Teatr zdziecinniały czy wypadek przy pracy?

felieton o teatrze w Kaliszu

Od połowy ub. roku, gdy funkcję dyrektora kaliskiego teatru objęła Magdalena Grudzińska, doczekaliśmy się zaledwie jednego nowego spektaklu dla dorosłych i dwóch bajek dla dzieci. W dodatku ich wartość artystyczna przedstawia się jako - delikatnie mówiąc - dyskusyjna. Co się dzieje? Takiej mizerii nie pamiętają najstarsi widzowie - pisze Robert Kordes w Życiu Kalisza.

W czasach dyrektury Jana Nowary, a potem Roberta Czechowskiego Teatr im. W. Bogusławskiego organizował nawet po kilkanaście premier w ciągu sezonu.

Były wśród nich przedstawienia dla najmłodszych, aktorskie programy kabaretowe i recitale piosenkarskie, ale liczebnie przeważały teatralne spektakle dla dorosłych, bo to one budować powinny i budowały repertuar takiej sceny jak kaliska. Z poziomem artystycznym bywało oczywiście różnie, ale nie było sezonu, w którym nie pojawiłyby się przynajmniej dwa lub trzy przedstawienia godne uwagi i polecenia.

Tę statystykę zaburzył nieco dyrektor Igor Michalski, poprzednik Magdaleny Grudzińskiej. Obejmując przed ośmioma laty stanowisko dyrektora, oświadczył, że optymalna liczba premier w sezonie to pięć lub co najwyżej sześć. Nadal jednak chodziło głównie o twórczość teatralną w sensie ścisłym, tzn. klasykę dramatu i inscenizacje sztuk współczesnych. Bajki, recitale, kabarety czy działania parateatralne stanowić miały jedynie uzupełnienie. I. Michalski nie próbował wmawiać publiczności, że takie formy artystyczne są pełnoprawnymi premierami, które powinniśmy traktować na równi z "Kordianem", "Snem nocy letniej" czy "Ferdydurke". Wzorem poprzedników dbał też, by aktorzy i widzowie się nie nudzili, odgrywając i oglądając wciąż te same przedstawienia. Inaczej mówiąc, premiery następowały po sobie średnio co dwa miesiące. A co się stało w sezonie 2014/2015, po objęciu sterów teatru przez M. Grudzińską?

Mizerne początki

W październiku ub. roku rozpoczęła ona swoją dyrekturę od premiery ,,Fantazego" J. Słowackiego w reż. Macieja Podstawnego. Przedsięwzięcie to w znacznej mierze przygotowane zostało wcześniej przez I. Michalskiego i zapowiedziane przez niego jeszcze przed opuszczeniem dyrektorskiego fotela. Później mijały miesiące, a dorosłemu widzowi teatr nie miał do zaproponowania już niczego nowego. W grudniu premiery doczekał się "Diabełek Pawełek", przedstawienie dla młodszej części widowni, z banalną tezą i wątpliwymi efektami realizacyjnymi. Wywołało ono wiele krytycznych opinii, czemu trudno się dziwić, jako że sami twórcy tego zbioru scenek przyznali, iż nigdy wcześniej nie realizowali widowisk dla dzieci. W lutym br. kaliski teatr zaproponował "NIEBOskłon" w reż. Alicji Morawskiej-Rubczak, przedstawienie "dostosowane do możliwości percepcyjnych dzieci do lat 3". Przyznam, że nie byłem, bo moje możliwości percepcyjne odbiegają od tego poziomu dość daleko.

Bajki jako zapchajdziury?

Jak wygląda repertuar kaliskiego teatru obecnie, tzn. w marcu i kwietniu? W marcu rekordzistą okazał się "Diabełek Pawełek" - wystawiony aż 7 razy. Na drugim miejscu znalazł się "NIEBOskłon" (5 razy) ex aequo z "Plotką", spektaklem dobrym, ale już lekko nieświeżym, bo z 2012 r. Kolejne miejsce znów przypadło przedstawieniu dla dzieci, jakim jest "Tadek Niejadek", który podobnie jak "Plotka" na scenie żyje już od trzech lat. Dorośli widzowie mieli okazję przypomnieć sobie "Mayday" (2010 r), "Przełamując fale" (2012 r.) i "Rewizora" (2013 r.), a na dokładkę posłuchać piosenek w wykonaniu Agnieszki Dulęby-Kaszy z recitalu "Abonament na szczęście" (2012 r.). Na koniec po raz kolejny dopieszczone zostały małe dzieci, tym razem "Pszczółką Majką" (2010 r.), udanym minispektaklem, który zawdzięczamy jednak nie dyrektorom czy reżyserom, a oddolnej inicjatywie dwóch aktorek kaliskiej sceny (Małgorzata Kałędkiewicz i Izabela Piątkowska).

