Teatry poza siedzibą

Teatr „Terminus A Quo" - „Biję na alarm" na podstawie noweli Stanisława Lema - monodram w wykonaniu Eliasza Gramonta
Teatr „Rzeczy" - „Sanatorium pod klepsydrą" na podstawie prozy Brunona Schulza - premiera 25.07.21 Kościół rzymskokatolicki w Jedlinie - Zdroju

 

Czas wakacyjny to zawieszenie sezonu teatralnego, oczekiwanie na nowy, ale tym razem z nowymi niepokojami, czy od września zostaną one otwarte czy znowu czekają nas spektakle on – line i streamingi, podczas których jesteśmy skazani na zasięg internetowy a nie na żywy kontakt z aktorami.

Tym bardziej więc należy korzystać z innych dostępnych wydarzeń i czerpać z pradawnych źródeł teatru, który od średniowiecza znany był w formie objazdowej czy minstreli, gdzie to aktorzy przybywali do miejscowości na spotkania, a nie widzowie udawali się do ich stacjonarnych siedzib.

Współcześnie różnie się nazywają teatry, które nie mają swojej stałej siedziby, tylko występują np. na festiwalach teatralnych, podróżując po kraju i świecie : teatry uliczne, offowe, awangardowe, niezależne, grupy performatywne.

Ich zaletą jest świeżość ( mimo, że niektóre istnieją od lat, jak „Terminus a quo", a inne od paru miesięcy, jak teatr „Rzeczy"), otwartość repertuarowa, brak uwikłania w zależności instytucjonalnej oligarchii, elastyczność i komunikatywność w obcowaniu widzami, nie chodzącymi na co dzień do teatru czyli mówiąc językiem potocznym granie dla ludzi, nie znającymi współczesnych trendów. Jest to nie lada wyzwanie, zainteresować i zwrócić uwagę oryginalną, a zarazem przystępną formą.

Udało mi się ostatnio uczestniczyć we dwóch wydarzeniach teatralnych, rozgrywających się w przestrzeni innej niż teatralne budynki, gdzie sceną była łąka w górach albo stary, pusty kościół.

Pierwsze widowisko to „Biję na alarm", odważny monodram w wykonaniu Eliasza Gramonta z teatru Terminus A Quo, który istnieje od 1976 roku w Nowej Soli i jest prowadzony przez charyzmatycznego twórcę Edwarda Gramonta. Jego inspiracją jest eksperymentalny teatr Jerzego Grotowskiego i to imienia jego głównego aktora Ryszarda Cieślaka jest nazwa sali prób. Scenariusz to adaptacja krótkiego opowiadania pisarza – futurysty Stanisława Lema. Spektakl w groteskowej konwencji urzeka humorem, jak i ekologicznym przesłaniem. Aktor odtwarzający rolę gwiezdnego Nurka , metaforycznie przestrzega przed zniszczeniem i zaśmieceniem Ziemi, opowiadając o wyprawie w kosmos, podczas której współpasażerowie lekkomyślnie i bestialsko traktują przyrodę. W trwającej około godziny rozmowie z widzami, wprowadza ich w prawdziwy trans i wykrada ich całkowitą uwagę. Wciela się w postać Lemowską bardzo sugestywnie, na co wskazywały wybuchające co chwila salwy śmiechu ( szczególnie kiedy wypowiadał nazwy egzotycznych roślin, pochodzących z innych planet) skandowanie, nawet najmłodsi chętnie wciągnęli się w interakcję. Niesamowitości dodawał fakt naturalnej scenografii, którą stanowiła łąka przed schroniskiem w górach i niebo pełne gwiazd. Pośród komediowych treści Nurek przemycił moralne przesłanie, trawestując „Ratujmy kosmos" na „Ratujmy ziemię", co tym bardziej zabrzmiało wymownie w otoczeniu ciemnych, majestatycznych szczytów górskich i mrocznych lasów. W tym monodramie krajobraz stał się jednym z elementów, swoistym teatralnym artefaktem. Mimo, że publiczność marzła, gdyż letnie, górskie noce nie należą do ciepłych, to wszyscy dzielnie wytrwali do końca, nagradzając występ gromkimi brawami. To już drugi występ tego teatru przy schronisku „Andrzejówka" w Górach Suchych, pierwszy to był „Wariat i zakonnica" na podstawie Witkacego i już wtedy udowodnili, że potrafią stworzyć psychodeliczne, awangardowe widowisko.

