Teatr to towarzysz współczesności
Rozmowa z Adamem Orzechowskim.Krytyka teatralna, albo to, co z niej na własne życzenie zostało, przestała mieć jakikolwiek wpływ na funkcjonowanie teatru i mimo chwilowych środowiskowych pobudzeń, nie poszerza swojego wpływu.
Polityka programowa i zarządzanie:
Agnieszka Michalak: Jak definiuje Pan profil swojego teatru?
Adam Orzechowski: Teatr Wybrzeże jest teatrem repertuarowym, bazującym na literaturze klasycznej i współczesnej, poszukującym dla niej odpowiedniego artystycznego języka, niestroniącym od eksperymentu, nie akademickim, a mimo to trafiającym do szerokiej publiczności.
Jak scharakteryzowałaby Pan program swojego teatru?
Staramy się towarzyszyć współczesności, diagnozować problemy i stawiać pytania, zasiewać wątpliwości i pobudzać do namysłu. Nie ścigamy się z dziennikami, ale reagujemy na to, co wokół nas; nie pouczamy, ale pokazujemy wielość możliwości; nie dajemy recept, ale zachęcamy do samodzielności; nie „wiemy lepiej", ale dzielimy się własną niepewnością; nie szerzymy ideologii, ale bronimy wartości. Staramy się być teatrem racji intelektualnych i moralnych.
Czy struktura organizacyjna teatru wpływa Pana zdaniem na poziom artystyczny prowadzonej instytucji?
Struktura organizacyjna Teatru Wybrzeże wpływa na działalność artystyczną. Odpowiednio skonstruowane regulaminy organizacyjne, regulaminy wynagrodzeń i wypracowane systemy komunikacji eliminują konflikty i usprawniają pracę. Optymalnie zbudowany i wykorzystywany stały zespół artystyczny, zespół techniczny pracujący w systemie zadaniowym i nierozbudowana administracja wspólnie wypracowują satysfakcjonujący kształt artystyczny naszych przedstawień.
Czy i jak zmienia się struktura organizacyjna w Pana teatrze (nowe funkcje: dramaturg, edukator, specjalista od grantów etc.? Z czego to wynika? Czyje role stają się dziś ważniejsze (dramaturg, marketingowiec, PRowiec, osoba odpowiedzialna za pozyskiwanie środków), a czyje odchodzą na plan dalszy (garderobiane, technika)?
Osoby bezpośrednio zaangażowane w eksploatację przedstawień – garderobiane, charakteryzatorki, montażyści – nie mogą odejść na dalszy plan ani ulec redukcji. Wprost przeciwnie, tzw. rozwój techniczny wymusza na nas rozszerzanie ekip elektro-akustyczno-medialnych. Natomiast Teatr Wybrzeże wyzbywszy się szerokiego zaplecza technicznego, już dawno zredukował liczbę teatralnych rzemieślników – budowę dekoracji zlecamy firmom zewnętrznym, podobnie jak sprzątanie i ochronę. Mamy oczywiście w naszej strukturze i dramaturga, i specjalistę od edukacji, i specjalistę od zamówień publicznych, i od pozyskiwania i rozliczeń funduszy inwestycyjnych. Te ostatnie są wymuszone koniecznością oraz potrzebami chwili – nasze przebudowy i rozbudowy wymagają dodatkowych sił. Nie musieliśmy natomiast rozbudowywać działu PR-owo – marketingowego, zyskaliśmy zaufanie trójmiejskiej publiczności wysokim poziomem artystycznym naszych przedstawień i nawet spektakle z pozoru trudniejsze, ryzykowne, eksperymentalne notują blisko stuprocentową frekwencję.
O ile etatów zmniejszył się lub zwiększył w Pana teatrze zespół aktorski w ciągu ostatnich pięciu lat? Z czego wynika zmniejszenie?
To niewielkie zmiany, wynikające zazwyczaj z przejścia na emeryturę: 2009/10 - 42 osoby; 2010/11 - 42 osoby; 2011/12 - 41 osób; 2012/13 - 41 osób; 2013/14 - 41 osób; 2014/15 - 40 osób. Tych zmieniających teatr zastępujemy zazwyczaj nowo zaangażowanymi.
Czym się Pan kieruje, układając/planując repertuar? Realizacją swojego założonego programu, rozpoznanymi potrzebami publiczności...
