To nie jest kraj dla brzydkich ludzi
"Brzydal" - reż: R. Matusz - Teatr Nowy w Zabrzu"Brzydal", pierwszy spektakl Rafała Matusza przygotowany dla zabrzańskiej sceny, wypadł na premierze pomyślnie i może rokować dalszą, udaną współpracę tego reżysera z Teatrem Nowym. Już sam fakt, że zabrzański teatr doczekał się w końcu własnego przedstawienia z widownią na scenie wróży dobre zmiany w tej instytucji.
Ten zabieg teatralny, bardzo popularny wśród młodych reżyserów i już wcale nie nowy jakoś opornie był dotychczas w Zabrzu przyjmowanym (z wyjątkiem spektakli gościnnie prezentowanych w czasie październikowego festiwalu). A wiadomo przecież, że takie rozwiązanie sceniczne może stwarzać nowe wartości dla spektaklu, a samym widzom pozwala głębiej odczuwać emocjonalne i artystyczne aspekty sztuki.
Widownię podzielił reżyser na dwie części umieszczając obie grupy naprzeciwko siebie i stwarzając tym samym aktorom możliwość grania na dwie strony. Pomiędzy publicznością przebiegał biały, podświetlany podest, na którego obu końcach znajdowały się również białe stoły. Podest spełniał głównie rolę miejsca przechodniego, pełnił funkcję przejściową, natomiast właściwa akcją odbywała się przy obu stołach, które kolejno zamieniały się w prywatne mieszkanie, biuro, gabinet lekarski lub stół operacyjny. Spektakl jest dość oszczędny w środkach, a nieliczne rekwizyty (strzykawki, rękawiczki chirurgiczne, białe przedłużacze), które uzupełniają akcję, znajdują w niej sensowne uzasadnienie. Całość – od scenografii po kostiumy aktorów - utrzymana jest w kolorach bieli i różnych odcieniach szarości. Scenografia autorstwa Hanny Szymczyk miała oddawać klimat i wygląd bardzo nowoczesnych, współczesnych wnętrz. Na tym tle wyróżniał się znacznie przyrząd służący do operacji twarzy, który w stosownym momencie był opuszczony spod sufitu i przywiódł mi na myśl gabinet doktora Frankensteina. Także sama operacja staje się czymś niebywale przerysowanym, a podobnych do niej scen jest w spektaklu więcej.
Aktorzy poradzili sobie z rolami świetnie, zwłaszcza że poza Andrzejem Kroczyńskim, odtwórcy tytułowej roli, każdy z nich miał do zagranie więcej niż jedną postać. Dorota Rusek, jako Fanny wdzięcznie zagrała piękną i uwodzicielską żonę Lette’a jak i podstarzałą, ale dobrze zamumifikowaną dyrektorkę konsorcjum. W tej drugiej roli była może nawet wyrazistsza, ponieważ nadając postaci przejaskrawione cechy charakterystyczne, takie jak przygarbiony chód, białe futro i palenie cygar, uczyniła z niej postać komiczną, ale też przerażającą w swoim zepsuciu i niemoralności. Także Jacek Wojnicki wcielił się w role dwóch skrajnie różnych bohaterów. Aktor dobrze wypadł zarówno jako surowy asystent i współpracownik Lette’a oraz jako homoseksualista, syn starszej pani dyrektor. Przezroczysta biała koszulka i „pedziowaty” głos to z kolei jego cechy rozpoznawcze. Jest to owszem wizerunek bardzo stereotypowy, ale pokazany został w sposób równie groteskowy i przerysowany jak jego matka, co znajduje w całości sztuki uzasadnienie. Obie te postacie są reprezentantami jakiegoś wykoślawionego i zdemoralizowanego świata, który staje się pułapka dla Lette’a, ponieważ prowadzi do niechybnej katastrofy. Nie mniej efektownie wypadł Grzegorz Cinkowski jako pozbawiony skrupułów szef Lette’a oraz jako chirurg, zmieniający ludzkie twarze.
Dobrą aktorsko robotę wykonał także sam Andrzej Kroczyński, grający tytułowego Brzydala. Zwłaszcza sceny trudne pod względem emocjonalnym, które odsłaniają strach i przerażenie bohatera wypadły w jego wykonaniu dobrze. W pamięci pozostaje scena, w której Lette miota się w panice z głową owiniętą bandażami. Wrażenie robi także ostatni obraz, w którym bohater ulega całkowitej dezorientacji i dezidentyfikacji. Wszak otrzymuje on całkiem nową twarz co, jak się okazuje, zmienia nie tylko jego dotychczasowe życie, ale i jego samego, odbierając mu osobowość i indywidualność.
Sam tekst sztuki, chociaż w warstwie tekstowej brzmi czasem nieco miałko, jest ciekawą fantazją na temat ceny, jaką człowiek może zapłacić za sukces. Pokazuje także zatrważające skutki powszechnej unifikacji, ponieważ w świecie, głoszącym kult piękna i młodości coraz powszechniejsze staje się dokonywanie poprawek na własnym ciele. Autor dramatu, Marius von Mayenburg przypomina także widzom starą prawdę, że świat, w którym wszyscy są jednakowi, jest po prostu nudny. Oczywiście świat „Brzydala” jest w dodatku przerażający. Niestety wpadamy już w pułapkę, gdzie uroda staje się punktem przetargowym i rośnie jej cena oraz użyteczność. Kopciuszek zmienia się w księżniczkę, a Brzydkie Kaczątko w łabędzie, ale w tej transformacji nie ma ani krzty prawdy, ponieważ prawda, jak wiadomo, zawsze ukryta jest głębiej.