To nie jest spektakl dla porządnych dziewczynek i grzecznych chłopców
...czyli Rock of Ages w Teatrze Syrena w Warszawie.Rzecz dzieje się w L.A., bo gdzież że indziej dziać może się opowieść o wschodzących gwiazdach rocka i jego wiernych miłośnikach?
Rzecz dzieje się w L.A., bo gdzież że indziej dziać może się opowieść o wschodzących gwiazdach rocka i jego wiernych miłośnikach?
Romans, kariera, droga do odnalezienia własnego ja splatają się w ceglanych murach podupadającego baru Bourbon Room. Grupa przyjaciół próbuje ocalić miejsce przed sprzedażą terenu pod budowę galerii handlowej. Walcząc o knajpę, walczą o swoje marzenia, które narodziły się w niej, lub w niej właśnie umarły.
Inscenizacja Teatru Syrena to majstersztyk. Długo szukałam słowa, które oddaje energię spektaklu... i nie znalazłam go (nie jedno). „Rock of Ages" to istna TORPEDA! O tym spektaklu nie można mówić krótko! Spróbuję jednak zamknąć recenzję w dwóch słowach, które odzwierciedlają moje odczucia i emocje: SAM SEKS!
Obsada aktorska, jak na musical przystało (a nie zawsze się zdarza) jest naprawdę uzdolniona wokalnie. Dźwięki są dopracowane, aranżacje dynamiczne.
Jednakże, aby aktor miał co zaśpiewać, potrzebne jest libretto... lub jego tłumaczenie. W tym wypadku polski tekst wyszedł spod ręki dyrektora teatru oraz reżysera spektaklu – Jacka Mikołajczyka. Jak na doktora nauk humanistycznych przystało, jest to przezabawny, pełen inteligentnego dowcipu, a gdzie nie gdzie mocnych określeń, zaczerpniętych z mowy potocznej tekst. Każde „spi*****aj" jest uzasadnione, nie budujące fabułę, a przynajmniej 60% dialogów, jak w przypadku filmów Patryka Vegi.
A to wszystko zamknięte w prostej, pubowej scenografii Mariusza Napierały.
Dynamika spektaklu napędza się ... sama ... dzięki obecności Narratora (w tej roli Przemysław Glapiński). Jest to postać, która wchodzi w relację z publicznością, dzięki czemu mamy wrażenie, że my również stajemy się częścią spektaklu.
Podobnie jak muzycy, którzy usadzeni zostali na klubowej scenie, dzięki czemu pracują jednocześnie w klubie i spektaklu. Kto wie, może któregoś dnia naprawdę usłyszymy koncert zespołu Arsenal, w składzie, który narodził się na deskach Teatru Syrena.
Przejdźmy teraz do minusów, do których zaliczyć możemy ... hola, hola... ten spektakl nie ma minusów. Oczywiście, pewne rzeczy można zrobić inaczej, niektóre elementy zmienić, ale są to raczej drobiazgi wynikające z subiektywnego poczucia estetyki, niżli aspektów wpływających bezpośrednio na jakość spektaklu.
Teatr Syrena bez cienia wątpliwości może walczyć o miano Musicalowego Serca Stolicy.
Oby więcej takich premier jak Rock of Ages!