Nasz repertuar to wypadkowa szeregu rozmaitych składników: przy dbałości o jakość i teatralny potencjał proponowanego przez współpracujących z nami twórców materiału, staramy się, by nie odbiegał on od założonego dla naszego profilu programu i by nie rozmijał się drastycznie z potrzebami publiczności. Dla niej przecież istniejemy i to nie tylko z powodów ekonomicznych. Przy pomocy różnych form, zróżnicowanego języka i szerokiego spectrum tematów prowadzimy codzienny dialog z naszymi widzami i to jest również podstawą mojego założonego programu.
Czy udaje się Panu realizować program zaakceptowany w chwili obejmowania dyrekcji? Jeśli nie, to z jakich powodów?
Tak, zdecydowanie. Program merytoryczny w swoich zasadniczych ramach nie wymagał radykalnych korekt, poszerzałem go wszak z chwilą podejmowania współpracy z coraz młodszymi twórcami. Ta otwartość była jednak również jednym z elementów mojego programu. Bardziej niepokoi mnie natomiast konieczność zmiany programu ilościowego, a w zasadzie redukcji liczby premier. Przy rosnącej corocznie liczbie granych przedstawień (przekroczyliśmy już pół tysiąca) możemy sobie pozwolić na 6 – 7 premier rocznie na czterech scenach, a zakładałem, że będzie ich 10-12 i na początku to się udawało.
Czy organizatora interesuje realizacja przyjętego na początku kadencji programu? Czy egzekwuje jego realizację?
Urząd Marszałkowski ani Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego, ani Miasto Sopot – bo to są nasi organizatorzy – nigdy nie ingerowały w nasz program. Mam jednak nadzieję, że jego merytoryczna realizacja te instytucje interesuje, a co więcej satysfakcjonuje. Poza tym, że jestem oczywiście poddawany kontroli finansowej, to podlegam również rozliczeniu z wykonania planowanych corocznie premier i proszony o wyjaśnienia w razie zamiany czy rezygnacji z tytułu.
Kim powinien być dyrektor instytucji publicznej? Czy musi być managerem? Dlaczego?
Dyrektor instytucji publicznej musi być przede wszystkim osobą odpowiedzialną. Odpowiedzialną za zespół, któremu przewodzi; odpowiedzialną za misję, jaką jego instytucja pełni; odpowiedzialną za budżet, jakim zarządza i odpowiedzialną wobec tych, z którymi efekty pracy jego instytucji codziennie się konfrontują – w przypadku teatru to zazwyczaj publiczność. Ten dyrektor nie powinien być cywilnym managerem, a jeśli już, to powinien rozumieć istotę instytucji artystycznej, istotę teatru w szczególności, chociaż teatru kochać nie musi. Bilans oczywiście musi wyjść na zero, ale teatr powinien mieć prawo do artystycznego ryzyka i finansowej porażki.
Czy traktuje Pan teatr jako miejsce działań interdyscyplinarnych – swoisty dom kultury, w którym jest miejsce nie tylko na przedstawienia ale też na warsztaty, koncerty, wystawy, dyskusje, czytania? Czy te działania wynikają z rozpoznanych potrzeb i programu, czy są (przez kogo?) oczekiwane, narzucone? Czy te działania nie przytłaczają podstawowego zadania teatru, czyli produkowania i prezentowania przedstawień? Czy te działania przekładają się na frekwencję? Jakie inne korzyści przynoszą?
To pewnie będzie niepopularne i niepoprawne – ale nie chciałbym, by Wybrzeże stało się domem kultury. Naszym podstawowym, statutowym celem i zadaniem jest realizacja i prezentacja przedstawień teatralnych na możliwie najwyższym poziomie. Nie uciekamy od działań poszerzających kontekst wystawianych przez nas tytułów – wystaw, debat, dyskusji, działań edukacyjno-propedeutycznych, ale muszą one służyć naszej podstawowej działalności. Pragniemy zapoznawać i wprowadzać najmłodszych do teatru, zapewniać miejsce i inspirować starszych do dyskusji i konfrontacji swoich wrażeń z twórcami, zaznajamiać i oswajać najstarszych ze zmieniającymi się językiem i konwencjami teatralnymi. Wartość edukacyjna i modernizująca tych działań, które cieszą się ogromnym zainteresowaniem wszystkich grup, jest nie do przecenienia: poszerzają one grono naszych gości, stwarzając im komfort wizyt u nas, nawet na najbardziej eksperymentalnych spektaklach.
Czy teatr współpracuje z innymi instytucjami, organizacjami? Jakie wynikają z tego korzyści? Jakie problemy?
