The best of Provisorium

spektakle Teatru Provisorium i Kompanii Teatr w Warszawie

W Teatrze Studio mamy okazję zapoznać się z najlepszymi spektaklami lubelskiego Teatru Provisorium i Kompanii Teatr. Zobaczymy m.in. "Do piachu", "Trans-Atlantyk" i "Ferdydurke".

Teatr Provisorium i Kompanię Teatr można by reklamować hasłem "Dwa w jednym!", gdyby nie używał go już pewien przedsiębiorczy fryzjer. Ta oryginalna unia lubelskich grup jest ewenementem w polskim życiu teatralnym. Działają wspólnie od 15 lat i właśnie zjechali do Warszawy z jubileuszową serią najlepszych przedstawień. Rzec by można "The best of Provisorium &Co.". 

Oba zespoły mają tak kompletnie odmienne rodowody, że gdy w połowie lat 90. postanowiły się połączyć, nie wierzyłem w powodzenie tego przedsięwzięcia. O Kompanii Teatr wiedziałem wtedy mało, tyle tylko, że utworzyło ją trzech aktorów-lalkarzy: Witold Mazurkiewicz, Jacek Tomica, Michał Zgiet. Związani wcześniej przez 10 lat z lubelskim Teatrem Lalki i Aktora im. Andersena, postanowili porzucić instytucję, która nie zaspokajała ich ambicji. Widywałem ich w przedstawieniach Gardzienic, z którymi trochę współpracowali. W końcu jednak poszli na swoje. Zawiązali Kompanię Teatr, a smak pierwszego sukcesu dało im przedstawienie "Czerwonego kapturka", docenione na festiwalach, do dzisiaj grane. Rozgłosem, nieco skandalicznym ze względu na obyczajowe pikantności, cieszyła się ich "Celestyna"według klasycznej sztuki Rojasa.

I wtedy ich droga zeszła się z drogą Provisorium - legendarnego teatru alternatywnego, który właśnie stał u progu rozpadu: pozostał lider i reżyser, Janusz Opryński oraz aktor, Jacek Brzeziński. W tym składzie mogliby co najwyżej tworzyć monodramy, ale to zdaje się nie leżało w kręgu ich zainteresowań, więc podjęli ryzyko fuzji z lalkarzami. Co było jednak sensacyjną woltą i wzbudziło niedowierzanie, nie tylko moje. Ewa Wójciak z zaprzyjaźnionego z Provisorium Teatru Ósmego Dnia, pierwsza dama polskiej alternatywy, wyrażała niepokój, a nawet oburzenie, że co to jest za bratanie się z aktorami teatru repertuarowego, choćby i lalkowego, że to nieledwie zdrada alternatywnych ideałów. W oczach niezłomnych książąt alternatywy teatr repertuarowy jest przedmiotem wzgardy (na ogół z wzajemnością). 

Krótko mówiąc Opryński z Brzezińskim znaleźli się w niełatwej sytuacji. Rzeczywiście, od 1976 roku, w różnych składach, ale głównie ze Sławomirem Skopem, Janem Kłoczowski, Andrzejem Mathiasem, tworzyli przedstawienia, które - obok spektakli Ósemek i Akademii Ruchu - decydowały o klasie, randze i wadze niezależnego teatru w Polsce. Wyrósł on, jak wiadomo, z ruchu studenckiego przełomu lat 60. i 70. i w realiach PRL-u przerodził się w fenomen łączący polityczny nonkonformizm i etyczną bezkompromisowość z radykalną estetyką. Cena, jaką niektórzy twórcy tych teatrów płacili za odwagę cywilną i artystyczną była wysoka: inwigilacja, aresztowania, procesy, banicja. Także członków zespołu Provisorium nie ominęły więzienne cele. Trafili do nich w stanie wojennym. Bywało, że niektóre przedstawienia grali w warunkach na pół konspiracyjnych, posługując się zakazanymi tekstami m.in. Herlinga-Grudzińskiego, Miłosza, Mandelsztama, Jerofiejewa. Takie spektakle, jak "Nasza niedziela", "Nie nam lecieć na wyspy szczęśliwe", "Pusta estrada", "Wspomnienia z domu umarłych" weszły do historii teatru lat 70. i 80.

