Teatr z rodzaju Jezus-Maryja

"Co chcecie albo Wieczór Trzech Króli" - reż: M. Borczuch

Po dwóch słabych i niepotrzebnych przedstawieniach propozycja z Opola, choć niewolna od słabości i niekonsekwencji, okazała się wydarzeniem pierwszych dwóch dni Festiwalu

Rocznik \'79, absolwent Wydziału Grafiki w Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie oraz Wydziału Reżyserii w krakowskiej Państwowej Wyższej Szkole Teatralnej. Jeszcze na studiach asystował Kazimierzowi Kutzowi przy „Pieszo”, w 2006 roku w Theater an der Wien asystował Krystianowi Lupie przy realizacji „Czarodziejskiego fletu”, a debiutował jako samodzielny reżyser „KOMPOnentami” Małgorzaty Owsianej (2005); związany najdłużej ze Starym Teatrem w Krakowie, w zeszłym roku zrobił „Portret Doriana Graya” w TR Warszawa, 27 marca 2010 miała premierę jego pierwsza inscenizacja Szekspira. Nominowany do ubiegłorocznych „Paszportów Polityki” Michał Borczuch udowadnia, że nie tylko w teatrze ważniejsze jest „jak”, a nie „co”. Trzy godziny pojedynku z tekstem i percepcją widzów przyniosło festiwal pomysłów, które świadczą o wspaniałej bezczelności inscenizatora, który rozprawia się z przyzwyczajeniami, szuka nowych sensów i, co zaskakujące i może w tym wszystkim najważniejsze: bawi Szekspirem !

Borczuch odwrócił plany: publiczność, ok 120 osób, siedzi na trybunie ustawionej na scenie, a „komedia” rozgrywa się na widowni; zaanektowana jest cała przestrzeń łącznie z proscenium, małym orkiestronem i balkonami. Aktorzy krążą po schodach, między rzędami krzeseł, mniej lub bardziej skupiając uwagę i tworząc w praktyce nieskończoną ilość planów. Wśród elementów scenografii uwagę skupiają rozłożone kołdry i migocąca odblaskami bryła wielościanu, zawieszona pod sufitem. Całość sprawia wrażenie zbioru elementów nie pasujących do siebie, ale też umiejscowienie przez autora akcji w na pół mitycznej Ilirii daje wizjonerowi pole do popisu.

Na tym tle rozgrywa się znana intryga jednej z najpopularniejszych komedii Stratfordczyka. U wybrzeży Ilirii rozbija się statek z bliżniakami: Violą i Sebastianem. Żywioł rodziela rodzeństwo, Viola postanawia przebrać się za mężczyznę i podjąć służbę na dworze księcia Orsino, który wykorzystuje nowego sługę jako pośrednika w skomplikowanej akcji pozyskania przychylności pięknej Olivii, w której to bezgranicznie zakochał się książę. Działania Violi przynoszą początkowo nieoczekiwany skutek – Olivia zakochuje się w listonoszu, a nie nadawcy, dodatkowo jej list opacznie odczytał sługa Malvolio, który poczuł się wybrańcem bogów i Olivii. Jeszcze kilka zwrotów akcji i komedia pomyłek kończy się prawie jak w Hollywood: książę Orsino zakochuje się z wzajemnością w Violi, a Sebastian zdobywa serce Olivii. Nikt jednak, kto uważnie śledził wydarzenia i emocje na scenie, nie wierzy do końca w tak łatwe rozwiązania.

Viola i Sebastian dzięki niespodziewanemu lądowaniu w Ilirii odnajdują nie tylko ratunek, ale nową wiedzę o swojej seksualności. Teatr elżbietański jest konstytucyjnie naznaczony płciowością, a „Wieczór Trzech Króli” jest w tym względzie szczególny. Szekspir, uwolniony z wędzidła damsko-męskich stereotypów, może współcześnie zabrać głos w tak modnej we współczesnych, dużych miastach dyskusji o nieustalonej randze i pochodzeniu płci. Nie tylko Sebastian i Viola, ale na pewno także Olivia nie będą już tacy sami jak przed spotkaniem w Ilirii. Niepokój, niepewność i niespełnienie mogą im towarzyszyć już do końca. Warto jeszcze na pewno wspomnieć przygody Malvolia, kolejnego rozbitka emocjonalnego, który zostaje odarty ze złudzeń.