Często, ale na miarę naszych możliwości logistyczno-przestrzennych wchodzimy we współpracę z miejscowymi instytucjami i festiwalami – m.in. corocznym Festiwalem Szekspirowskim, festiwalem Sopot Non-Fiction i Sopot Literacki, Metropolia Jest Okey. Także Teatr Dada von Bzdülöw prezentuje u nas swoje premiery. Konieczność regularnego grania na trzech, a latem na czterech scenach, nie pozwala nam na podejmowanie koprodukcji z innymi teatrami w kraju – wyjęcie nawet niewielkiej grupy aktorów grających gdzie indziej, rujnowałoby doszczętnie nasz miejscowy repertuar. Pozwoliliśmy sobie jedynie na skromny, dwuosobowy spektakl zrealizowany wespół z Teatrem Polonia i to było doświadczenie bardzo korzystne, choćby z powodu rozłożenia kosztów przygotowania premiery, a to powód niejedyny. W tej chwili kontynuujemy tę współpracę i podejmujemy kolejną koprodukcję z (na szczęście miejscowym) Gdańskim Teatrem Szekspirowskim.
Festiwale/konkursy/przeglądy? Dlaczego Pan je organizuje? W jakie inne akcje w mieście angażuje się teatr?
Sami organizujemy doroczny Festiwal Wybrzeże Sztuki, na który zapraszamy głośne i uznane, ale także awangardowe i kontrowersyjne przedstawienia polskich teatrów. To przegląd skromny, cztery do ośmiu tytułów rocznie. Ale w ubiegłym roku gościła u nas w niecały miesiąc po premierze Wycinka Krystiana Lupy – nie stać nas na więcej. Dlaczego? Chcemy poszerzać wiedzę o współczesnym polskim teatrze wśród naszych widzów, prezentować uznanych mistrzów i wschodzące gwiazdy reżyserii, scenografii i aktorstwa, dostarczać przeżyć artystycznych i zaspokajać ciekawość naszych widzów.
Teatr / miasto /organizator
Jaką rolę spełnia teatr w mieście?
Wybrzeże, jedyny publiczny repertuarowy teatr dramatyczny w Gdańsku i Sopocie pełni zarówno funkcje artystyczne jak i społeczne. Jesteśmy gotowi na przyjęcie zróżnicowanych grup publiczności. Szacunek dla naszych widzów, ale i próba kształtowania ich artystycznych gustów nakłada na nas troskę o jakość i najwyższy poziom przekazu. Tematyka zaś i istota większości naszych przedstawień stwarza szansę (i przestrzeń) do istotnego dialogu o ważnych społecznie i indywidualnie problemach.
Z jakimi problemami musi się Pan zderzać w środowisku/mieście, w którym działa na co dzień teatr? (Bezrobocie? Brak ośrodków kultury? A może zbyt duża oferta kulturalna, zajętości aktorów?)
Mimo ogromnej i zróżnicowanej gdańskiej oferty kulturalnej, Wybrzeże cieszy się ogromnym zainteresowaniem. Bilety na wiele spektakli, często trudnych, kupowane są z dużym wyprzedzeniem. Mamy zróżnicowane propozycje cenowe, więc nasza oferta jest dostępna dla kieszeni każdego zainteresowanego teatrem. Nasze działania informacyjne i edukacyjne stale poszerzają grono widzów. No i łatwo do nas dotrzeć.
Czy teatr to Pana zdaniem instytucja lokalna, pracująca dla konkretnego miasta, konkretnej publiczności?
Nie wyobrażam sobie, by mogło być inaczej. Pracujemy w tym miejscu i nawiązujemy dialog przede wszystkim z lokalną publicznością. Ale to nie jest grupa szczególnie odróżniająca się od widowni innych polskich miast, nie tylko teatralnych. Dobre przyjęcie naszych przedstawień podczas gościnnych występów pozwala nam mniemać, że nasza lokalność nie jest wykluczająca. Pozyskując miejscową widownię, starając się towarzyszyć jej w codziennym życiu, nie rezygnujemy oczywiście z ambicji artystycznych, ale i nie robimy teatru dla krytyków i kuratorów.
Jak dziś zdobywać publiczność, zachęcić widzów do chodzenia do teatru? Jak utrzymać publiczność? Jak dziś budować publiczność? Jakie są Pana sposoby?
