Teatralne podsumowanie roku

Krótki przegląd pięciu najlepszych produkcji 2017

Koniec roku to czas podsumowań i rozliczeń, więc przyjrzyjmy się temu, co w trójmiejskim teatrze najciekawsze, najczęściej komentowane i najbardziej kontrowersyjne.

Nie mogę z czystym sumieniem wskazać najlepszego spektaklu roku, bo powstało kilka bardzo dobrych przedstawień, jednak żadne z nich nie wybija się ponad pozostałe na tyle, by zyskać zdecydowaną palmę pierwszeństwa. Stąd krótki przegląd pięciu najlepszych produkcji mijającego roku.

Teatr Muzyczny - "Wiedźmin" 

O "Wiedźminie" mówiło i pisało się na długo przed tym, zanim powstał. Bilety na kilkadziesiąt pierwszych spektakli rozeszły się na kilka tygodni przed premierą. Nowy musical Wojciecha Kościelniaka spełnia pokładane w nim nadzieje, choć wielu liczyło na bardziej spektakularne sceny walki lub mocniej zarysowaną postać tytułową. Wygrał przemyślany, dobrze skonstruowany musical (z bardzo dobrymi rolami Yennefer i Jaskra) z wizją rozbuchanego technologicznie show. Spektakl poświęcony przygodom Geralta z Rivii trafił w gusta zarówno fanów prozy Andrzeja Sapkowskiego, jak i wielbicieli musicali. "Wiedźmin" jest więc bez wątpienia sukcesem, jednak lepsze wrażenie pozostawiły inne produkcje Kościelniaka w Muzycznym - "Lalka" i "Chłopi" czy megaprodukcja "Notre Dame de Paris".

Opera Bałtycka - "Pinokio" i "Dziadek do orzechów"

Chociaż Opera Bałtycka jest dziś bardziej znana z działań nieartystycznych (o czym za chwilę), powstały w niej jedne z najbardziej wartościowych spektakli roku. Oba w wykonaniu zdecydowanie najlepszego obecnie zespołu Opery - Baletu. Zarówno "Pinokio" włoskiego twórcy Giorgio Madii, jak i "Dziadek do orzechów" wedle koncepcji francuskiego choreografa Françoisa Mauduit to propozycje autorskie. Pierwszy ze spektakli ma wymiar taneczno-gimnastyczny (wykorzystano trampoliny do najbardziej efektownych scen), drugi jest pierwszym otwartym zwrotem w stronę klasycznego baletu (cały drugi akt). Oba miewają drobne potknięcia, ale stanowią spójne opowieści adresowane do dorosłego i dziecięcego widza. Dodatkową wartością "Dziadka..." jest skorzystanie z zespołu Orkiestry (po raz pierwszy od wielu lat w spektaklu baletowym grającej "na żywo") oraz zaproszenie do udziału w spektaklu kilkudziesięciu uczniów Ogólnokształcącej Szkoły Baletowej w Gdańsku. Oba mają wymiar familijny, prezentują ciekawe choreografie i kunszt taneczny artystów baletu.

Teatr Wybrzeże i Gdański Teatr Szekspirowski - "Zakochany Szekspir"

Paweł Aigner wraz z zespołem aktorów Teatru Wybrzeże po raz drugi zmierzył się z komedią w Teatrze Szekspirowskim w układzie sceny elżbietańskiej (otoczonej widzami z trzech stron) i po raz drugi wyszedł z tej próby zwycięsko. Formalnie "Zakochany Szekspir" przypomina "Wesołe kumoszki z Windsoru" - ponownie bawi nas teatr w stylu rubasznej komedii del arte, połączonej z dowcipnym konceptem, komediową formą i farsowym tempem. Niektórym widzom skorzystanie z patentu "Kumoszek..." może wydać się powieleniem koncepcji i oczywiście będą mieli rację, co w moim odczuciu w żadnym stopniu nie przeszkadza w odbiorze przedstawienia. To spektakl lepiej dopracowany, nie mniej zgrabny i z pewnością równie zabawne jak "Wesołe kumoszki...". Śledzimy intrygę wymyśloną przez Toma Stopparda, który ukazuje młodego Szekspira w rozkwicie sił witalnych i w trakcie uwiądu sił twórczych. Z kryzysu wyrwać go może tylko wyjątkowy... aktor, który zagra rolę Romea w jego sztuce. Duet aktorów Michał Jaros (Szekspir) i Marta Herman (Viola de Lesseps) ma wsparcie zgranego zespołu.

Teatr Miejski w Gdyni - "Kursk"

Gdyńska scena dramatyczna kontynuuje dobrą passę. Część spektakli regularnie wyprzedawana jest wkrótce po rozpoczęciu dystrybucji biletów (z tegorocznych premier są to m.in. "Prawda. Komedia małżeńska" i "Następnego dnia rano"). Jednak to zrealizowany na fregacie Dar Pomorza "Kursk" jest produkcją najbardziej wartościową, nawiązującą do sukcesu "Idąc rakiem" - pierwszego spektaklu zrealizowanego przez Krzysztofa Babickiego na wspomnianym statku-muzeum. Los umierających marynarzy okrętu podwodnego "K-141 Kursk" na Morzu Barentsa w opartej na faktach sztuce Pawła Huellego zestawiono ze spostrzeżeniami na temat Rosji Markiza Astolfa de Custine'a, bohatera "Listów z Rosji". Wprowadzono w ten sposób wymiar uniwersalnej refleksji nad dramatem rosyjskich marynarzy i próbę interpretacji pełnych niedomówień zdarzeń. Reżyser konsekwentnie poprowadził od początku do końca w bardzo bliskim, rozgrywającym się tuż przed oczami widzów, planie jako dramat ludzki - nie tylko zakleszczonych w żelaznej pułapce marynarzy na dnie morza, ale też ich matek, żon czy kochanek.

