Terror następstwem dążenia do perfekcji

"Siła przyzwyczajenia (Cyrk egzystencjalny)" - reż. André Hübner-Ochodlo - Teatr Atelier w Sopocie, Teatr Mickiewicza w Częstochowie

Niezwykle gorzki, posępny tekst Thomasa Bernharda "Siła przyzwyczajenia" pokazuje terror w pigułce, na przykładzie mikrospołeczności niewielkiego cyrku. W Teatrze Atelier całość ubrano w jaskrawe kolory, kreując niemal komiksowych bohaterów. "Siła przyzwyczajenia" w reżyserii André Hübner-Ochodlo to przejmująca, ale bardzo uproszczona wizja świata Bernharda.

Przez "czwartą ścianę" podglądamy artystów prowincjonalnego cyrku. Jego dyrektor, Caribaldi, zgodnie z zaleceniem lekarza, dla poprawy koncentracji gra na wiolonczeli. I nie byłoby w tym nic niepokojącego, gdyby umiłowanie piękna i dążenie do perfekcji nie przerodziły się u niego w bezwzględną tyranię. Cała trupa cyrkowców zmuszona jest ćwiczyć wieczorami wymarzony utwór Caribaldiego - kwintet "Pstrąg" Franciszka Schuberta. Osobliwość kwintetu podkreśla pełna cyrkowa charakteryzacja.

Caribaldi upaja się swoją władzą. Z upodobaniem wykorzystuje podlizującego się mu Żonglera, upuszczając kalafonię do nacierania włosia smyczka i czekając na "aport". Zupełnie inna motywacja przyświeca mu w przypadku Wnuczki, będącej w zespole linoskoczkiem i akrobatką. Dyrektor poddaje ją bezwzględnej tresurze - jak sam powtarza - dla jej dobra. Tylko wtedy dziewczyna ma szansę coś osiągnąć, gdy dojdzie do perfekcji, a zacząć ma od kłaniania się i panowania nad odruchami, nawet jeśli to śmiech wywołany czapką, upuszczoną przez Błazna (grającego w ansamblu dyrektora na kontrabasie).

Umiłowanie piękna w oczywisty sposób kontrastuje z możliwościami zespołu, który kompletnie nie nadaje się do koncertowania jako zespół muzyczny. Ich wysiłek to kakofonia dźwięków, które nie mają nic wspólnego z brzmieniem schubertowskich fraz. Zapamiętały w swoim szaleństwie dyrektor zdaje się tego nie dostrzegać. Wciąż roi o sukcesie w Augsburgu, gdzie po latach prób wreszcie jego zespół ma zagrać przed publicznością. Jedynym, który jest w stanie przeciwstawić dyrektorowi jest jego bratanek - Pogromca zwierząt na arenie i pianista w kwintecie.

Reżyser André Hübner-Ochodlo całość rozpisuje na efektowne partytury aktorskie. Każdy z bohaterów jest "jakiś". Dyrektor Caribaldi Michała Kuli momentalnie potrafi się zaperzyć, zmienić ton na nieznoszący sprzeciwu rozkaz czy krzyk bliski nazistowskim metodom Hitlera (momentami razi dosłowność wypowiadanego przez Kulę z furią tekstu po niemiecku). Aktor jednocześnie zachowuje w tej postaci pewną łagodność, miękkość i przemyca troskę o wnuczkę, być może wywołaną wyrzutami sumienia po tragicznej śmierci jej matki.

Jawnym oponentem dyrektora, ale - co znamienne - tylko wtedy, gdy Caribaldiego nie ma w pobliżu, jest Pogromca, który przez Adama Hutyrę przedstawiony jest jako jedyny pozbawiony złudzeń, zbuntowany pracownik cyrku, dostrzegający w rojeniach starego dyrektora szaleństwo, a nie metodę wychowawczą. Pogromca od rzeczywistej konfrontacji ucieka w alkohol i sprzeciwia się wujowi biernie, sabotując próby kwintetu swoją nieobecnością. Zgrabną rolę zaciągającego ze Wschodu Błazna kreuje Bartosz Kopeć, którego bohater, kierując się własną logiką, każdego wysłucha i każdemu sprzyja, ale nie ma w sobie cienia refleksji, więc bezwarunkowo podporządkowuje się dyrektorowi. Dialog upadłego buntownika Pogromcy z prostolinijnym Błaznem jest najlepszym momentem całego spektaklu.

