Teatr z kabaretu

"Aj waj, czyli historie z cynamonem" - reż. Rafał Kmita - Grupa Rafała Kmity

Grupa Rafała Kmity, występująca na co dzień jako kabaret, postanowiła stworzyć spektakl teatralny oparty na żydowskich motywach. Jednak spektakl, który zobaczylismy (sytuujący sie na granicy teatru) można nazwać kiczowatą farsą, która bez wątpienia przyniosła złą sławę poznańskiemu CK Zamek.

Miało być tajemniczo, miało być z życiową mądrością, miała być zgłębiona żydowska kultura, miały być poruszające opowieści, no i - jak na kabaret przystało – miało być śmiesznie. Można jeszcze tak długo wymieniać, jak miało być. Z wyrzutem, że te zapowiedzi nie zostały spełnione. Jerzy Stuhr o grupie mówi, iż „to odważna próba pomostu pomiędzy kabaretem a teatrem”, choć łatwo się domyślić, iż jest to bardzo powściągliwa wypowiedź. Pomost ten bez wątpienia jest zbudowany nad przepaścią zwaną „gniotem” i, niestety, w przypadku „Aj waj” osoby, które mają przynajmniej odrobinę wyczucia dobrej sztuki, widzą, że pomost ten się wali. 

Scenografia upozorowana na klimatyczne żydowskie mieszkanie z porozwieszanymi prześcieradłami bardzo dobrze zapowiadała sam spektakl. Ten piękny obrazek przerwali nam aktorzy próbujący swą grą odzwierciedlić żydowskie obyczaje nawiązując do różnorakich jarmarków, podbojów miłosnych, swatek, rodzinnych relacji, a nawet młodzieńczych buntów przeciwko swojej kulturze i religii. Tylko, czy na przykład scena gorączkowego wybierania sobie żony u żydowskiego swata może nam cokolwiek głębszego przekazać?

Warte podkreślenia jest, że bardzo ważną rolę odgrywają partie śpiewane przez aktorów. Tutaj doskonale widać ich kabaretowe doświadczenie, które powoduje, że właśnie piosenki stają się najciekawszym punktem spektaklu. Cała reszta to niespójne historie, które są w dodatku niedoprowadzone do końca. Takie błądzenie pomiędzy różnymi nic niewnoszącymi, a przede wszystkim nieciekawymi opowieściami z biegiem czasu staje się nudne, co powoduje, że zamiast podziwiać spektakl nieubłagalnie wyczekujemy jego końca. Dowcip, który wydaje się być filarem całego przedstawienia w końcu staje się monotonny i mało zaskakujący, oprócz tego zarzucić mu można brak oryginalności. Mieliśmy również zgłębić żydowską kulturę i obyczaje, zaś tak naprawdę jakiekolwiek nawiązania, które by mogły nas czegoś nauczyć są znikome. Wszyscy ci, którzy liczyli na dawkę wiedzy o żydowskiej kulturze dostali jedynie farsę drugiej kategorii, na której smakosze teatru się żenują, a jedynie przypadkowi widzowie mogą się dobrze bawić. 

Na przykładzie Grupy Rafała Kmity odradzam wszystkim kabaretom, aby próbowały zamienić się w teatr, ponieważ w skutkach jest to tragiczne. Dawka walorów artystycznych staje się wtedy dawką kiczu, a słowo „teatr” traci znacznie swój prestiż. Teatr zamiast miejscem do przekazu wartości, idei i poglądów staje się kabaretową sceną, w dodatku nie najwyższej klasy. "Aj waj, czyli historie z cynamonem" to eksperyment nieudany, którego więcej w sferze teatru nie chcemy oglądać.

Witold Kobyłka
Dziennik Teatralny Poznań
27 sierpnia 2009

Książka tygodnia

Twórcza zdrada w teatrze. Z problemów inscenizacji prozy literackiej
Wydawnictwo Naukowe UKSW
Katarzyna Gołos-Dąbrowska

Trailer tygodnia