To miasto należy rozkręcić teatralnie
rozmowa z Adamem OrzechowskimRozmowa z Adamem Orzechowskim, dyrektorem Teatru Wybrzeże w Gdańsku.
Sezon 2009/2010 rozpoczął się w Teatrze Wybrzeże dosyć nietypowo...
Adam Orzechowski: Rzeczywiście - zainaugurowaliśmy go pod koniec sierpnia spektaklem "Zmierzch bogów" w reżyserii Grzegorza Wiśniewskiego. Następna była premiera "Kamienia" wyreżyserowana przez Adama Nalepę. Teraz rozpoczynamy przerwę urlopową. Teatr działał nieprzerwanie - przez wszystkie letnie miesiące graliśmy na trzech naszych scenach i na otwartej w czerwcu Letniej Scenie w Pruszczu Gdańskim. Poza tym przygotowaliśmy w tym czasie aż 5 premier i odbył się festiwal Wybrzeże Sztuki. Teraz wszyscy musimy odpocząć.
Co nowego czeka nas w Teatrze Wybrzeże w tym sezonie?
- Nowy sezon zaplanowaliśmy pod hasłem "Ludzie jak bogowie". W październiku i listopadzie skupimy się na tym, aby pokazać nasze ostatnie produkcje, które nie zawsze mogliśmy pokazywać regularnie. Na początku grudnia na Scenie 315 premierę będzie mieć sztuka Juliusza Słowackiego "Zawisza Czarny" w mojej reżyserii. Słowacki to autor na chwilę zapomniany, a utwór, który zrealizuję, jest w praktyce nieznany i występuje w dwóch nieukończonych wersjach, co daje dość dużą swobodę inscenizacyjną. Będzie to rzecz o potrzebie bohatera, o tym jak chętnie wtłaczamy ludzi w tę rolę.
Pod koniec stycznia pokażemy prawdopodobnie "Bal manekinów" już zapomnianego autora, Brunona Jasińskiego, spektakl wyreżyseruje Ryszard Major, twórca jednego z najlepszych rozdziałów w historii Teatru Wybrzeże [Ryszard Major był etatowym reżyserem Teatru Wybrzeże w latach 1975-1982 - przyp. red.]. W marcu planujemy prapremierę wieloobsadowego tekstu "Nasi najbliżsi" Phillipa Osmenta. To taki amerykański Czechow z odrobiną liryzmu i surrealizmu, za którego zabierze się Rudolf Zioło. Te trzy pozycje są już pewne.
Ale na nich nie wyczerpuje się lista premier obecnego sezonu?
- Pod koniec czerwca lub na początku lipca podejmę się reżyserii na Dużej Scenie tekstu, do którego kilkakrotnie się już przymierzaliśmy - "Czyż nie dobija się koni" Horace`a McCoya. Ruchem scenicznym i choreografią zajmie się w nim Leszek Bzdyl. W przyszłym roku planujemy również kolejną sztukę w reżyserii Kuby Kowalskiego, reżysera "Zwodnicy" - myślimy o tekście "Ewa Perón". W tym samym czasie będziemy przygotowywali co najmniej dwa tytuły na nową Scenę Kameralną w Sopocie.
Cały czas zastanawiamy się nad tym, czym zainaugurujemy scenę w Sopocie - myślimy o dużym "uderzeniu", być może będzie to tekst na zamówienie, ale na szczegóły trzeba będzie jeszcze trochę poczekać. Myślimy również o polskiej prapremierze bardzo ciekawego tekstu Radosława Paczochy - "Być jak Kazimierz Deyna".
Chcemy, aby się pojawił w Wybrzeżu tekst Heinricha von Kleista "Kasia z Heilbronnu". Sceny 315 również nie uruchomimy tylko z myślą o 1 tytule... Rozmawiamy z władzami miasta o sierpniowej premierze w ramach Solidarity of Arts, co zbiegłoby się z 30-leciem Solidarności. A ponadto Grzegorz Wiśniewski zastanawia się nad jednym z tekstów Thomasa Bernharda... Niezależnie od tego wszystkiego przygotujemy, głównie z myślą o scenie w Pruszczu Gdańskim, spektakl muzyczny "G-dzie-ci faceci", wykonywany przez aktorki Teatru Wybrzeże. W planach jest również spektakl Anny Augustynowicz na podstawie nominowanego do grona finalistów ostatniej edycji Gdyńskiej Nagrody Dramaturgicznej dramatu "Morze otwarte" dramaturga Teatru Wybrzeże, Jakuba Roszkowskiego.
Czy myślał Pan o tym, żeby wyjść poza przestrzeń stricte teatralną? Adam Nalepa miał realizować spektakl w kościele...
- Ten pomysł jest nadal aktualny. Kościół św. Jana jest takim miejscem, w którym teatr powinien funkcjonować i to raz, dwa lub trzy razy w tygodniu. Pozostałe kościoły np. św. Mikołaja, czy św. Trójcy służą jednak głównie celom sakralnym, a ten - dzięki Nadbałtyckiemu Centrum Kultury - jest bardziej otwarty na kulturę. Zastanawiamy się także, czy nie zrobić czegoś z uwagi na 30-lecie Solidarności w przestrzeni Stoczni Gdańskiej.. Gra w takich miejscach oczywiście podnosi atrakcyjność przedstawienia. Jeśli chodzi o kościół św. Jana to po remoncie na pewno będziemy myśleli, żeby tam coś zrealizować w tej surowej przestrzeni.
Czy znajdzie się w repertuarze miejsce na spektakle gościnne?
- Faktycznie Gdańsk, jako chyba jedyny duży ośrodek teatralny jest pozbawiony takiego kontaktu. Dobrze byłoby, gdybyśmy mogli zaprosić ambitny spektakl, ale np. "Factory II" Krystiana Lupy kosztuje 180 tys. zł. Wiemy kim jest Krystian Lupa i na czym polega jego teatr, a akurat w "Factory II" wszystkie elementy jego teatru się pojawiają. Nie jesteśmy jednak w stanie wydać takich pieniędzy i zaprosić go do Gdańska, a i wpływy z biletów nie pokryją takiej kwoty. To właśnie jest ten dylemat - powinniśmy pokazywać spektakle gościnne, teatry z innych miast. Ale nie ma na to środków. To miasto należałoby rozkręcić teatralnie - i pokazać, że teatr nie musi być tylko poważny i patetyczny. Trzeba by przełamać też jakiś niewytłumaczalny lęk, który czasem jest w widzach - przed nieznanym w teatrze. Spotkania z innymi scenami bardzo w tym mogą pomóc. Być może pierwszy krok w tym kierunku uda nam się zrobić już wiosną.