Sezon jubileuszy

Teatr Wybrzeże i Miejski Teatr Miniatura świętowały jubileusze. W Wybrzeżu kontynuowano zainaugurowane w grudniu minionego roku obchody 70-lecia istnienia Teatru Wybrzeże i zarazem 50 lat w obecnej siedzibie na Targu Węglowym (wcześniej grywał na różnych trójmiejskich scenach, m.in. w obecnym Teatrze Miejskim w Gdyni czy w budynku Opery Bałtyckiej). W Teatrze Miniatura z kolei cieszono się z poczwórnej okazji: 70-lecia istnienia teatru lalkowego w Gdańsku (początkowo jako Teatr Łątek), 65. rocznicy objęcia ówczesnej sceny przez Alego Bunscha, 60-lecia obecnej nazwy "Miniatura" oraz 55. rocznicy legendarnego spektaklu "Bo w Mazurze taka dusza...", granego w Miniaturze przez 25 sezonów.

Oba teatry zwieńczyły jubileuszowe okolicznościowymi przedstawieniami (odpowiednio "Urodziny, czyli ceremonie żałobne w czas radosnego święta" w Wybrzeżu i "Taka dusza" w Miniaturze). Oba tytuły są próbą zmierzenia się z własną historią... i na tym podobieństwa się kończą. "Urodziny..." łączą faktografię (szereg postaci, od dyrektorów, przez reżyserów, po aktorów związanych z Wybrzeżem przez lata) z metaforyczną wizją teatru, jako zbioru ludzi. "Taka dusza" została pomyślana jako próba spektaklu, więc z jednej strony pokazuje teatr "od kulis", z drugiej przybliża historię teatru lalkowego, jawnie nawiązując do "Bo w Mazurze taka dusza...".

Na tym nie koniec. Teatr Dada von Bzdülöw zorganizował w Teatrze Wybrzeże Festiwal Dada Fest z okazji swojego 25-lecia. A już 31 grudnia premierą sylwestrowego koncertu "Rewia jubileuszowa" rozpoczną się obchody 60-lecia istnienia Teatru Muzycznego w Gdyni, które zwieńczy premiera "Krakowiaków i Górali" w reżyserii Michała Zadary.

Rozczarowanie roku: konflikt w Operze Bałtyckiej

Niestety w tej kategorii od miesięcy nic się nie zmienia. Rok temu w tej rubryce znalazł się spór między dyrekcją Opery a jej pracownikami, szczególnie tymi zrzeszonymi w związkach zawodowych (operową "Solidarnością" oraz PAMO - Związku Polskich Artystów Muzyków Orkiestrowych). Pomimo mediacji, udanych artystycznie spektakli, sytuacja w Operze Bałtyckiej jest, delikatnie rzecz ujmując, daleka od dobrej. Ponieważ nie pomógł mediator ze strony Urzędu Marszałkowskiego (organizator Opery Bałtyckiej), konflikt ponownie wkroczył w fazę listów otwartych, oświadczeń do mediów, pikiet i różnego rodzaju protestów, przyciągających uwagę bardziej niż działalność statutowa Opery Bałtyckiej, czyli wydarzenia artystyczne. Warto by zarówno dyrekcja, jak i pracownicy Opery, którzy ochoczo w swoich działaniach powołują się na dobro tej instytucji, pamiętali o jednym - na konflikcie tracą wszyscy.

Zwykły widz słyszy i czyta o ciągłych sporach, idąc do Opery otrzymuje do ręki ulotki protestacyjne, zmuszany bywa do siedzenia w półmroku przez kwadrans na widowni w oczekiwaniu na wydarzenie, za które kupił nie tani przecież bilet... Następnym razem wybierze inny teatr, by nie uczestniczyć w festiwalu żalów, nieporozumień i pretensji dotyczących związanych z tą instytucją osób, które patrzą na siebie wilkiem, wszędzie doszukując się potencjalnych wrogów lub sprzymierzeńców. Sytuacja, niestety, jest patowa. Mając w perspektywie listopadowe wybory samorządowe, nie wierzę, że konflikt uda się rozwiązać do czasu ich przeprowadzenia. Wszystko wskazuje więc na to, że czeka nas kolejny rok wzajemnych przepychanek, oskarżeń i następujących po nich wyjaśnień czy sprostowań. Niestety, w jakie słowa by tego nie ubierać, działa to przede wszystkim na szkodę samej Opery Bałtyckiej. Trudno bowiem oczekiwać olśnień artystycznych wprost z pola bitwy, jakim stał się zabytkowy i coraz mniej funkcjonalny gmach Opery.

Łukasz Rudziński
www.trojmiasto.pl
27 grudnia 2017

Książka tygodnia

Teatr, który nadchodzi
Wydawnictwo słowo/obraz terytoria Sp. z o.o.
Dariusz Kosiński

Trailer tygodnia

La Phazz
Julieta Gascón i Jose Antonio Puchades
W "La Phazz" udało się twórcom z "La ...