Teatralny wyrób Płatonowopodobny

"Płatonow" - reż. Agnieszka Korytkowska-Mazur - Teatr im. Juliusza Osterwy w Lublinie

Wszystkim, którzy będą się wybierać na "Płatonowa" w Teatrze Osterwy, doradzam wcześniejsze przeczytanie sztuki Czechowa. Gwarancji pełnego zrozumienia realizacji Agnieszki Korytkowskiej-Mazur to wprawdzie nie da, ale przynajmniej pozwoli wyrobić sobie wyobrażenie, co z tą sztuką można by zrobić, a czego czynić się nie powinno.

Mam wątpliwości, czy na afiszu powinien w ogóle widnieć tytuł "Płatonow". Być może twórczynie spektaklu (obok reżyserki także Dana Łukasińska, dramaturg) powinny zatytułować go po swojemu i dodać w nawiasie: "według Płatonowa". Jego związek z literą dramatu był bowiem dość luźny, a z jego duchem - jeszcze wątlejszy. Skłaniam się do przyznania racji jednemu ze znanych krytyków, który po przedstawieniu rzekł: "Zabiła wszystko, co kocham u Czechowa". 

Istotnie - zobaczyliśmy coś, co da się określić jako "wyrób Płatonowopodobny".

Adaptacja tekstu została podporządkowana zamysłowi scenicznemu, polegającemu na tym, że Płatonow jest przewodnikiem po świecie dramatu, a wszystkie postacie pojawiające się na scenie są niejako "wyciągane" z jego pamięci. Nie odmawiam autorkom prawa do takiego odczytania sztuki. Jednak efekt owego zabiegu był taki, że na scenie pojawiło się zbiorowisko już nawet nie manekinów sterowanych przez owego "przewodnika", lecz płaskich, jakby wyciętych z jednego szablonu, atrap. To poważne sprzeniewierzenie się Czechowowi, bowiem nic w jego sztuce nie wskazuje na to, że Płatonow to kretyn, który nie potrafi dostrzec ludzkich odmienności. Nie znajduję też uzasadnienia dla groteskowych wygibasów przypominających taniec św. Wita lub "Ministerstwo Głupich Kroków" Monty Pythona, a tym bardziej dla bezsensownej paplaniny zastępującej dialogi. Wystarczy otworzyć w dowolnym miejscu sztukę Czechowa, by się przekonać, że jej bohaterowie mają jednak sporo do powiedzenia. W tej sytuacji o jakichkolwiek relacjach pomiędzy postaciami dramatu nie ma co nawet wspominać.

 A mogło być inaczej. Gdyby twórczynie spektaklu wykazały odrobinę szacunku dla Czechowa, mogłoby powstać naprawdę dobre przedstawienie. Krzysztof Olchawa pokazuje, jak świetnie mógłby zagrać Płatonowa, gdyby mu na to pozwolono. On akurat nie musi się wstydzić swej roli. Także Marta Ledwoń (Anna) czy Roman Kruczkowski (Głagoliew) w tych rzadkich momentach, gdy nie muszą się wygłupiać, dowodzą, że w Teatrze Osterwy jest z kim zrobić prawdziwego "Płatonowa". Szkoda, że nie było komu.

Andrzej Z. Kowalczyk
Polska Kurier Lubelski
18 grudnia 2012

Książka tygodnia

Teatr, który nadchodzi
Wydawnictwo słowo/obraz terytoria Sp. z o.o.
Dariusz Kosiński

Trailer tygodnia

La Phazz
Julieta Gascón i Jose Antonio Puchades
W "La Phazz" udało się twórcom z "La ...