Teatr umarł przy okazji

"Zabójstwo Króla" - reż. Krzysztof Babicki - Teatr Miejski w Gdyni

Teatr Miejski w Gdyni kończy sezon artystyczny w swoim gmachu premierą "Zabójstwa króla (Affabulazione)" Piera Paola Pasoliniego. Jednak ta przewrotna, prowokacyjna i pełna metafizyki sztuka nie sprawdza się w zaproponowanej przez reżysera Krzysztofa Babickiego konwencji.

Symboliczne ojcobójstwo jako archetypowy krok ku dojrzałości, kryzys wartości, kryzys wieku średniego, połączone ze znanym hasłem "umarł król, niech żyje król" (które posłużyło za podstawę polskiej wersji tytułu) - to wszystko stanowi podbudowę sztuki Piera Paola Pasoliniego, którą Krzysztof Babicki wystawił we foyer Teatru Miejskiego w Gdyni. Sam tekst napisanego pół wieku temu dramatu zawiera wiele do dziś szokujących wątków, z toksyczną, pełną homoerotycznego podtekstu, relacją ojca i syna.

Relacja przechodzącego kryzys wieku średniego Ojca i jego skupionego na sobie Syna stanowi oś spektaklu. Ten pierwszy chce być demiurgiem świata, który zaczyna wymykać mu się spod kontroli. Poznajemy go podczas majaków sennych, gdy śni o swoim synu na dworcu kolejowym, w czym w oczywisty sposób przejawiają się jego lęki o utracie ojcowskiego wpływu na dziecko, a co za tym idzie na cały świat sprowadzony tutaj do ram rodzinnych. Lęk przed utratą pozycji doprowadza go do coraz bardziej desperackich prób kontroli nad swoim dzieckiem, także w dziedzinie objętej w naszej kulturze silnym tabu, czyli nad seksualnością Syna, którą Ojciec zamierza poznać i kontrolować. Prowokuje więc Syna na różne sposoby, między innymi obrażając jego Dziewczynę i włączając ją do gry między sobą a nim. Irytuje go, ale też podnieca fakt, że ona dobrze zna jego Syna od tej, nieznanej przecież ojcom strony. Zresztą, w perwersyjnej rywalizacji z Synem zyskuje w niej sojuszniczkę.

Świat Ojca dopełnia Matka, jego żona, traktująca go z tkliwą, podszytą czułością uprzejmością, właściwą zgodnym parom z wieloletnim stażem. To też nie stanowi odpowiednio silnego bodźca dla czującego zagrożenie dla swojej męskości Ojca. W jego pojmowaniu Matka spełnia funkcje pomocnicze, niemal dekoracyjne. Gdy na moment sprzeciwia się jego woli, ten przez chwilę dostrzega w niej rywalkę, co mu przyniesie tylko rozczarowanie, a jej cierpienie. Jest też Cień Sofoklesa, czyli wyimaginowany, dla Ojca jedyny poważny partner do dysput na temat kondycji ducha i kondycji świata.

Ku rozpaczy Ojca, Syn nie przejawia skłonności do ojcobójstwa. Co więcej, nie ma ochoty konfrontować się z ojcem na żadnym poziomie, wycofuje się, ucieka wręcz od niego, czym jeszcze mocniej go rozjusza.

Trudny, nieoczywisty, momentami bełkotliwy tekst sztuki Pasoliniego pełen jest rozmaitych odniesień, skojarzeń i asocjacji, które w gdyńskim przedstawieniu podano zaskakująco płasko i jednowymiarowo. Reżyser całość prezentuje na tle potężnej zasłony (posłuży ona za ekran projekcyjny dla defilad nazistów oraz malunków Francisco Goyi, poświęconych okrucieństwu wojny - zbliżającego się widma zagłady dotychczasowego świata) z niewielkim podestem poprowadzonym przez całą widownię, po którym poruszają się aktorzy (minimalistyczną, właściwie pozbawioną rekwizytów scenografię stworzył Marek Braun).

