprawdę. Po drugie: urzekła mnie historia Teremina, który był człowiekiem niezwykłym, targanym różnymi sprzecznościami. Z jednej strony to genialny wynalazca, z drugiej – człowiek, co do którego można mieć wiele zastrzeżeń moralnych. Taki konflikt między genialnością a małością człowieka w teatrze jest zawsze czymś ciekawym. - W jednym z wywiadów powiedział Pan, że “Teremin” Zelenki to taki scenariusz i że jest skonstruowany na kształt filmowego montażu. Nie boi się Pan takich eksperymentów w teatrze? - Obecnie zmienia się język opowiadania historii, również w teatrze. Jest to znak naszych czasów, ponieważ niewątpliwie zmienił się proces percepcji dzisiejszego widza. Jest on przyzwyczajony do montażu filmowego i teledyskowego, bardzo specyficznego, bo szybkiego. W związku z tym teatr oparty na “długich ujęciach” i w głównej mierze na słowie, jest teatrem, który zaczyna dzisiejszą publiczność nużyć. Nie potrafi ona skupić się tylko i wyłącznie na samym słowie. I tego już nie zmienimy, gdyż, bombardowani ze wszystkich stron wizualnymi informacjami nie jesteśmy w stanie tego powstrzymać i ogarnąć. Natomiast “Teremin” Zelenki dlatego, że jest napisany w sposób “filmowy”, może mieć – paradoksalnie – bardzo duży walor teatralny. Odpowiednie wykorzystanie tego montażu i pokazanie go środkami teatralnymi może być bardzo atrakcyjne. - Czym się Pan kieruje wybierając tekst do inscenizacji? Trudno Pana przyporządkować do jakiejś konretnej grupy. Raz Pan wystawia klasyków: Molier, Szekspir, a innym razem bierze się Pan za sztuki pisarzy współczesnych, jak Mrożek, Gombrowicz, Woody Allen, teraz Peter Zelenka. Co musi mieć w sobie tekst, który by Pana przekonał do wystawienia na scenie? - W takim tekście musi być szczera chęć poszukiwania prawdy o człowieku. Ponadto musi to być sztuka dobrze napisana tzn. taka, która jest przemyślana od początku do końca, czyli ma pewną formę, którą proponuje autor i z którą ja mogę polemizować lub rozwinąć ją na scenie. To taki tekst, który daje mi możliwość stworzenia spektaklu, który nie będzie błahostką. I takie sztuki starałem się zawsze wybierać. W tej chwili pracuję nad polskim współczesnym tekstem Mariusza Bielińskiego pt.: “Mrok” i jestem nim szczerze zachwycony. - Powiedział Pan kiedyś, że teatr jest dla zapaleńców. Pan skończył studia reżyserskie, zrobił parę spektakli, potem Pan odszedł od teatru, ale znowu wrócił. Czy na dobre? Czy stał się Pan jednym z takich zapaleńców? Co takiego się stało, że postanowił Pan zostać w teatrze i trochę w nim powalczyć? - Wyraźny nakaz powrotu do teatru dostałem od mojej żony. To był pierwszy impuls. Poza tym myślę, że dopiero teraz dojrzałem do tworzenia teatru. Właśnie teraz chcę mówić ludziom coś ciekawego przez moje reżyserowanie. Przez jakiś czas nie miałem nic do powiedzenia, więc nie reżyserowałem nic, odszedłem. Po paru latach ponownie pojawiła się chęć mówienia rzeczy istotnych. Bo teatr to zbyt poważna sprawa, by traktować go jako bezsensowną paplaninę płynącą ze sceny. - Dziękuję za rozmowę.
Marta Odziomek
Ad Spectatores
7 marca 2008

Książka tygodnia

Teatr, który nadchodzi
Wydawnictwo słowo/obraz terytoria Sp. z o.o.
Dariusz Kosiński

Trailer tygodnia

La Phazz
Julieta Gascón i Jose Antonio Puchades
W "La Phazz" udało się twórcom z "La ...