Telewizja teatru

„Szkło kontaktowe live&touch" – reż. Eugeniusz Korin – Teatr 6. Piętro w Warszawie – 24.04.2022

Teatr telewizji to zjawisko dobrze znane i cenione. Co by było gdyby zamienić owe media miejscami? Telewizja na deskach teatru? Czy to może mieć sens? Tego zadania podjęła się ekipa programu „Szkło kontaktowe" we współpracy z Teatrem 6. Piętro, a wyreżyserował je Eugeniusz Korin.

Widownia teatru, choć niebagatelnych rozmiarów, jest wypełniona po brzegi. Światła gasną, czerwona kurtyna rozsuwa się. Przed oczami widzów pojawia się duży ekran, a na nim zaczyna się czołówka popularnego programu „Szkło kontaktowe". Po chwili na scenę wchodzą prowadzący.

Koncepcja telewizyjnego spektaklu to połączenie kilku gałęzi rozrywki. Z jednej strony emisja wybranych, zmontowanych fragmentów medialnych wystąpień polityków, z drugiej kabaret, jeszcze z kolejnych stand up, pokaz umiejętności rysunkowych live i bezpośredni kontakt z publicznością – tytułowe touch. Bez wątpienia najmocniejszą stroną widowiska jest elokwencja artystów i zaangażowanie publiczności.

Wydarzenie ma charakter rotacyjny co oznacza, że każda jego edycja może składać się z innego zespołu, a co za tym idzie innych gagów, a przy tym, rzecz jasna, innej publiczności. Do pewnego stopnia więc widowisko jest improwizowane.

Cały spektakl składa się z przeplatanych epizodów. Całością dyryguje ulubiona (określona tym mianem przez samych występujących) para prowadzących – w tej roli Katarzyna Kasia oraz Grzegorz Markowski. Zapowiadają oni kolejne fragmenty oraz animują publiczność. Jednym ze stałych elementów jest wprowadzenie w eleganckiej loży – bądź jak kto woli, na eleganckim katafalku – dwójki szyderców (tutaj poszydzili Wojciech Fiedorczuk i Marek Przybylik).

Katarzyna Kwiatkowska pojawiła się na scenie w krótkim epizodzie „wodzianki" rozbawiając publiczność. Za segment rysunkowy odpowiadał Henryk Sawka – na scenie wykonał pracę, która potem trafiła w ręce autora najbardziej pomysłowego smsa spośród wysłanych przez publiczność. Tomasz Jachimek uraczył widzów stand upem, w którym zaprezentował swój talent musicalowy. Przerywnik dla ludzi w młodszym wieku – Michał Kempa – skutecznie oderwał na chwilę publiczność od świata polityki.

Chociaż zrozumiałe jest, że w polskiej polityce dominuje jedna najbardziej wyrazista, zdaje się że odwieczna dychotomia, to jednak maglowane przez cały spektakl żarty dotyczące jedynie dwóch partii były na dłuższą metę, bo ponad godzinną, męczące. Być może był to zabieg specjalny - wchodząc do teatru już przy windach słyszałam w tłumie nawiązania do „Ucha prezesa", a i publiczność w większości wyglądała na tę pamiętającą Sylwester końca świata w 2000 roku. Nie ujmując nikomu, chyba mogę pozwolić sobie na takie stwierdzenie jako przedstawicielka pokolenia z ostatnich liter alfabetu (jeszcze przed „ź" i „ż", a co dalej?).

Całość oceniam jako ciekawe przedsięwzięcie. Odnoszę wrażenie, że gdyby trwało ono dłużej lub publiczność częściej dochodziła do głosu to nabrałaby większej pewności siebie do uczestnictwa.

Na ile było tutaj reżyserii? Ciężko powiedzieć, gdyż w istocie na barkach samych występujących spoczął ciężar czujności, by każda riposta była cięta jak u przysłowiowego mistrza.

Słaba strona spektaklu jest w zasadzie jedna. I jest to scenografia. Z tyłu szare ściany, po bokach różnorakie okna ni to z kamienicy, ni to z pałacu, a na środku fotele biurowe i szklany stolik z tego samego biura. Brak konsekwencji w stylu sprawił wrażenie rozgardiaszu. Jednak w końcu całość dotyczyła naszej rodzimej polityki, więc być może konsekwencję w stylu stanowić miał właśnie jej brak.

Agnieszka Borelowska
Dziennik Teatralny Warszawa
27 kwietnia 2022
Portrety
Eugeniusz Korin

Książka tygodnia

Twórcza zdrada w teatrze. Z problemów inscenizacji prozy literackiej
Wydawnictwo Naukowe UKSW
Katarzyna Gołos-Dąbrowska

Trailer tygodnia

Łabędzie
chor. Tobiasz Sebastian Berg
„Łabędzie", spektakl teatru tańca w c...