Zmanierowany, ubrany w damskie ciuszki Żongler Waldemara Cudzika jest typowym śliskim pochlebcą, wierzącym, że przez swoją psią wierność wobec przełożonego i znoszenie kolejnych upokorzeń poprawi swoją pozycję. Konglomerat wyrazistych, dookreślonych postaci zamyka Wnuczka (Sylwia Oksiuta-Warmus) - typowa ofiara przemocy domowej, zastraszona, pozbawiona godności, wychowana przez Caribaldiego w duchu ślepego posłuszeństwa wobec swojego pana i władcy.

Reżyser w wolnych od gry na scenie chwilach każe swoim aktorom zastygać w przeróżnych pozach i z rozmaitymi grymasami twarzy za półprzezroczystym pleksi ustawionym z tyłu sceny. To jednak nie potęguje napięcia, którego momentami na scenie wyraźnie brakuje. Dosłowna, efektowna charakteryzacja sceny Teatru Atelier na namiot cyrkowy (scenografia autorstwa AHO, Stanisław Kulczyk) wraz z przejaskrawionymi, niemal komiksowymi kostiumami (autorstwa Ochodli) nie są wystarczającą przeciwwagą dla niezwykle wielowarstwowego tekstu Bernharda, który przecież jest niezwykle przewrotną metaforą życia. Przywdziewamy w nim przeróżne maski czy kostiumy, starając się samodoskonalić i zaprezentować z możliwie najlepszej strony.

Bernhard poszedł kilka kroków dalej, sugerując, dokąd mogą prowadzić chorobliwe ambicje, nawet podszyte pięknymi ideami, jak piękno, sztuka czy doskonałość. Dramat życiowy grupy styranych, zastraszonych, nieszczęśliwych ludzi umieścił w teatrze, żeby wydobyć niesamowity potencjał teatralny tej sytuacji. Ochodlo sprowadza jednak tę wielowarstwową układankę do kilku efektownych klisz i gestów. Każdy z aktorów spełnia oczekiwania (najciekawszą rolę buduje Adam Hutyra), ale spektakl zamknięty w dosłownych rozwiązaniach nie wykorzystuje potencjału tekstu (nieprzypadkowo Krystian Lupa, wsłuchując się w słowa Bernharda tworzył wielogodzinne teatralne eseje jak "Kalkwerk", "Immanuel Kant" czy "Wymazywanie").

Największe wrażenie w tym przejmującym obrazie goniących za niemożliwym do osiągnięcia sukcesem ludzi robi świetna muzyka Adama Żuchowskiego, wywiedziona oczywiście z Kwintetu fortepianowego A-dur "Pstrąg" Franciszka Schuberta. Żuchowski ubarwił ją różnymi dodatkami, czasem urywa w trakcie, tworząc muzycznie właściwie równoległą opowieść do wydarzeń scenicznych i doskonale budując dramaturgię spektaklu - nierzadko lepiej niż aktorzy na scenie. Sam spektakl "Siła przyzwyczajenia" pozostaje gorzką, ponurą, pozbawioną ironii przestrogą, że od autorytarnej władzy do bezwzględnej tyranii jest bliżej niż się (szczególnie tym u władzy) wydaje.

Łukasz Rudziński
www.trojmiasto.pl
19 lipca 2019

Książka tygodnia

Teatr, który nadchodzi
Wydawnictwo słowo/obraz terytoria Sp. z o.o.
Dariusz Kosiński

Trailer tygodnia

La Phazz
Julieta Gascón i Jose Antonio Puchades
W "La Phazz" udało się twórcom z "La ...