Wybrzeże, jako jedyny teatr w mieście, stara się mieć bogatą ofertę zarówno tematyczną, jak i formalną. Traktujemy naszych widzów z szacunkiem, chociaż pozwalamy sobie nieraz i na prowokacje, intrygujemy ich niebanalnymi ujęciami klasyki i zaciekawiamy nowościami – mamy w repertuarze ogromną liczbę prapremier. Prowadzimy szeroką, systematyczną, żmudną pracę informacyjno – edukacyjną. Staramy się, chociaż nie za wszelką cenę, by Wybrzeże było teatrem dla każdego, kto zechce przeżyć z nami kilka godzin, by jakość naszych propozycji nie obrażała inteligencji naszych widzów, ale i nie czyniła (programowo) gwałtu na ich wrażliwości.
Czy organizator formułuje wobec teatru/ Pana jakieś oczekiwania? Jakie?
Nasi organizatorzy nie formułują żadnych sugestii, nie ingerują w nasze wybory repertuarowe, ani nie wpływają na decyzje personalne. Zaakceptowali moją linię programową i, mam prawo sądzić, są jej realizacją usatysfakcjonowani.
Czy organizator wywiązuje się ze swoich zobowiązań wobec teatru?
Trzy lata temu Urząd Marszałkowski drastycznie zmniejszył nam dotację, i mimo corocznych dodatkowych dotacji celowych, nie wróciliśmy do poziomu z roku 2011. Cierpimy zatem na permanentne niedofinansowanie. Podobnie Miasto Sopot zredukowało swoje wsparcie dla nas o połowę. Poza tym się wywiązują.
A czego Pan oczekuje od organizatora swojej instytucji?
Przede wszystkim zapewnienia poczucia finansowego bezpieczeństwa, co byłoby również wsparciem naszych ambicji artystycznych i dało szansę na bezpieczną realizację planu premier, a pracownikom – stabilność rozwoju artystycznego.
Jakiego typu kontroli podlega teatr?
Kontrole Organizatorów instytucji:
– Departament Kontroli Urzędu Marszałkowskiego – we wszystkich aspektach działalności Teatru, a w szczególności związanych z gospodarką finansową tj. sporządzanie planów, wykorzystanie przyznanych dotacji (gospodarka finansowa w zakresie gromadzenia i wydatkowania środków publicznych), rozliczenia i sprawozdawczość bieżąca oraz okresowa, kontrole zarządcze
– Ministerstwo Kultury I Dziedzictwa Narodowego – jak wyżej
– Gmina Miasta Sopotu – jak wyżej
– Generalny Inspektor Ochrony Danych Osobowych – w zakresie administrowania danymi osobowymi, w szczególności ich gromadzenia, wykorzystywania i archiwizacji
– Urząd Zamówień Publicznych – pod kątem prawidłowości prowadzonych postępowań w oparciu o stosowne ustawy
– ZUS – w zakresie prawidłowości naliczania, pobierania i odprowadzania składek oraz zawierania umów tj. o pracę, zlecenie i dzieło
– Urząd Skarbowy – w zakresie naliczania, pobierania i odprowadzania podatków (PIT, CIT, VAT, PCC etc.)
– Urząd Kontroli Skarbowej – jak wyżej
– Państwowa Inspekcja Pracy – w zakresie prawidłowości zawierania i rozwiązywania umów, naliczania i wypłaty wynagrodzeń oraz przestrzegania systemu czasu pracy
– Urząd Miejski – w zakresie prawidłowości stosowania właściwych ustaw w podatkach lokalnych
Swoje kontrole przeprowadzają w Teatrze również: Państwowa Straż Pożarna, Państwowa Inspekcja Sanitarna, Archiwum Państwowe, Powiatowy Inspektor Nadzoru Budowlanego, przeprowadzane są również okresowe przeglądy p-poż, instalacji awaryjnej, instalacji elektrycznej, kominiarskie, budowlane itp.
Z czego teatr jest „rozliczany" przez organizatora?
Jak widać z powyższego zestawienia przede wszystkim z dyscypliny budżetowej, a także z realizacji rocznego planu premier, spektakli i pozostałych wydarzeń zaplanowanych w Teatrze.
Czy to „rozliczenie" uwzględnia także ocenę działalności artystycznej?
Elementem naszego każdego okresowego sprawozdania jest również raport z działalności merytorycznej, więc przynajmniej formalnie – tak. Nasi organizatorzy nie formułują oczywiście i nie upubliczniają swoich cenzurek, ale corocznie powołują własne kapituły, które w ich imieniu przyznają podległym im instytucjom i pracującym w nich twórcom doroczne nagrody. Będąc często nagradzanymi, czujemy się postrzegani pozytywnie.
