Teatralna sesja terapeutyczna
"Terapia Jonasza" - reż: J. Bończyk / J.Staniek - Teatr RozrywkiSpektakl "Terapia Jonasza" stawia widzów w nietypowej sytuacji. Na scenie widzimy bohatera, wiemy, że jego stan psychiczny nie jest najlepszy i bierzemy udział (czy tego chcemy, czy nie) w teatralnej sesji terapeutycznej.
Mamy podjąć próbę rozszyfrowania myśli Jonasza, dociec przyczyny jego rzekomej depresji, a tak naprawdę zaczynamy się zastanawiać, czy z naszym zdrowiem psychicznym jest wszystko w porządku. Spektakl w Teatrze Rozrywki wystawiany był po raz ostatni.
Na scenie fotel dentystyczny(stwarzający sytuację lękową), na nim Jonasz( Jacek Bończyk) odwrócony do nas plecami i przez to od początku intrygujący. Nad sceną znajduje się ekran, który sprawia, że widzowie są zdziwieni i zdezorientowani. Wyświetlany jest na nim film stopniowo objaśniający wydarzenia dziejące się na scenie.
Kolejno pojawiają się bliscy Jonaszowi ludzie. Próbują znaleźć przyczynę jego smutku, ale w niczym mu nie pomogą, nie zrozumieją, przeprowadzą za to dokładną wiwisekcję własnych umysłów. Jedynie jego ojciec(Andrzej Kowalczyk), postać kumulująca w sobie cechy Felicjana Dulskiego (wypowiada tylko jedno zdanie) z dramatu Zapolskiej i ojca ze „Sklepów Cynamonowych” Schulza (zajmuje się niestworzonymi rzeczami), chce by zostawić Jonasza w spokoju i pozwolić mu żyć tak jak zechce.
„Terapia Jonasza” to, jak sugeruje podtytuł, spektakl lekko psycho–muzyczny. Trudno się niezgodzić z tym stwierdzeniem. Muzyka jest świetna, głosu Renaty Przemyk, wcielającej się w rolę demonicznej żony, słucha się z prawdziwą przyjemnością. Tańcząca ze zlewozmywakiem zawieszonym w pasie Matka Jonasza (Elżbieta Okupska), nie pozwoli zapomnieć, że psychika ludzka jest nieodgadniona. Interesującym zabiegiem jest umieszczenie zespołu muzycznego na scenie - w klatce. Jest on przez to integralną częścią spektaklu.
W „Terapii Jonasza” zaciera się granica widz – aktor. Widzowie cały czas są aktywizowani: w czasie finałowej piosenki aktorzy schodzą ze sceny, by stanąć między publicznością - w końcu wszyscy mamy gorsze i lepsze dni i jesteśmy lekko „ zwichrowani”. Warto czasem wybrać się do teatru, by tą świadomość uzyskać.