Tęsknimy za cyganerią

"Cyganeria" - reż: Lech Hellwig-Górzyński - Opera Śląska

Pogoń za pieniędzmi, pęd do bycia lepszym, bogatszym, bardziej na czasie. Nawet artyści muszą dzisiaj umieć "się sprzedać". Wszystko ogarnął bezmyślny konsumpcjonizm, życie zdominowała chęć posiadania wciąż więcej i więcej. Dlatego tak miło odpocząć przy dźwiękach "Cyganerii" Pucciniego, wrócić do świata, w którym można być szczęśliwym pomimo pustek w portfelu, gdzie robi się minę dobrą do złej gry, tylko po to, by zagrać nieżyczliwej fortunie na nosie.

Małe skromne mieszkanko w Paryżu zamieszkiwane przez czterech artystów. Malarz Marceli (Rafał Songan) i poeta Rudolf (Adam Sobierajski) tworzą z zapałem w oczekiwaniu na powrót współtowarzyszy. Pomimo zimna i biedy nie opuszcza ich dobry humor. Oto wraca filozof Colline (Bartosz Urbanowski). Zasobny, ale niestety tylko w dobre słowo i pogodę ducha, gdyż pieniędzy zdobyć mu się nie udało – lombard był zamknięty. Wigilijny wieczór nie rysuje się w szczególnie korzystnej perspektywie, ale w tym momencie zjawia się roześmiany muzyk Shaunard (Michał Szopa). Zarobił trochę grosza u nieco ekscentrycznego chlebodawcy, który kazał mu grać, dopóki nie zdechnie papuga w klatce. Przy odrobinie pomysłowości (i pietruszki) udało się wyprawić nieszczęsne stworzenie na tamten świat, dzięki czemu czterej przyjaciele mogą teraz wyruszyć na miasto, aby szukać uciechy. Niestety Rudolf musi zostać, aby skończyć pisanie artykułu. Kiedy zostaje sam, rozlega się pukanie do drzwi. Młoda sąsiadka Mimi (Anna Wiśniewska-Szopa), której zgasła świeca, prosi o pomoc. Taki jest początek burzliwego i tragicznego romansu, który stanowi główny wątek „Cyganerii”. 

Opera ta ma swój niepowtarzalny urok. Jest w niej radość i beztroska, jest też smutek i cierpienie. Wszystko to przeniknięte wielką miłością. To historia bez wątpienia ckliwa, lecz przy tak uroczym wykonaniu artystów Opery Śląskiej nie sposób się przy niej nie wzruszyć. Zmiana nastroju od zawadiackiej niefrasobliwości młodej bohemy do tragicznego finału, odbywa się stopniowo i płynnie. Widz przyjmuje wszystko zasłuchany w cudowny śpiew artystów. Chwalić należy dobór obsady, bo bohaterowie w swoich rolach spisują się doskonale. Mimi jest przeurocza i ujmuje swą delikatnością, zakochany Rodolfo miota się między troską o byt najdroższej a własną zazdrością. Marceli i Musetta (Ewelina Szybilska), czyli druga para opery, również nie ustępuje swą barwnością. Pozostali przyjaciele, Colline i Shaunard swymi przekomarzaniami wzbudzają nie raz uśmiech na twarzy widza. 

Do klimatu na scenie przyczynia się miła oku, bardzo rozbudowana scenografia, w dodatku nastrojowo podświetlona. Wystrój mieszkania artystów jest skromny, a jednocześnie przytulny, sceny w kawiarni Momus wśród stolików i kolorowego tłumu z kolei tchną przedświątecznym zaaferowaniem i radością życia. Siłą rzeczy ulega się czarowi fraków, kamizelek, sukni, w których występują bohaterowie. Stonowane barwy i prostota świadczą dobitnie, że ich właściciele nie należą do najzamożniejszych. 

Otrzymujemy historię opowiedzianą przez śpiew, która pomimo tragicznego końca budzi ciepło w sercu. Daje ona nadzieję i niesie pociechę w czasie długich zimowych wieczorów. Może to efekt tęsknoty za inną epoką, a może urok zawarty w tej wiekowej już przecież operze, fakt faktem, że po jej obejrzeniu opadająca kurtyna zastaje nas w błogim rozrzewnieniu.

Agnieszka Burek
Dziennik Teatralny Katowice
19 grudnia 2009

Książka tygodnia

Twórcza zdrada w teatrze. Z problemów inscenizacji prozy literackiej
Wydawnictwo Naukowe UKSW
Katarzyna Gołos-Dąbrowska

Trailer tygodnia