Afisz kwietniowy po raz kolejny zdominowany został przez, "Diabełka" i "NIEBOskłon". Zagościły na nim też "Szalone nożyczki", farsa, która cieszy się niesłabnącym zainteresowaniem publiczności, ale niedługo doczeka się siwej brody, bo na scenie "Bogusławskiego" grana jest już siódmy rok. Poza tym pojawił się jeszcze "Versus" (2013 r.) i raz jeszcze "Pszczółka Majka".

Ten nieco monotonny i zorientowany przede wszystkim na najmłodszych repertuar dyrektor Grudzińska próbowała ożywić kilkoma przedsięwzięciami parateatralnymi, jak spektakle taneczne z cyklu "Choreografia myśli", warsztaty teatralne dla dzieci i młodzieży czy projekt edukacyjno-animacyjny pt. "Załóż moje okulary", czyli "międzypokoleniowe spotkanie gimnazjalistów i licealistów z Kalisza, osób niesłyszących i niedosłyszących w wieku gimnazjalnym oraz mieszkańców w wieku 60 plus". Uff...

Cała nadzieja w tym, że przekonujące okaże się przynajmniej zakończenie sezonu. Przypomnijmy, że sezony teatralne w Kaliszu praktycznie kończą się wraz z majowymi Kaliskimi Spotkaniami Teatralnymi. W czerwcu aktorzy już tylko dogrywają to, co grali wcześniej, i myślą o wakacjach. Sezon obecny zakończy się jednak nietypowo, bo dwiema premierami przypadającymi na samą jego końcówkę. Jeszcze w kwietniu zobaczyć mamy "Klęski w dziejach miasta" wg Italo Calvino w reż. Weroniki Szczawińskiej, a w dniu rozpoczęcia KST -"Wojnę polsko-ruską" Doroty Masłowskiej w reż. Remigiusza Brzyka. Oby były to spektakle udane, bo w przeciwnym razie cały sezon trzeba będzie ocenić jako klapę i nieporozumienie.

Pod presją czasu

Dyrektor M. Grudzińska na szczęście nie próbuje zasłaniać się skąpym budżetem teatru, bo byłby to argument łatwy do odparcia; żaden z dyrektorów kaliskiej sceny nie dysponował budżetem, który byłby dla niego w pełni satysfakcjonujący. Broni jednak przedstawień dla dzieci.

- Dla nas widz dziecięcy jest bardzo ważny, co znalazło swoje odzwierciedlenie w przedstawionej przeze mnie koncepcji. Jest duże zainteresowanie zwłaszcza "NIE-BOskłonem ", na który przychodzą rodzice z dziećmi i dziadkowie z wnukami - powiedziała nam M. Grudzińska. Jak przypomina, dyrektorem została w połowie ub. roku. - Repertuar na ten sezon układałam w czerwcu i lipcu. Była to dla mnie niesamowita gimnastyka. To nie jest normalna sytuacja, bo nad sezonem pracuje się przez cały rok, np. już teraz pracujemy nad repertuarem na sezon następny - dodaje. Jak podkreśla, dwie premiery dla dzieci w sezonie 2014/ 2015 przewidywała od samego początku. Problem pojawił się natomiast przy planowaniu premier dla dorosłych.

- Gdyby zależało to tylko ode mnie, dałabym taką premierę wcześniej, ale musiałam liczyć się z terminami reżyserów. To z tego wynika, że dwie premiery dla dorosłych zbiegają się ze sobą pod koniec sezonu. W przyszłym sezonie trzy premiery dla dorosłych będą najpierw, później jedna dla dzieci na Scenie Kameralnej, a potem jeszcze jedna dla dorosłych. Taki jest mój plan - zapowiada M. Grudzińska i dodaje, że w jej ocenie najlepiej byłoby organizować sześć premier, ale na to nie pozwala budżet.

Czy jednak ten sam budżet pozwala na organizowanie przedsięwzięć niekoniecznych i drugorzędnych, które - takie można odnieść wrażenie - zastępują działalność podstawową teatru, jaką jest wystawianie pełnowartościowych spektakli? Bo prezentacje taneczne, warsztaty dla młodzieży i aktywizacja artystyczna osób starszych i niepełnosprawnych mogą mieć miejsce w teatrze, ale tylko pod warunkiem, że ten teatr nie zapomina, po co powołano go do istnienia i co stanowi podstawę jego działania. W przeciwnym razie stanie się młodzieżowym domem kultury albo klubem seniora. - Na takie miękkie projekty łatwiej jest zdobyć dofinansowanie spoza budżetu. Na premiery, czyli nasze zadania statutowe, jest trudniej, bo nie ma takich programów - wyjaśnia M. Grudzińska.

Robert Kordes
Życie Kalisza
21 kwietnia 2015

Książka tygodnia

Twórcza zdrada w teatrze. Z problemów inscenizacji prozy literackiej
Wydawnictwo Naukowe UKSW
Katarzyna Gołos-Dąbrowska

Trailer tygodnia