Teatralny ranking w trzech odsłonach

o minionym sezonie teatralnym w Krakowie

Kiedy czytają Państwo te słowa, wakacje dobiegają końca, a w krakowskich teatrach zaczynają się pierwsze próby do jesiennych premier. Zmierzmy się więc z dziedzictwem zakończonego chwilę temu w sezonu. Te właśnie spektakle znajdą się w repertuarze pierwszych tygodni jesieni

W Starym Teatrze na przykład już pod koniec sierpnia Jana Klata rozpoczyna pracę nad dramatem Do Damaszku Strindberga. Klata zapowiedział premierę na 10 października, inne wydarzenia pojawią się w teatrach najwcześniej w drugiej połowie września. Zmierzmy się więc z dziedzictwem zakończonego chwilę temu w sezonu. Te właśnie spektakle znajdą się w repertuarze pierwszych tygodni jesieni.

Sezon 2012/2013 nie należał do najgorszych. Na kilku premierach znów pojawili się recenzenci ze stolicy, progi narodowej sceny przestąpili twórcy z inscenizatorskiej czołówki. Zmiana dyrekcji w Starym Teatrze zdecydowanie zelektryzowała środowisko - na premierach pojawili się dawno tu nie widziani dyrektorzy innych scen. Serce rośnie. Pozytywną energię czuje się w Bagateli, choć wciąż brak tu przedstawienia, które byłoby artystycznym, a nie tylko frekwencyjnym wydarzeniem. Groteska największy sukces osiągnęła festiwalem "Materia Prima", Teatr im. J. Słowackiego mocno zaangażował siły w tworzenie nowej sceny w MOS.

Proponujemy państwu formę autorskiego rankingu przedstawień w trzech odsłonach. Od zachwytów po rozczarowania.

Co nas kręci, co nas podnieca...

1. "Poczet królów polskich", znany bardziej jako PKP. Ciekawe, że na początek swojej kadencji w Starym Teatrze Jan Klata i Sebastian Majewski zaproponowali widzom spektakl wymagający formalnie w stopniu dawno w Krakowie niewidzianym. Prowokacja przyniosła oczekiwane skutki - dla części widzów PKP okazał się "niestrawnym bełkotem", dla innych intrygującą intelektualnie propozycją, w której zapośredniczony przez kamerę obraz (wyświetlany na wielkim ekranie zasłaniającym sceniczną akcję), okazał się pełnoprawnym bohaterem przedstawienia. Wielka radość, że spektakl zrobił w Krakowie Krzysztof Garbaczewski ze swoją ekipą - jak dotąd jedyną okazją śledzenia jego pracy był przegląd Boska Komedia.

2. "Chopin bez fortepianu". Mam wielki problem z tym przedstawieniem, bo zostało "wykonane" w Krakowie tylko raz, gościnnie na scenie Teatru im. J. Słowackiego. A bardzo chciałabym je Państwu rekomendować. Michał Zadara, reżyser miewający różne ekscentryczne pomysły, sięgnął tym razem po koncerty fortepianowe Chopina. W roli, by tak rzec, fortepianu wystąpiła w tym projekcie Barbara Wysocka, aktorka i reżyserka, ale także utalentowana performerka. Partie orkiestry, po bożemu, ale nie bez fenomenalnego wyczucia tej szczególnej sytuacji, realizowała Sinfonietta Cracovia pod batutą Jacka Kaspszyka. Zamiast partii fortepianowej były słowa - o Szopenie samym, o szopenowskich uwikłaniach i upupieniach, a także i innych gombrowiczowskich kontekstach. Trochę też o kompozytorskiej technice i wykonawczej praktyce. Przeciekawe. Naprawdę wyjątkowe.

3. "Macabra dolorosa". Bardzo poważna propozycja w Teatrze Nowym. Szczęśliwy finał niebezpiecznej gry z tabloidami, którą trochę chyba niefrasobliwie podjęli w celach promocyjnych twórcy spektaklu. Rzadko na premierach spotyka się komercyjne telewizje, prawda? Tematem sztuki jest dzieciobójstwo, a jedną z bohaterek nieszczęsna Katarzyna W. Wbrew skandalizującym zapowiedziom "Macabra dolorosa" to mocny, bolesny seans w formie rewii, którego motywem przewodnim są uwikłanie, cierpienie i odrzucenie. Miło nie jest, ale to jedno z tych przedstawień, o których trudno zapomnieć.

Odkrycia...