Taka konstrukcja przestrzeni wymusza pełną koncentrację publiczności na aktorach, którzy... nie mają tu zbyt wiele do zagrania. Dostają za to do potężne połacie tekstu do wypowiedzenia, co sprowadza się długimi momentami do recytacji ogromnych partii tekstu, sprawiających wręcz wrażenie monologów, szczególnie w przypadku głównego bohatera. Grający Ojca Dariusz Szymaniak opanował imponujący tekst, a jego bohater wyraża lęki i obawy mężczyzny w średnim wieku. Problem w tym, że wraża je głównie słowami, nadużywając ekspresji, czy sięgając po krzyk. Szaleństwo, ogarniające jego bohatera, pozostaje mało wiarygodne, w jakiś sposób sztuczne, narzucone z góry. Jedynie podczas spotkania z Wróżką nabiera on cech ludzkich. Choć nie sposób odmówić aktorowi ogromnego zaangażowania i wysiłku, jaki wkłada w granie Ojca, jego rola nie wstrząsa, a energia bohatera szybko się wyczerpuje. Później Ojciec już tylko szokuje, przełamując kolejne granice obyczajowe.

Także Maciej Wizner, który przyzwyczaił widzów Teatru Miejskiego do ciekawych kreacji, tym razem gra postać bezbarwną, właściwie zamkniętą w kilku postawach i wyrazach twarzy. Głównym pomysłem na Dziewczynę Agnieszki Bały jest uporczywe, groteskowe wręcz wpatrywanie się w Ojca. Dużo lepiej na tym tle wypada Beata Buczek-Żarnecka, która jako jedyna buduje swoją rolę poza tekstem. Jej Matka precyzyjnie oddaje stany emocjonalne bohaterki, nawet jeśli momentami jest nieco przesadzona. Zgrabny epizod ma Olga Barbara Długońska w roli Wróżki. Najlepsze wrażenie pozostawia po sobie Grzegorz Wolf. Jego Cień Sofoklesa, jak i pozostali epizodyczni bohaterowie grani przez Wolfa, najlepiej wpisują się w tekst sztuki.

Podstawowym problemem spektaklu jest jego hermetyczność. Trudny tekst Pasoliniego w zaproponowanej przez Teatr Miejski wersji nie rezonuje na widownię. Spektakl okazuje się bardzo przegadany. Brakuje tu przede wszystkim pomysłu na przedstawienie tekstu w nieco bardziej atrakcyjnej formie, momentów wyciszenia, gry detalem, które dobrze funkcjonują np. w wątku Ojca i Matki.

Warunki narzucone przez Babickiego - czyli szybkie tempo i gra aktorska sprowadzana momentami wręcz do recytacji tekstu - czynią prezentowaną treść mało przekonującą, a część kwestii aktorskich wydaje się ledwie naszkicowana, niczym podczas czytania performatywnego. Może dlatego "Zabójstwo króla (Affabulazione)" łatwo traci uwagę widzów, którym dużą trudność sprawia przedarcie się przez surową formę spektaklu, z którego niełatwo wyłowić jakikolwiek sens. Inna rzecz, że umieszczenie niektórych scen w parterze uniemożliwia śledzenie ich w tej źle zaprojektowanej widowni spektaklu osobom z dalszych rzędów.

Bardzo ciekawe kostiumy Justyny Łagowskiej, czy nastrojowa muzyka Marka Kuczyńskiego, z której reżyser dość oszczędnie korzysta, nie są w stanie przykryć mankamentów spektaklu. Sami aktorzy wydają się być w nim zagubieni i momentami bezradni. Pewnie dlatego tak trudno im tym razem uwierzyć.

Łukasz Rudziński
www.trojmiasto.pl
29 maja 2018

Książka tygodnia

Białość
Wydawnictwo ArtRage
Jon Fosse

Trailer tygodnia