Tragizm z komizmem mieszają się w rzadkich w polskim teatrze proporcjach. Borczuch jest wielkim złodziejem, bierze inspiracje i podniety skąd się da i miesza bezceremonialnie, niczym Jackson Pollock farby i kolory. Greenaway (świetne nawiązanie do „Kucharza, złodzieja...” w scenie złożenia Malvolia do prześcieradła) goniony jest przez najbardziej ograny numer ze slapstikowej komedii, czyli obrzucanie się tortami (plackami) z bitą śmietaną, punkrockowe szaleństwo na dole wypiera Warlikowskiego (tak już chyba się zakorzeniło pewne obrazowanie homoseksulaności na scenie). Bluźnierstwo przeplata witkacowskie frazowanie.

Mimo że całość jest zbyt długa ( rzecz rozpoczęła się ok. 21.00, a zakończyła po północy) i niektóre fragmenty niewiele wnoszą do ostatecznego bilansu zysków i strat (szczególnie te z druguej części), to udało się Borczuchowi uzyskać jeszcze dwa trofea. Jego wersja popularnej historii autentycznie bawi. To wielka radość obserwować niczym nieskrępowaną radość grania, wykres EKG spektaklu z Opola mógłby spokojnie konkurować z szalonym obrazkiem akcji serca Jasona Stathama w filmach z serii „Adrenalina” (szczególnie cz. 2). A druga zdobycz to... Szekspir. Montaż atrakcji zaserwowany przez niezwykle utalentowanego wizjonera nie zagłusza tekstu. Mamy co najmniej kilka świetnych, kameralnych scen, w których dociera do nas niecodzienna muzyka, dla której co roku spotykamy się w Gdańsku i dla której powstaje w tym magicznym mieście nowy teatr.

Efekt ostateczny nie byłby możliwy do uzyskania, gdyby nie świetna gra opolskich aktorów. Uwagę skupiają: Aleksandra Cwen(Viola) i Judyta Paradzińska(Olivia) – uwiarygodniają skomplikowanie emocjonalne postaci i są pociągające w ukazywaniu dwóch z nieskończonej liczby rodzajów kobiecości. Beata Wnęk-Malec (Maria), Mirosław Bednarek(Sir Tobiasz Czkawka), Krzysztof Wrona( Sir Andrzej Chudogęba) i Ewa Wyszomirska (Błazen) operują konsekwetnie w okolicach baru, komentują zdarzenia, posuwają je do przodu, ale przede wszystkim świetnie się bawią, dialogując na tematy dowolne, głównie egzystencjalne, nierzadko w manierze witkacowskiej, inspirowanej używkami i metafizyczną  pustką. Wisienką na torcie jest Malvolio zakochany, czyli popis Andrzeja Jakubczyka.

Michał Borczuch stworzył roztwór z rodzaju Jezus-Maryja. Gdy przeflitruje swoje wizje przez sprawniejszą machinę destylacyjną, może uzyskać trunek tak wyrafinowany, że sponiewiera ostatecznie i wyniesie autora na najwyższy poziom w polskim teatrze.

Opolski „Wieczór Trzech Króli” to oczywiście jak na razie faworyt do Złotego Yorricka, ale przed nami jeszcze dwa spektakle konkursowe.

Piotr Wyszomirski
www.gazeta.razem.pl
4 sierpnia 2010

Książka tygodnia

Teatr, który nadchodzi
Wydawnictwo słowo/obraz terytoria Sp. z o.o.
Dariusz Kosiński

Trailer tygodnia

La Phazz
Julieta Gascón i Jose Antonio Puchades
W "La Phazz" udało się twórcom z "La ...