Temperatura spadła

17. Międzynarodowe Spotkania Teatrów Tańca

Jest niemal regułą, że nawet na najlepszym festiwalu zdarza się dzień, którym temperatura spada, a prezentowane spektakle na dają oczekiwanej satysfakcji. Na tegorocznych Międzynarodowych Spotkaniach Teatrów Tańca zdarzyło się to ostatniego dnia. Żadna z czterech wczorajszych prezentacji nie ma szans na trwałe zapisanie się w kronikach festiwalu, a chyba także w pamięci widzów.

Nie bardzo udała się akcja performatywna zamykająca cykl " And we Will Have Danced Together", przeprowadzona w przestrzeni miejskiej, na skrzyżowaniu ulic: Hempla, Okopowej, Narutowicza i Mościckiego. Wychodzenie teatru, także teatru tańca, na ulice nie jest czymś niezwykłym. Zarówno jako próba poszerzania kręgu odbiorców, jak też poszukiwania nowych z nimi relacji, w warunkach odrzucenia tradycyjnego podziału na scenę i widownię. Tym razem zabrakło i jednego, i drugiego. Panujący chłód i świątecznie wyludnione ulice sprawiły, że działania performerów oglądała zaledwie garstka najwytrwalszych i najwierniejszych widzów Spotkań.

Wśród przechodniów zaś akcja nie wywołała nie tylko żadnej reakcji, ale nawet większego zainteresowania. Choć być może dla artystów nie był to czas całkowicie stracony, bowiem ich performance może dostarczyć materiału do przemyślenia, jaki kiedy organizować takie przedsięwzięcia.

Z ciekawością szedłem na "Kocham tylko i wyłącznie, całym sercem nie-rozłącznie Magdalenę", dyplomowy spektakl studentów Wydziału Teatru Tańca krakowskiej PWST. Była to wszak okazja do zobaczenia ludzi, którzy mają w przyszłości rozwijać polski taniec; przekonania się, czy są już na to przygotowani. Ale - niestety - wiedzy tej nie zdobyłem. Choreografia Jacka Łumińskiego pokazała, że tańcząca młodzież jest bardzo dobrze przygotowana fizycznie i pełna energii, ale to można było zakładać z góry. Nie dała natomiast okazji sprawdzenia, na ile wszechstronni są to tancerze. Po obejrzeniu tego dyplomowego spektaklu jestem przekonany, że na pewno daliby sobie radę w realizacjach Śląskiego Teatru Tańca, ale nadal nie wiem, w jakich kierunkach mogą pójść ich indywidualne poszukiwania artystyczne.

I wreszcie dwa ostatnie spektakle, obydwa zrealizowane w ramach cyklu remiksów Komuny Warszawa, mającego prezentować współczesne spojrzenia na postacie oraz dorobek wybitnych twórców z przeszłości. Realizacje z owego cyklu widzieliśmy już na tegorocznych Konfrontacjach, a teraz mieliśmy ciąg dalszy, co pozwala przyjąć, że otrzymaliśmy dość reprezentatywną próbkę. I na tej podstawie można stwierdzić, że efekty bywają różne. W spektaklu "Ciało Oko" Marty Ziółek - choć nie było to jakieś nadzwyczajne wydarzenie artystyczne - widać było przynajmniej, że jego autorka naprawdę chce o twórczości Carolee Schneemann powiedzieć coś od siebie i w sporych partiach prezentacji rzeczywiście jej się to udaje. Natomiast realizacja "Unisono" Aleksandry Borys nie powiedziała o twórczości Anny Halprin nic, czego każdy choć trochę zorientowany w historii tańca współczesnego nie wiedziałby już wcześniej. A cały cykl remiksów, które oglądaliśmy tej jesieni, kojarzy mi się z hubą, która - owszem - czasami wygląda dekoracyjnie, ale jest jednak pasożytem.

Ażeby jednak nie kończyć w tonacji minorowej wyjaśniam, że ten ostatni dzień Spotkań nie zmienił mojej wysokiej oceny całości festiwalu.

Andrzej Z. Kowalczyk
Polska Kurier Lubelski
14 listopada 2013

Książka tygodnia

Twórcza zdrada w teatrze. Z problemów inscenizacji prozy literackiej
Wydawnictwo Naukowe UKSW
Katarzyna Gołos-Dąbrowska

Trailer tygodnia

Łabędzie
chor. Tobiasz Sebastian Berg
„Łabędzie", spektakl teatru tańca w c...