Drugi spektakl teatru „Rzeczy" to prawdziwy mix świeżej energii i niezwykłego wyczucia artyzmu młodego reżysera i dwójki młodych aktorów, absolwentów białostockiej Akademii Teatralnej. Tym razem też mamy do czynienia z poważną literaturą, jaką jest „Sanatorium pod klepsydrą" Brunona Schulza.

Spektakl odbywa się w starym, opuszczonym kościele w Jedlinie - Zdroju, którego jedyną dekoracją jest fresk przedstawiający anioły. Dodaje to bez wątpienia mistycyzmu i ponurej tajemnicy, zatem już przy wyborze miejsca, reżyser oddał klimat Schulzowskiej prozy. Spektakl, rozgrywany przez tandem aktorski : Joannę Jakacką- Majkę i Michała Murawskiego uderza minimalizmem środków, a zarazem głęboką ekspresją. W nastrój wprowadza nas żydowska pieśń „Czym biribim bom nim, bom bom ajajajaj", której widzowie uczą się, by nucić ją z aktorami już do końca przedstawienia.

Bardzo dobry koncept to użycie dziecinnych zabawek jako rekwizytów, przejmują one niejako rolę narratora czyli chłopca powracającego do krainy dzieciństwa i do postaci swojego ojca – demiurga.

Mały, nakręcany pociąg wiozący gumową kaczkę, plastikowe organki, na których aktorka wygrywa kilka niepokojących dźwięków, czarując nastrój psychodelicznego sanatorium, w którym cofnięto czas. Postać ojca to mała gipsowa kukiełka, poruszana na sznurkach, rozciągniętych po dwóch stronach kościoła. W pewnym momencie zawisa on w powietrzu i widzowie czują grozę, podobnie jak obcując z arcydziełem filmowym Wojciecha Hasa, również będącym adaptacją tej prozy. Bardzo dobrym konceptem jest ten synkretyzm, połączenie elementów teatru lalek i prawdziwych aktorów. Niewątpliwie dodaje to dramatyzmu. Zarówno aktorka, jak i aktor wydają się być rodem z Kantorowskiego tearu „Cricot", pełnymi pasji i z iskierką dramatycznego szaleństwa w oczach, kiedy wypowiadają oniryczne fragmenty opowiadania.

Twórcy spektaklu świetnie wykorzystują przestrzeń tego miejsca, grają z przodu kościoła, na jego nawach, wchodzą na balkon. Mimo, że się przemieszczają, nie ubywa nic z klimatu żydowskiego pisarza z Drohobycza, nie przerywa się na moment napięcie i dramatyzm. Widzowie, jak podejrzewam nie obcujący często z doświadczeniem teatralnym, byli podzieleni. Część była skonsternowana minimalizmem i oryginalnością środków wyrazu, pozostali byli jak zahipnotyzowani. Świetnie korespondowali z aktorami, reagując w odpowiednich momentach zdziwieniem czy śmiechem. Jak widać zaistnienie prawdziwej sztuki nie jest zależne od sceny, widowni i reszty infrastruktury, jeśli coś ma moc, przeniesie widzów do innego świata, do tej Witkacowskiej krainy „śnienia z otwartymi oczami". Dobrze się udać czasem na obrzeża teatru, w miejsca inne, żeby odkryć jego siłę i oddziaływanie na nowo. Wierzę, że o młodych twórcach będzie jeszcze głośno, gdyż pasji i talentu w nich wiele, a zapach starych, kościelnych murów i letniej górskiej łąki będzie mi się kojarzył z teatrem w wakacje. A dla teatru w tych trudnych epidemicznych czasach być może nadchodzą zmiany, potrzeba transformacji, większa elastyczność i niezależność od stacjonarnych siedzib, a w zamian za to gotowość do realizacji przedstawień w różnych, innych miejscach.

