Tera ja

"Efekt" - reż. Agnieszka Glińska - Akademia Sztuk Teatralnych im. Stanisława Wyspiańskiego

Już sobie spokojnie spałem, już myślałem o czym innym, a tu ktoś - kobieta - zaczyna grać dobrze. Weronika Warchoł. Unfortunate name, powiedziałby profesor Keating, gdyby to był ten film. Choć z drugiej strony Andy Warhol też się trochę tak nazywał.

Jej koledzy z roku są sprawni, a ona jedna była wciągająca. Że nie tylko była na scenie, ale też chciałeś, żeby tam była. Ma zadatki na Bartka Bielenię, ze swoim talentem i jasnowłosą androgynicznością. Dobre aktorstwo ciężko jest opisać wprost, łatwiej przez negację. Więc na przykład nie czerwieniła się jak jeden z kolegów. (Aż chciałoby się zapytać, czy to był jego, czy jego postaci rumieniec, ale jednak wyglądał szalenie prywatnie). Jak również była do nikogo niepodobna, nie powiedziałbyś od razu, że "aktorka". Jak również nie dociskała, nie dawała czadu, nie próbowała zabić sobą widzów; powiedziała swoje, siadła, i już tylko na nią pragnąłem się lampić. Bo widzom, jak facetom, nie można dawać wszystkiego, widzów trzeba uwieść! Obsadzałbym.

Do kolegów niebędących Weroniką Warchoł: macie szansę w Starym. Oni tam teraz poszukują młodych, co się im nie będą stawiać. A sądząc po dyrekcji, lepiej nie mieć gustu i umiejętności, żeby tam pracować. Tylko nie do głównego uderzajcie, prędzej do artystycznego, tego z twarzą Nosferatu. On tam jest teraz bardziej decyzyjny.

Piszę dużo o aktorach, a nic o fabule, bo to spektakl dyplomowy w szkole teatralnej, ups, przepraszam, w akademii, więc nikt nie przychodzi oglądać historii, tylko swoje dzieci, swoich uczniów lub przyszłych współpracowników. Stąd podział tekstu każdemu po równo, kompozycja "tera ja". Kiedy akurat jest czyjeś inne "ja", nie schodzą ze sceny, kwitną na boku w trybie stand-by, w "trybie czuwania". Trzeci spektakl dyplomowy Glińskiej, w którym to widzę. Bo dyplom to jednak showcase - i kiedy nie mówisz, to bądź chociaż na widoku. Zresztą dużo mówi o aktorze to, jak nie gra, jak słucha partnerów.

Scenografia jest, nie wiem, czy świadomą, parodią. To samo, co u Augustynowicz, czarny kwadrat na czarnym tle, tylko że biały. Niby nowy tekst, ale w typowym polskim tłumaczeniu: tylko w tłumaczeniach ludzie mówią "schrzanić".

Maciej Stroiński
Przekrój
19 października 2017

Książka tygodnia

Teatr, który nadchodzi
Wydawnictwo słowo/obraz terytoria Sp. z o.o.
Dariusz Kosiński

Trailer tygodnia

La Phazz
Julieta Gascón i Jose Antonio Puchades
W "La Phazz" udało się twórcom z "La ...