1. Chyba mało kto się spodziewał, że jedna z ostatnich premier za dyrekcji Mikołaja Grabowskiego okaże się takim hitem. Nie wszyscy recenzenci piali z zachwytu po premierze, ale wkrótce okazało się, że "Paw królowej" Pawła Świątka na Nowej Scenie Starego Teatru to prawdziwy przebój przeglądów, konkursów i festiwali. Dramaturg Mateusz Pakuła stanął na wysokości zadania i okazał się godnym przeciwnikiem dla prozy Doroty Masłowskiej, która moim zdaniem wielkim dramaturgiem nie jest. Choć prozaiczką genialną. Jadowite, anarchistyczne, niepoprawne słowo Masłowskiej przetworzone zostało na dynamiczną, alternatywną hip-hopową operę, brawurowo zagraną przez kwartet aktorów. Oby więcej takich niespodzianek.

2. Teatr społecznie zaangażowany to jeden z frazesów jak mantra powtarzanych w teatrze Łaźnia Nowa. Dobrych intencji (i świetnie napisanych wniosków o dofinansowanie owych szlachetnych inicjatyw) rzeczywiście w Łaźni nie brakuje. Ale naprawdę udanych realizacji jak na lekarstwo. Odkryciem jest dla mnie przedstawienie, które zakończyło sezon w Łaźni. Spektakl Igi Gańczarczyk "Piccolo Choro dell'Europa" łączy ideę projektu artystycznego z zaangażowanym podejściem do istotnych problemów społecznych. Piętnastka fantastycznie utalentowanych dzieciaków (zatrudnionych w wyniku castingu), twórczo, oryginalnie, z humorem i z ogromną energią atakuje takie tematy jak bieda, wojna, bezdomność, nierówność społeczna. Nie wprost, a poprzez gry i zabawy z Korczakiem i Swiftem, poprzez niebanalny język ruchu. Przedstawienie lekkie i poważne jednocześnie, skrzące się od inteligencji, odczuwanej przez widza wspólnej radości tworzenia. Dla dorosłych!

3. Weekend premier w Starym Teatrze. Sam pomysł na pewno zasługuje na wyróżnienie i pochwałę, ale czy same spektakle też? "Bitwa warszawska 1920", doceniona za koncept i wykonanie, była krytykowana za mielizny scenariusza i błędy dramaturgiczne. "Być jak Steve Jobs...", atrakcyjny wizualnie fresk o bohaterach polskiej transformacji, rozczarował powierzchowną oceną zjawiska. "Wanda" zaintrygowała, ale też wydała się nieco zbyt eklektyczna w wyborze tekstów.

Rozczarowania...

1. Imponujący obiekt Małopolskiego Ogrodu Sztuki nie stał się objawieniem dla teatru, choć ambitne próby czyniono. Nie przyniósł satysfakcji nowy projekt Agaty Dudy-Gracz, reżyserki, której bogata wyobraźnia mogła stanąć do ciekawego dialogu z nowym miejscem. Autorska inscenizacja "Troilusa i Kressydy" Szekspira to opowieść o wojnie trojańskiej w krzywym zwierciadle, pełna przerysowanych postaci, groteskowych sytuacji i natrętnych nawiązań do telewizyjnej popkultury. Rzecz męcząca i dosłowna, brutalna i pretensjonalna, pełna efektów, a jednocześnie przewidywalna i nieciekawa. Rozczarowanie.

2. W tym samym miejscu zrealizował swoje najnowsze krakowskie przedstawienie Cezary Tomaszewski, reżyser i choreograf, którego operowe inscenizacje z Capellą Cracoviensis przyjemnie ożywiają dość niemrawy operowy światek w Krakowie. Byłam zawsze wielką fanką tych spektakli. Inscenizacja opery Haendla "Amadigi di Gaula" nosi jednak niepokojące (i rosnące w siłę z każdą kolejną premierą) piętno twórczej dezynwoltury połączonej z wątpliwymi estetycznie i intelektualnie pomysłami. Często niedopracowanymi, chaotycznymi i wybuchającymi jak fajerwerki. Aż się boję, co będzie dalej.

3. A skoro mówimy o operze, warto wspomnieć o osobliwym "Trubadurze" Laco Adamika w Operze Krakowskiej. Abundancja Tomaszewskiego przeciwstawiona zostaje minimalizmowi Adamika. Pamiętacie pierwszy polski reality show "Dwa światy"? No właśnie.

Tam - nadmiar, tu - asceza. Tam - stanowczo za wiele, tu - zdecydowanie czegoś brak... "Trubadur" to skomplikowana opera i wymaga stanowczych decyzji inscenizatora. Tu decyzją jest odstąpienie od wizji własnej, podporządkowanie porządkowi muzyki i libretta. Aż zatęskniłam za jakimiś małymi fajerwerkami.

Justyna Nowicka
Miesięcznik Kraków
26 września 2013

Książka tygodnia

Teatr, który nadchodzi
Wydawnictwo słowo/obraz terytoria Sp. z o.o.
Dariusz Kosiński

Trailer tygodnia

La Phazz
Julieta Gascón i Jose Antonio Puchades
W "La Phazz" udało się twórcom z "La ...