Teletubisie w awangardowym przebraniu

17. Konferencja Tańca Współczesnego i Festiwal Sztuki Tanecznej

Cztery postaci: w trzech podstawowych kolorach: czerwony, zielony, niebieski oraz żółty - będący kolorem pochodnym (powstającym na skutek zmieszania koloru czerwonego i niebieskiego). Kręcące się, wibrujące regularnie, a może nawet migoczące? No właśnie, bohaterzy spektaklu poruszają się po białym kole. Efekt podobny do zabawki czy też eksperymentu, który musi wykonać wiele dzieci w szkole podstawowej w ramach poznawania fizyki. Kolorowy krążek, na którym znajdują się choćby cztery wyżej wymienione kolory, przekuwa i nawleka się na podwójny sznurek. Gdy mocno się nim zakręci, barwy znikną i otrzymamy kolor, z którego wszystkie inne pochodzą, mianowicie: biel.

Postrzeganie barw, które są wynikiem załamywania się światła jest procesem bardzo dynamicznym, podobnie dzieje się z tancerzami. Tworzą oni bardzo regularne, symetryczne, wręcz geometryczne i prężne kompozycje. Całość jest bardzo abstrakcyjna i minimalistyczna. Większość ruchu skupia się na prostych czynnościach, które jak powiedział jeden z widzów „każdy sam mógłby wykonać”. Chód, wyskok, czołganie, marsz, kręcenie rękami. Peterson przedstawiła spektakl zdystansowany bez gry aktorskiej, performerzy nic nie mówią, właściwie się nie dotykają. Zachowują się, czy też uruchamiają swoje ciała do rytmu muzyki. To ona nimi steruje i ich nakręca. Przypominają wręcz trybiki małego mechanizmu jakim jest zegar. Wyglądają jak perpetuum mobile, a ta myśl zgodna byłaby z tytułem spektaklu - „Forever”.

Łatwo też dostrzec w całości przedstawienia zjawisko synestezji, barwy zyskują dźwięk i taktylność, dźwięk taktylność* i barwę. Słyszymy, widzimy, wręcz czujemy. Powtarzalność tych wszystkich procesów przypomina nieznany, ale instynktownie rozumiany przez nas alfabet. Całość nasuwa skojarzenia dziecięcej zabawy: spoglądanie wprost w słońce, patrzenie przez kalejdoskop. Jest zabawnie i wesoło. Trochę nawet przypomina to strukturę bajki dla dzieci, która swojego czasu wzbudziła medialny szum w Polsce, mowa oczywiście o teletubisiach. Główni bohaterowie również odznaczają się kolorami i są jakby zapętleni w czasie (bajka specjalnie jest skonstruowana dla dzieci tak, że poszczególne jej części ulegają powtórzeniu). Te wszystkie skojarzenia prowadzą do kolejnego wątku: awangardy. To ona odwróciła się od świata rzeczywistego, by przywrócić sztuce jej prawdziwą wartość. Nieobca była jej również wizja artysty – dziecka. Przetwarzania istniejących już elementów (warto napomknąć o muzyce, które momentami przypominała „dyskotekowe kawałki”). Utorowała drogę abstrakcjonizmowi – grze kolorów (!) i linii. Zbuntowanemu stylowi, który wypiął się na świat rzeczywisty.

Wszystko to sprawia, iż „Forever” może stać się nudnym, nic nie znaczącym, momentami nużącym spektaklem dla widzów, którzy od spektaklu oczekują fabuły, powagi, wielkich idei, wierzą w sztukę przez wielkie S. Przedstawienie spodoba się tym, którzy już dawno porzucili mit artysty bohatera, wyjątkowego człowieka, cierpiącego, spoglądającego mglistym okiem w stronę tylko jemu znanych mitycznych prawd (tu ukłon w stronę polskich mitów narodowych). „Forever” spodoba się tym, którzy uważają, iż sztuka (wszelka) jest autonomiczna, może być poważna, ale może być frywolnym żartem, może o niczym nie mówić, nic nie przedstawiać, może rozbawiać gawiedź jako zwykły klaun. Peterson udało się moim zdaniem pokazać sztukę w sposób frywolny i zabawny, ale ten kto chce odnajdzie w niej więcej niż tylko kolorowe światła.

*dotykalność

"Forever" Laura Peterson Choreography

Ewa Zielińska
Fabryka Tańca - Gazeta Festiwalowa
14 lipca 2010

Książka tygodnia

Wyklęty lud ziemi
Wydawnictwo Karakter
Fanon Frantz

Trailer tygodnia