Teatr publiczny
Jaką rolę dziś powinien pełnić teatr w życiu społeczno-kulturalnym?
Zadaniem teatru, publicznego przede wszystkim, jest dialog, dyskusja, a nawet kłótnie i spory ze społecznymi postawami. Teatr powinien być odzwierciedleniem, artystycznym odbiciem tego, czym żyją nasi widzowie. Powinien pobudzać i prowokować do myślenia, nie narzucając gotowych rozwiązań, bo „przemienianie zjadaczy chleba w aniołów" przez teatr jest jednak utopią. Nie wolno też poniechać działania teatru w sferze estetycznej, kształtowania gustów i dostarczania przeżyć i wzruszeń.
Czy rola teatru publicznego (dotowanego z publicznych pieniędzy) różni się od roli teatrów inaczej zorganizowanych, teatrów prywatnych, prowadzonych przez stowarzyszenia, fundacje?
Zakładam, że teatry „inaczej zorganizowane", nie są tymi gorszymi, nie są nastawione jedynie na drenowanie rynku bądź szerzenie ideologii, a zatem cele i zadania wszystkich teatrów, jako czynników tzw. kultury wyższej, powinny być zbieżne. Oczywiście teatry dotowane z państwowej kasy mogą sobie pozwolić na większe ryzyko artystyczne, wdrażanie nowych trendów (co niekoniecznie musi być równoznaczne z uprawianiem modniarstwa), mają wpisane prawo do eksperymentu i porażki, ale i ponoszą większą odpowiedzialność.
Jakie są wady funkcjonowania publicznej instytucji artystycznej?
Ze sporej liczby tych wad najdotkliwszą jest niewystarczające uwrażliwienie, a nawet zrozumienie, istoty instytucji artystycznej przez część pracowników (szczególnie sektorów finansowych) instytucji będących naszymi organizatorami. Owocuje to nadmiernym usztywnieniem struktur biurokratyczno-sprawozdawczych, będących wynikiem nie tylko wad ustawowych i pokłosiem połowicznej, i nie do końca przemyślanej reformy teatralnej.
Jakie są zalety funkcjonowania publicznej instytucji artystycznej?
Nawet ten często niewystarczający poziom finansowania zapewnia nam względne poczucie bezpieczeństwa, twórczą niezależność i artystyczną wolność. A publiczności gwarancje obcowania ze sztuką istotną.
Czy warto zachować w Polsce model teatru zespołowego, repertuarowego?
Oczywiście, bo ciągle wierzę w to, że teatr repertuarowy o dobrze skonstruowanym programie, ze świadomie zbudowanym zespołem – nie tylko aktorskim (chociaż aktorzy i zapraszani do współpracy twórcy są tego teatru solą) – jest tym, co najlepiej się sprawdza i decyduje o trwaniu teatru, będącego ważnym elementem życia społecznego i artystycznego. I nie wolno z niego rezygnować, podobnie jak z innych publicznych instytucji o charakterze misyjnym.
Czy istnienie teatrów innego typu zagraża temu modelowi? Czy wpływa na jego zmianę? W jakim aspekcie? Czy obserwuje Pan jakieś tendencje w tym obszarze?
Myślę, że teatry impresaryjne, w pewnej mierze również prywatne, działające bez stałego zespołu nie dają aktorom szans na artystyczny rozwój, korzystają jedynie z ich gotowości, podobnie jak film czy telewizja. Pozorna łatwość zarabiania obraca się często na niekorzyść aktorskiej ewolucji, a dodatkowo może dezorganizować pracę w teatrze macierzystym. Zbyt trywialny często repertuar takich teatrów rozmywa kryteria jakości artystycznej, a łatwy drenaż kieszeni potencjalnych widzów, szczególnie w mniejszych ośrodkach, budzi irytację. Skoki na kasę nie muszą być prymitywne i prostackie. Kłopot mam z określeniem zagrożeń czy wpływów współczesnego off-u – on sam utracił chyba swą dawną wyrazistość i nie odnalazł dla siebie nowej drogi.
Jaka jest Pana zdaniem dziś rola krytyki teatralnej? Jaki/czy w ogóle ma wpływ na funkcjonowanie teatru?
Obawiam się, że krytyka teatralna, albo to, co z niej na własne życzenie zostało, przestała mieć jakikolwiek wpływ na funkcjonowanie teatru, i mimo chwilowych środowiskowych pobudzeń nie poszerza swojego wpływu.