Ten pan przyprószony szronem!
Teatr Lalek ma już za sobą premierę Don Kichota. Dyrektor Czechowski liczy na tłumy dzieci.- Wiem, że powinniście dostać ten teatr wcześniej, ale musieliśmy wybudować najpierw dziecięcy szpital, żeby leczyć wasze ciała, a teraz aktorzy będą dbać o wasze dusze - mówiła Elżbieta Polak, lubuska marszałek.
Robert Czechowski, dyrektor Lubuskiego Teatru otwarcie Teatru Lalek poprowadził w konwencji stand-upu. Na sali mówił tylko do dzieci, o dorosłych mówił czule "ciocie", "wujkowie". Bo? Kiedyś słynną ciocią w teatrze była Halina Lubicz, aktorka, reżyserka, opiekunka teatrów amatorskich, która tworzyła zielonogórską scenę lalkową od lat 50. Była szefowa poznańskiego teatru marionetek, pierwsza zamarzyła, by w Zielonej Górze stanął oddzielny teatr lalek, a dzieciom tak się podobała, że w latach 70. otrzymała Order Uśmiechu.
O teatrze lalek marzył też wujek Czechowski. Z lalkami się wychowywał. Jest synem Zyty i Zygmunta, założycieli Teatru Lalek Kacperek, który powstał w Rzeszowie w latach 60.
- Rodzice pracowali w nim przez całe swoje życie. Jeździłem z nimi po całym województwie autobusem wśród smoków, rycerzy i księżniczek. Taki to był mój świat, byłem skazany na to, żeby pracować w teatrze. Lata minęły, skończyłem różne szkoły, zostałem dyrektorem i pomyślałem, że czegoś tu brakuje - mówił Czechowski. Początkowo scenę widział w kinie Nysa, które stoi po drugiej stronie ulicy. Pomysł nie wypalił, bo kino kupił prywatny inwestor.
- Może jeszcze nie wszystko stracone? Pójdziecie mu śpiewać i zmieni zdanie? Odsprzeda nam kino? A my zrobimy tam teatr muzyczny dla dzieci. To jest 20 metrów stąd, aż się prosi - mówił do maluchów.
Gdy plan z kupnem kina (miało świetną akustykę, widownię, wymagało wówczas niedużego remontu) nie wypalił, lubuska marszałek zaproponowała, by scenę lalkową wybudować na tyłach teatru za unijną kasę.
- Ciocia Ela powiedziała: "Nie martw się, nim całkiem Pan Bóg przyprószy ci siwe włosy i zapomnisz, jak się nazywasz, to ja ci załatwię pieniądze unijne". I załatwiła. A potem załatwiliśmy wszystkie pozwolenia, a to nie było takie proste. Zamieniliśmy się na działkami z miastem, daliśmy im mniejszą. Ciekawe, kiedy się skapną? - żartował dyrektor.
Czechowski siwy, 16 lat marzył o lalkowej scenie
Czechowski o lalkowym teatrze marzył 16 lat. Trzy lata zajęła budowa. Inwestycję wartą ok. 20 mln zł postawiło zielonogórskie Exallo Drilling. Teatr jest nowoczesny, ma obrotową scenę i automatycznie składane krzesła. Wystarczy wcisnąć jeden guzik, by scena zamieniła się w letni teatr.
- Teraz nasi montażyści mówią, że chcą obsługiwać tylko Teatr Lalek, bo tu wystarczy przycisnąć pilota, a fotele jadą prosto do szafy, a my mamy salę taką, że może pomieścić 150 osób - chwalił. Scena ma nowoczesną akustykę, oświetlenie. Może działać w plenerze nocą. W foyer, niezbyt zresztą wielkim, stanęły gabloty z kultowymi lalkami sprzed 50-60 lat. Są tam tam także smoki Czechowskiego.
Don Kichot na początek
Pierwszy spektakl? Don Kichot, ale nie byle jaki, bo z puszczonym "oczkiem" do Gorzowa. Turniej o rękę pięknej Dulcynei odbył się w... Kobylej Górce.
- Kto wie, kto to był ten Don Kichot? Taki sąsiad, co przychodził, jak tato wyjeżdża? No nie, to był, kochane dzieci, największy marzyciel na świecie. To był wariat, który walczył z wiatrakami i przegrywał, bo się potykał, jak nasza reprezentacja piłki nożnej. Don Kichot marzył, żeby świat był lepszy. Takich właśnie dziwnych ludzi zatrudniamy w teatrze. Jak się ich pytają, ile jest trzy razy trzy, to mówią, że drzewo! - żartował. - Tylko dzięki marzeniom człowiek może popychać ten świat do przodu. Jak jest się smutnym i się mówi, nie uda się, na pewno złamiesz nogę, to tak będzie!
Nie tylko Czechowski wychowywał się na scenie. Mama marszałek Elżbiety Polak pracowała w Domu Kultury, był tam małomicki teatr. Pierwsza rola marszałek? Krasnoludek.
- Wiem, że powinniście dostać ten teatr wcześniej, ale musieliśmy wybudować Centrum Zdrowia Matki i Dziecka, żeby móc leczyć wasze ciała, teraz aktorzy będą dbać o wasze dusze. Teatr może leczyć, tylko musicie tu często przychodzić - mówiła marszałek.
Łukasz Porycki, wicemarszałek na otwarcie wpadł z koszem pełnym cukierków. By złamać święte zasady, że w teatrze nie szeleści się papierkami. Pierwszy seans był bardzo słodki. A jak wypadli aktorzy?
- Stand-up dyrektora lepszy od Don Kichota - docenił kabaraciarz Janusz Rewers. I chyba podobnie myślą dzieci.
Co ci się podobało najbardziej synku? - pytała jedna z mam.
- Ten pan przyprószony szronem! - odpowiedział 6-letni Jakubek.