Teatr twórczego chaosu

"Multimedialne coś" - reż: Maciej Sobocinski

Słowo \'benefis\' kojarzone jest przez szeroką rzeszę publiczności z telewizyjnym show, podczas którego szacowny jubilat zasiada na olbrzymim fotelu znajdującym się w centralnym miejscu skąpanej w szarościach sceny, a znane osobistości, z jakimi współpracował podczas swojej twórczej drogi życiowej wypowiadają peany na jego cześć, śpiewając, recytując bądź melorecytując. Schemat ten zdecydowanie przełamuje schaefferowska konwencja, która wprowadza niesłychane sceniczne ożywienie oraz niebanalną muzykę.

„80 – Preludium do Nieskończoności” zaprezentowane 18.11.2009 roku na deskach Teatru Śląskiego w Katowicach, podczas benefisu Bogusława Schaeffera jest multimedialnym widowiskiem performance z aktywnym udziałem jubilata, zajmuje niewątpliwie ważne miejsce na mapie współczesnej twórczości teatralnej. 

Fundacja Przyjaciół Sztuk AUREA PORTA, organizator środowego wydarzenia przyłożyła wielu starań, by wieczór ten wpisał się na trwale w historię Teatru Śląskiego w Katowicach. 

Jednym z atrakcyjnych przedsięwzięć był koncert Zespołu Śpiewaków Camerata Silesia, który poprzedził niezwykły spektakl. Przypominał nieco inscenizowane próby, jakie zazwyczaj odbywają się przed publicznym wystąpieniem. Świadczą o tym ćwiczenia wykonywane w celu rozśpiewania oraz rozruszania aparatu mowy. Chórzyści przepychali się, kłócili, rozsypując karty z zapisem partytury. Wszystkie te zabiegi złożyły się na ogólny obraz zamierzonego niedokończenia, chaotyczności oraz improwizacji. 

Tytułowa nieskończoność może tutaj dotyczyć olbrzymiej ilości ćwiczeń, jakie wytrawny śpiewak musi wykonywać codziennie, by dojść do perfekcji i uzyskać laur glorii. 

Ilość prób wiodąca do pełni oraz artystycznego spełnienia wydaje się być aktem nie mającym kresu, wszak piękno idealne jest rzadko osiągalne, lecz pomimo tego, nadal tak wielu ludzi dąży do niego każdego dnia. 

Po partii chóralnej oraz odśpiewaniu życzeń scena została zaanektowana przez dwóch aktorów: Marka Frąckowiaka oraz Waldemara Obłozę, którzy zaprezentowali wyimek z codziennego życia osób związanych z teatrem. Ta fragmentaryczność jest typowa dla współczesnego, postnowoczesnego świata. Multimedialny spektakl, będący tworem współczesnej sztuki dobrze scharakteryzował kondycję świata oraz społeczeństwa.  

Już sam tytuł „Multimedialne coś” sugeruje, że zaprezentowany spektakl powinien stanowić konstrukt złożony z różnych technik wykonawczych oraz różnorodnych konwencji, a także środków artystycznego wyrazu. 

Aktorzy, dając wyraz tej złożoności płynnie zmieniali styl gry, ukazując publiczności mnogość scenicznych fasad, jakie wypracowali na drodze lat praktyki teatralnej. Początkowo wydawało się, że jednemu z nich przypadła rola wiodąca, jednakże drugi nie mogąc się pogodzić z powyższym faktem, nieustannie przerywał pierwszemu, starając się zdobyć rolę pierwszoplanową. Postacie sceniczne konkurowały ze sobą, wygłaszając symultanicznie partie wykładu dotyczącego kultury. Jednakże, ku ich zdziwieniu, jedna z osób siedząca wśród publiczności nagle zmieniła rolę, przeradzając się z widza w nową gwiazdę spektaklu. Agnieszka Wielgosz notorycznie przerywała podniosłe i wydumane przemówienie Marka Frąckowiaka. W efekcie zakłócenia aktu komunikacyjnego w postaci wywodu została naruszona tradycyjna zasada czwartej ściany oraz doszło do wtargnięcia widza w przestrzeń sceny. Wkrótce okazało się jednak, że jest to zabieg celowy, gdyż domniemany widz należał do braci aktorkskiej. W tym też momencie doszło do starcia trzech osobistości scenicznych, konkurujących ze sobą o prawo głosu. Urozmaiceniu sporów służyła indywidualna stylizacja języka, jakim przemawiał każdy z aktorów.

Scenę tę zamknęła znacząca konkluzja głosząca, iż ” w tej sztuce każdy po swojemu smrodzi”. Stwierdzenie to ma charakter uniwersalny. Powołując się na słowa mistrza teatru elżbietańskiego można przyrównać scenę do świata, w którym panuje powszechne niezrozumienie oraz walka o dominację. 

Podczas performance’u aktorzy odznaczali się niezwykłą dynamicznością ruchów. Do inscenizowanego świata, jaki stworzyli na kilku metrach kwadratowych wciągnęli publiczność. Widownia została niejako zaproszona do wyimaginowanej rzeczywistości wykreowanej przez autora spektaklu już na samym jego początku, poprzez zlikwidowanie bariery oddzielającej strefę gry od strefy zajmowanej przez publiczność. Widownia, która niejako wtargnęła w przestrzeń gry aktorskiej stała się aktywnym elementem spektaklu. Aktorzy, jako koryfeusze, inicjowali oraz stymulowali zachowania widowni, zmuszając ją do interakcji. Ten ciekawy zabieg zyskał uznanie publiczność oraz wzbudził falę śmiechu. 

Nie można także pominąć milczeniem ciekawej wizualizacji rzutowanej na płótnie, umieszczonym na tylniej ścianie, przedstawiającej popiersie człowieka w meloniku. Co interesujące, obraz ten umieszczony był za środkowymi rzędami krzeseł, stanowiącymi widownię. Zatem ten element scenografii nie był dostępny dla wszystkich spektatorów. 

Wizualizacja była wprawiana w ruch w momentach przejścia między kolejnymi scenami, gdy światło ulegały ściemnieniu. Przedstawiony na niej mężczyzna obdarzony został dużą głową, która stopniowo puchła, poczym odrywała się od korpusu i odlatywała w nieskończoną przestrzeń, niczym balon napełniony helem. Czyżby głowa marzyciela sięgała chmur? Bądź też szukała wolności oraz spokoju daleko w przestworzach? 

„Multimedialne coś” w reżyserii Macieja Sobocińskiego ukazało w całej krasie nowatorstwo oraz oryginalność zarówno reżysera jak i Bogusława Schaeffera, polskiego artysty o wielu twarzach, kojarzonego z zawodem dramaturga, muzykologa oraz kompozytora.

W spektaklu, będącym potwierdzeniem tezy, iż współczesna kultura dąży do zmultiplikowaia odczuć oraz fragmentaryzacji treści, poza grą aktorską, wykorzystano także wizualizację oraz muzykę graną na żywo. Na scenie, która fizycznie została ograniczona wprowadzeniem na nią widowni rozegrał się interaktywny abstrakcyjny spektakl, okraszony doskonałą melodią płynącą z duszy Bogusława Schaeffera.

Magdalena Mikrut-Majeranek
Dziennik Teatralny Katowice
21 listopada 2009
Portrety
Ewa Mirowska

Książka tygodnia

Białość
Wydawnictwo ArtRage
Jon Fosse

Trailer tygodnia