Teatr wychodzi z teatru
15. Międzynarodowy Festiwal Teatralny TEATROMANIANa afiszach spektakle zapowiadał biały pegazorożec. Stwór stał twardo na nogach. nie wyglądało na to, aby mógł odlecieć
Ciężki pegaz na ciężkie czasy - wyjaśniali organizatorzy 15. Międzynarodowego Festiwalu Teatromania, który od 17 do 26 maja odbywał się w Bytomiu. Waga ciężka - to dobre określenie na teatr, jaki zobaczyli teatromaniacy głównie z Górnego Śląska. Po pierwsze, używane w nazwie słowo "międzynarodowy" na pewno nie zostało nadużyte. Nie tylko na deskach, ale również w plenerze zaprezentowały się grupy z Hiszpanii, Niemiec, Rosji, Portugalii, Wielkiej Brytanii oraz Izraela. Po drugie, sporo tu mocnego offu, sceny niezależnej, spektakli trudnych do przełknięcia pomiędzy jedną i drugą kawą. Nieraz wywołujących niepokój, wstrząs.
Co roku na Teatromanii każdy znajduje kilka godnych swojej uwagi przedstawień krajowych. Tym razem najgłośniej mówiło się o tegorocznych premierach: "Zemście" Teatru Polskiego z Warszawy w reżyserii Krzysztofa Jasieńskiego oraz "Braciach i siostrach" Mai Kleczewskiej z Teatrem im. Jana Kochanowskiego z Opola. Pierwszy ze spektakli w nowym ujęciu wiernie odtwarza tekst Fredry. Drugi - przeciwnie - jest luźną kompilacją obrazów na motywach Czechowa i Dostojewskiego. Niestety, sceneria parkingu przy galerii handlowej, idealna, jak się mogło zdawać, dla "Braci i sióstr", okazała się akustycznym fiaskiem.
Mocną stroną bytomskiego festiwalu jest też to, że teatr wychodzi z teatru. Publiczność wałęsa się za aktorami wokół secesyjnych kamienic Bytomia, by przenieść się w industrialną przestrzeń kopalń. W końcu bezpiecznie ląduje w Bytomskim Centrum Kultury. Od 15 lat powtarzają się tu słowa o "festiwalu otwartym na wszystko, co w teatrze intrygujące". - Co roku staramy się prezentować bardzo różne zjawiska, bo sposobów myślenia o teatrze jest wiele. Teatry, zespoły, spektakle różnią się więc - jak ludzie - zwraca uwagę Dagmara Gumkowska, dyrektor artystyczny festiwalu.
Mógłbym długo wyliczać przykłady "sposobów myślenia o teatrze" z poprzednich edycji imprezy. Pięć lat temu znalazłem się w gronie 10 szczęśliwców, dla których Teatr Wiczy wystąpił w swoim trzydziestoparoletnim kempingowym mercedesie. "Emigranci" Mrożka - w samochodzie zaparkowanym na środku osiedla. Innym razem deski sceny w BCK zrywali (dosłownie) aktorzy łódzkiego Teatru Jaracza, aby odkryć pod nią grób. A przed rokiem w cechowni KWK Bobrek-Centrum Teatr im. Heleny Modrzejewskiej z Legnicy pokazał spektakl o losach górniczej orkiestry. W końcówce obok mnie usiadł prawdziwy górnik. Właśnie skończył szychtę. - Ale dziwactwo - po chwili skwitował i wyszedł. A warto było zostać do końca.