To, co w teatrze najlepsze i najgorsze

20. Międzynarodowy Festiwal Teatralny "Kontakt"

Trzeci dzień 20. Międzynarodowego Festiwalu Teatralnego "Kontakt" na długo pozostanie w pamięci widzów, którzy mieli okazję obejrzeć doskonałe "Tango" Mrożka w reżyserii Jerzego Jarockiego oraz przedziwny eksperyment teatralny węgierskiego Przedsiębiorstwa Żeglugowego Sputnik - Instytutu Badań nad Teatrem Współczesnym i Zachowaniami, który nie spotkał się z życzliwością widzów - "Blokowe historie" w reżyserii Viktora Bodó w oczach przeważającej części publiczności okazały się chybionym widowiskiem.

Konkursowe przedstawienie „Tanga” Jerzego Jarockiego zaprezentowane zostanie kolejnego dnia Festiwalu, jednak organizatorzy podjęli słuszną decyzję o dwukrotnym pokazaniu spektaklu, dzięki czemu większa ilość widzów, w szczególności mieszkańców Torunia, mogła podziwiać to sceniczne arcydzieło. O przedstawieniu tak doskonałym trudno opowiedzieć w kilku słowach, śmiało można jednak stwierdzić, iż pozbawienie się przyjemności obcowania z dziełem tej klasy byłoby ogromną stratą dla widza. Pierwszą część spektaklu oglądamy siedząc w okręgu na starych krzesłach i kanapach, osaczając aktorów, tkwiąc jednocześnie w scenicznym świecie razem z nimi. Znajdujemy się w pomieszczeniu w kształcie koła - posiada ono czworo drzwi oddalonych od siebie w regularnych odstępach. W środku zamykającego przestrzeń koła stoi katafalk, na którym położy się Eugenia (Ewa Wiśniewska), stół i krzesła, na podłodze leżą natomiast tekturowe fragmenty konstrukcji, które chwilę potem przerodzą się w dzieło pana domu. To tu runie na ziemię zbudowane przez Stomila (Jan Frycz) dzieło sztuki, które rodziło się na naszych oczach, to w tej przestrzeni Artur (Marcin Hycnar) będzie się starał przywrócić porządek światu, który wypadł z właściwego toru, zmienił bieg ulegając bogowi chaosu, jakim jest Edek (Grzegorz Małecki) sypiający z panią domu Eleonorą (Grażyna Szapołowska) pod dachem jej męża. Druga część przedstawienia rozgrywa się w przestrzeni, w której zachowany został klasyczny podział na scenę i znajdującą się naprzeciw niej widownię. Patrząc na taki stan rzeczy Eugeniusz (Jan Englert) będzie mógł krzyknąć, że nareszcie powrócił dawny porządek, że oto właściwi ludzie odzyskali władzę. Doskonałe, zapierające dech w piersiach aktorstwo (na szczególną pochwałę zasługuje wspaniały Marcin Hycnar) połączone z interesującymi rozwiązaniami przestrzennymi oraz inscenizacyjną prostotą dało niezapomniany efekt. „Tango” Jerzego Jarockiego zdecydowanie jest najlepszym z zaprezentowanych dotychczas spektakli i z pewnością jednym z najlepszych, jakie można obecnie oglądać  w naszym kraju.

Jakby w opozycji do wspaniałego spektaklu Teatru Narodowego z Warszawy zaprezentowane zostały „Historie blokowe” Przedsiębiorstwa Żeglugowego Sputnik - Instytutu Badań nad Teatrem Współczesnym i Zachowaniami w reżyserii Viktora Bodó. Zespół, który odegrał przedziwne, zatrważające widowisko, przyjechał na Festiwal z Budapesztu. Spektakl rozgrywa się w dużym pomieszczeniu ograniczonym trzema ścianami - dwie z nich są białe, jedna czarna, co pozwala na namalowanie na niej kredą okna. Założenie przedstawienia polegało na ukazaniu życia na blokowisku, na przeplataniu się historii rozgrywających się w kilku mieszkaniach betonowego mrówkowca. Wszystko byłoby dobrze gdyby nie fakt, iż brakowało jakiejkolwiek osi dramaturgicznej, a spektakl przypominał kilka luźno połączonych ze sobą epizodów, w których aktorzy krzyczą, biegają, biją się i obrażają. W dodatku reżyser zastosował kilka powtarzających się nieustannie elementów, które po paru minutach stawały się nieznośne - krwotoki z nosa postaci przeplatały się z wymiotowaniem kolejnego bohatera. Wszystko to jednak pozostawione zostało daleko w tyle po tym, jak jeden z bohaterów na naszych oczach ściągnął spodnie, narobił na materac, po czym zjadł swoje ekskrementy. Kilka błyskotliwych dowcipów i ciekawych scen utonęło w gęstwinie przerażających obrazów odegranych przez aktorów o nienajlepszym warsztacie zawodowym. Gasnące co chwilę światło (zabieg miał na celu podkreślenie faktu, że są to migawki z życia blokowiska) oraz specyficzna struktura spektaklu, w której brak było miejsca na jakąkolwiek teatralną metaforę sprawiły, iż część widzów opuściła przedstawienie, natomiast spora grupa pozwoliła sobie na nieprzychylne, wypowiadane na głos komentarze, które widzowie mieli okazję wypowiedzieć wprost podczas konfrontacji z artystami.

Spotkanie z węgierskimi twórcami przerodziło się w zaciekłą, pełną ataków dyskusję, do której włączyła się także Dyrektorka Festiwalu Jadwiga Oleradzka, która podała powód zaproszenia tego spektaklu na tegoroczny „Kontakt” - tłumacząc swoją decyzję powiedziała, iż w jej odczuciu jest to doskonały przykład współczesnego teatru absurdu. Tego zdania nie podzielali zgromadzeni na dyskusji widzowie - prócz jednej przychylnej, pełnej nadinterpretacji i semantycznych nadużyć opinii nie pojawiło się żadna wypowiedź mogąca usprawiedliwiać działania reżysera i aktorów Przedsiębiorstwa Żeglugowego Sputnik. Zaistniała sytuacja nie powinna mieć miejsca, bowiem zagraniczni goście, którzy z pewnością uznali, iż zaproszenie ich na prestiżowy międzynarodowy festiwal jest sporym wyróżnieniem, poczuli się - delikatnie mówiąc - niekomfortowo wysłuchując krytycznych uwag i komentarzy. Wybór tego przedstawienia był chybioną decyzją.

Trzeciego dnia Festiwalu widzowie mieli okazję obejrzeć najlepsze i najgorsze z dotychczas zaprezentowanych przedstawień. Zaciętość pospektaklowej dyskusji jest dowodem na to, że współczesny teatr niezmiennie wzbudza silne emocje, prowokuje do dyskusji i sporów, a więc aktywizuje widza, którego w dzisiejszym, przepełnionym bodźcami świecie trudno skłonić do silnej reakcji.

Olga Ptak
Dziennik Teatralny
25 maja 2010

Książka tygodnia

Białość
Wydawnictwo ArtRage
Jon Fosse

Trailer tygodnia