To be...

"Hamlet" - reż: Jan Peszek - Teatr PWST w Krakowie

"Hamlet" w krakowskiej PWST jest spektaklem operującym odważnie przestrzenią sceny i dźwiękiem. Dwa elementy zagarniają uwagę widza do tego stopnia, iż aktorzy muszą się przebić przez "ścianę" intensywnej obecności wizualnej i słuchowej, aby móc wypowiedzieć choć jedno słowo. Dlatego krzyczą do chwili, w której ich twarze czerwienieją.

Widownia znajduje się prawie metr ponad sceną, przypominającą basen. Przy przeciwległej do publiczności ścianie ustawione jest rusztowanie. Na potężnej metalowej konstrukcji siedzi tyłem skulona postać. Po prawej stronie rusztowania znajdują się trzy różnej wielkości telewizory. Okna wokół sali są zasłonięte drewnianymi paletami. Wprowadza to uczucie ciasnoty, zamknięcia. Wydaje się jakby wszystko było częścią nieskończonego projektu, a publiczność ma obserwować próbę zbudowania dzieła. Ściana za metalową konstrukcją ma dwa okna, przez które widać reżyserkę. Poruszają się tam po kolei, Gertruda (Ołena Cikuj) przechodzi ubrana czerwony kostium. Klaudiusz (Daniel Guzdek) kręci się nerwowo, dopilnowując i próbując kontrolować zgrzyty pojawiające się, co jakiś czas. Dźwięk nękający publiczność przez całe przedstawienie wydaje się zgrzytem włączonego wzmacniacza, do którego nie jest podłączony instrument czy sprzęt. Sprzężenia wydają zapowiadać rozdzielenie i zepsucie całej maszyny teatralnej. 

Widzowi podaje się kawałki „Hamleta” tak, aby mógł po najważniejszych elementach rozpoznać przebieg fabuły. Wyjątkowym jest stosunek wykonawców do tekstu dramatu. Aktorzy wypowiadają tekst odnosząc się do niego, jako do obcej im materii. Hamlet poddaje go transformacji nadając niemal każdemu słowu charakter drwiny. Instrukcje i opis wydarzeń wydają się mechanicznie przekazywanymi zdaniami przez pracowników korporacji, prowadzonej przez Klaudiusza, gdzie Poloniusz również ubrany w garnitur wykonuje rozkazy. Monolog Hamleta staje się w przedstawieniu oskarżeniem świata, gdy wymachując liną Jakub Gierszał wykrzykuje każde słowo pełne goryczy i jadu. Hamlet nie jest jedynie buntownikiem, ale również pełnym agresji błaznem na dworze Danii.

Wydaje się, iż Hamlet został pchnięty do czynów z powodu wygłupu – piszczącego Ducha(Piotr Biedroń) z koszulką z napisem RIP. Pojawia się w oknie reżyserki przyjmując sztuczne pozy cierpienia niemal jak gwiazdor rocka. Staje się to jedynie dodatkiem do nienawiści, jaka tli się w Hamlecie, gdy siedząc na rusztowaniu ogląda swoją matkę z nowym mężem. Zemsta wydaje się być grą, sprawiającą księciu niezwykłą uciechę.

Sposób traktowanie tekstu i gra aktorska wydaje się wskazywać na świadomość bohaterów zdeterminowania życia przez los. Kolejne działania nie są niespodzianką dla postaci, tylko przystankiem na ustalonej z góry ścieżce. Nie ma zaskoczeń lecz coraz agresywniejsze traktowanie materii słowa i sceny, na której odgrywa się spektakl. Intensyfikacja działań wraz z rozwojem spektaklu wydaje się zmuszać każdą kolejną postać do wykrzyczenia swojego monologu.

Wydarzenia i zaznaczanie kolejnych zwrotów fabuły dokonywane są w nieustannym ruchu. Postacie poruszają się po całej przestrzeni zatrzymując jedynie, aby wypowiedzieć kolejne rozkazy lub poprzez uderzenie w bęben zaznaczyć wyjątkowość wypowiadanego tekstu. Wszystko gubi się w nieustannym ruchu i natłoku głośnych dźwięków. Widz znajduje się pod coraz większym naciskiem ze strony przestrzeni muzyki i działań aktorów, które wywołuje opór i zmęczenie.

Justyna Stasiowska
Dziennik Teatralny
16 listopada 2010

Książka tygodnia

Białość
Wydawnictwo ArtRage
Jon Fosse

Trailer tygodnia