Bio
Teatr „Rzeczy"
Marek Idzikowski Reżyser, scenograf, fotograf. Absolwent Wydziału Scenografii Warszawskiej Akademii Sztuk Pięknych oraz Warszawskiej Akademii Fotografii. Obecnie studiuje na IV roku kierunku reżyserii w Akademii Teatralnej im. Aleksandra Zelwerowicza Filii w Białymstoku. Laureat Nagrody Głównej Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego oraz wyróżnienia Teatru Rozmaitości na 9 Forum Młodej Reżyserii za autorski spektakl „Odmęt". Jego prace były prezentowane i nagradzane na takich festiwalach jak : 22 Międzynarodowy Festiwal Filmowy „Euroshorts" (2013) , VIII Warszawski Festiwal Fotografii Artystycznej (2015), 9 Międzynarodowy Festiwal Szkół Lalkowych „Lalka nie Lalka" (2018), III Międzynarodowy Festiwal Teatru Lalek dla Dorosłych „Metamorfozy Lalek" (2019), X Międzynarodowy Festiwal Szkół Teatralnych iTSelF (2019) oraz w ramach wystawy „Lalki: Teatr, Film, Polityka" w Narodowej Galerii Sztuki- Zachęta (2019). Ma za sobą realizacje w roli scenografa m.in.: „Trzy Ćwierci do śmierci" (2018, reż. K.Martin), „Oddaleńcy" (2020, reż. Natalia Sakowicz); kostiumografa: „Makbet" (2019,Teatr Lalki i Aktora Kubuś w Kielcach; reż Adam Walny) oraz reżysera świateł „Hedda Gabler" (2016, Teatr Wilama Horzycy w Toruniu; reż. Agata Dyczko).

Joanna Jakacka-Majka Dyplomantka Akademii Teatralnej im. Aleksandra Zelwerowicza Filii w Białymstoku na kierunku aktorstwo ze specjalnością aktorstwo teatru lalek, pianistka, kompozytorka, uczestniczka licznych warsztatów mistrzowskich z dziedziny projektowania i konstrukcji lalek teatralnych.

Michał Murawski Aktor, wokalista. Dyplomant Akademii Teatralnej im. Aleksandra Zelwerowicza Filii w Białymstoku na kierunku aktorstwo ze specjalnością aktorstwo teatru lalek. Finalista 41. Przeglądu Piosenki Aktorskiej we Wrocławiu (2021) a także laureat licznych przeglądów i festiwali muzycznych, m.in. Festiwal Twórczości Jacka Kaczmarskiego (Bydgoszcz 2014), OFPA „Reflektor" (Koszalin 2016). Twórca monodramu „Konteksty" oraz współtwórca przedstawień teatralnych prezentowanych na wielu międzynarodowych festiwalach i przeglądach, m.in. 9 Międzynarodowy Festiwal Szkół Lalkowych „Lalka nie Lalka" (Białystok 2018), III Międzynarodowy Festiwal Teatru Lalek dla Dorosłych „Metamorfozy Lalek" (Białystok 2019), II Międzynarodowy Festiwal „LasFest" (Solniki 2019), X Międzynarodowy Festiwal Szkół Teatralnych „ iTSelF" (Warszawa 2019), XIV Międzynarodowe Spotkania Szkół Teatralnych „Metaformy" (Wrocław 2019) i w ramach wystawy „Lalki: Teatr, Film, Polityka" w Narodowej Galerii Sztuki- Zachęta (2019).

Justyna Nawrocka
Dziennik Teatralny Wałbrzych
30 lipca 2021
Wątki
Lato 2021

Książka tygodnia

Teatr, który nadchodzi
Wydawnictwo słowo/obraz terytoria Sp. z o.o.
Dariusz Kosiński

Trailer tygodnia

La Phazz
Julieta Gascón i Jose Antonio Puchades
W "La Phazz" udało się twórcom z "La ...