No, ale i bohaterowie bywają zmęczeni. Mając w pamięci najważniejsze dokonania Provisorium, śledziłem ich działalność po 1989 roku: melancholijne, jakby rachujące się z własnym mitem "Ogrody", a później "Z nieba przez świat do samych piekieł" na motywach "Doktora Faustusa" i "Braci Karamazow" oraz ostatnie "Współczucie". Były to piękne i głębokie spektakle, ale jakby pozbawione już impetu z dawniejszych lat. Myślę też, że w zmienionym kontekście politycznym i społecznym inaczej brzmiały słynne "22 tezy do przemyślenia", jakie w 1978 ogłosił Opryński,pisząc m.in., iż "teatr jest miejscem, gdzie najtrudniej kłamać" i że "grając w teatrze dokonuje się spowiedzi publicznej, wyjawiając swój grzech i innych". Te spiżowe zdania wymagały odnowienia języka. Odnowiła go unia z Kompanią Teatr.

Pierwsza wspólna praca, "Koniec wieku" według "Dżumy", nie wróżyła powodzenia, ale zjednoczeni artyści przygotowali następne przedstawienie. W procesie długich i intensywnych prób dokonali adaptacji "Ferdydurke", utworu, który Provisorium Opryńskiego wykorzystało w swoim pierwszym przedstawieniu "W połowie drogi" z 1976 roku. Było w tym coś symbolicznego: odwołanie do początków działalności, a zarazem nowe otwarcie. Inscenizacja "Ferdydurke" w ujęciu Mazurkiewicza i Opryńskiego okazała się rewelacyjna. Połączonymi siłami aktorskimi kwartet Brzeziński, Mazurkiewicz, Tomica, Zgiet wydobył z powieści całą jej biologię, dosadność, żywiołowość, sztubacki komizm. Można by powiedzieć: wbił Gombrowicza w ciało. Po raz pierwszy oglądałem "Ferdydurke" na Łódzkich Spotkaniach Teatralnych, gdzie alternatywna publiczność po prostu kwiczała ze śmiechu, a ja razem z nią. Sukces w wymiarze krajowym przypieczętowało Grand Prix na Opolskich Konfrontacjach Teatralnych Klasyka Polska. Ewenementem było już samo zaproszenie Provisorium i Kompanii Teatr na ten raczej tradycyjny festiwal. Śmiały werdykt jury pod przewodnictwem arcykonserwatysty, Gustawa Holoubka, był sensacją sezonu. A zespół, idąc za ciosem, pojechał zdobywać Amerykę, gdzie długie tournee zakończył występami w legendarnym nowojorskim teatrze La MaMa. Do dziś zagrali "Ferdydurke" 500 razy, czyniąc z tego spektaklu niewątpliwie swój znak firmowy.

Z czasem coraz wyraźniej kształtował się styl teatralny zespołu, z natury rzeczy ascetyczny, ale zarazem nasycony intensywną cielesnością i wyzywający intelektualnie. Zwykle za podstawę przedstawień służyła wysokiej próby literatura: "Niepokoje wychowanka Torlessa" Musila, "Do piachu" Różewicza połączone z "Pieśnią o miłości i śmierci " Rilkego, "Trans-Atlantyk" Gombrowicza. Ten ostatni autor zdaje się zresztą wyznaczać zasadnicze tropy myślenia w zespole. Nawet jeśli sięgnęli po mało znaną powieść Krystiana Piwowarskiego "Homo Polonicus", to zapewne dlatego, że dostrzegli w niej wyrazistą kontynuację Gombrowiczowskiej batalii o kształt polskości.

W niedawno przeprowadzonym wywiadzie liderzy Provisorium i Kompanii Teatr deklarowali, że pragną robić teatr dla inteligencji, teatr prowokujący do rozmowy. Zatem, inteligencjo! Nadarza się wyjątkowa okazja, żeby poznać niemal cały dorobek lubelskiej grupy. Idziemy, oglądamy, rozmawiamy!

Janusz Majcherek
Gazeta Wyborcza Stołeczna
18 maja 2010

Książka tygodnia

Teatr, który nadchodzi
Wydawnictwo słowo/obraz terytoria Sp. z o.o.
Dariusz Kosiński

Trailer tygodnia

La Phazz
Julieta Gascón i Jose Antonio Puchades
W "La Phazz" udało się twórcom z "La ...